O. Mariusz Balcerak SJ: Kierownictwo duchowe jest sztuką, której człowiek uczy się cały czas

GN 10/2023 |

publikacja 09.03.2023 00:00

O kierownictwie duchowym i wysiłku rozeznawania mówi o. Mariusz Balcerak SJ.

O. Mariusz Balcerak SJ: Kierownictwo duchowe jest sztuką, której człowiek uczy się cały czas archiwum o. Mariusza Balceraka SJ

Jacek Dziedzina: Specjaliści od dobrych rad na każdy temat są dziś pod ręką, na kliknięcie. Można też przebierać w rekolekcjach, nauczaniach, konferencjach… Kierownictwo duchowe w takim świecie staje się „zawodem” wymierającym?

O. Mariusz Balcerak SJ: Nie, ponieważ trudno zastąpić indywidualne prowadzenie nawet najbogatszą ofertą porad. To zupełnie inny poziom, wymiar. Jest wciąż wiele osób, które prowadzą naprawdę głębokie życie duchowe i mają pragnienie pogłębienia osobistej relacji z Jezusem. I do tego potrzebny jest im drugi człowiek, kierownik duchowy. Przychodzą, żeby spotkać się z osobą, która razem z nimi popatrzy na ich życie i podprowadzi do spotkania z Chrystusem. Cała ta różnorodność, bogactwo i dostępność różnych środków, konferencji, rekolekcji, mediów, autorytetów, a czasem nawet guru, nie jest wystarczająca. Ci, którzy rzeczywiście szukają Boga, potrzebują wysłuchania, indywidualnego spotkania jeden na jeden, dialogu twarzą w twarz. Naprawdę sporo ludzi otrzymuje od Boga takie pragnienie, żeby przychodzić na indywidualne rozmowy i poddać się kierownictwu duchowemu.

Kierownik duchowy nie bywa traktowany trochę jak „wujek Dobra Rada”? Ludzie nie szukają kogoś, kto załatwi ich rozterki, podejmie za nich decyzje?

Owszem, zdarzają się osoby szukające kierownika duchowego po to, by podjął za nie decyzję, albo częściej – potwierdził, niejako „podstemplował” ustalenia, które same podjęły. Jest to jednak zdecydowana mniejszość. Większość przychodzi po to, by pogłębić swoje życie duchowe, rozeznać wolę Bożą, wzrastać w cnotach. Ale są też osoby chcące usłyszeć jakąś mądrość, słowo poznania.

Uczynkiem miłosierdzia względem duszy jest dobrze radzić wątpiącym, ale czy kierownik duchowy może udzielać konkretnych i jednoznacznych wskazówek?

Na początku drogi duchowej kierownictwo może przybrać formę bardziej dyrektywną, wskazującą konkretne rozwiązania. Bo na tym etapie człowiek może nie być jeszcze odpowiednio uformowany, wchodzi w życie duchowe z pewnymi błędami o podłożu moralnym, teologicznym lub nie ma jeszcze sprawności w rozeznawaniu duchów. Czasami więc kierownictwo może być wskazywaniem kierunku: idź tą drogą, a tej drogi zaniechaj. Niekiedy jest to dopuszczalne. Z czasem jednak, gdy dana osoba pogłębia życie duchowe, kierownik powinien się wycofać, by to sam Duch Święty działał w tej osobie, która jest już bardziej nastrojona na słuchanie natchnień, poruszeń Ducha. Wtedy kierownik towarzyszy delikatnie, bez konkretnych zakazów i nakazów. Może być jednak i tak, że musi on zaingerować, gdy widzi, że jakaś dusza jest na krawędzi. Wtedy może mocniej nacisnąć, wskazując, że dana osoba jest w błędzie i zmierza ku przepaści. Musi to jednak odbywać się w ramach troski o duszę, kiedy wstrząs jest bardziej wskazany.

„Na wszystkie moje pytania odpowiadał z taką jasnością i stanowczością, jakby sam to wszystko przeżywał” – mówiła św. Faustyna o swoim kierowniku duchowym, o. Józefie Andraszu SJ. Jest Ojciec wicepostulatorem jego procesu beatyfikacyjnego. To był kierownik idealny?

Nie wiem, czy będę obiektywny, bo przecież jestem jezuitą. (śmiech) Ojciec Józef Andrasz miał solidne wykształcenie teologiczne, był oczytany w teologii ascetycznej i duchowości. Sam wielokrotnie przeżył rekolekcje ignacjańskie i udzielał ich innym. Mnóstwo osób przychodziło do niego się wyspowiadać, ale też na kierownictwo duchowe. Był więc właściwą osobą do podjęcia kierownictwa duszy mistycznej, jaką była św. Faustyna. Przydały się jego mądrość i roztropność, empatia i elastyczność. W pewnych przypadkach, gdy s. Faustyna przeżywała ciemność duchową, umiał ją podnieść, wskazać światełko nadziei. Ale gdy s. Faustyna miała pragnienie, by odejść ze zgromadzenia i założyć nowe, to o. Andrasz okazywał pewien dystans, był bardziej „suchy” w komentarzach. Mówił, że odpowiedzialność zostawia jej, że on się w to nie miesza. Była to umiejętność towarzyszenia, gdy nie miał pewności co do aktualnych przeżyć duchowych swej podopiecznej. A w kierownictwie duchowym wobec bł. s. Klemensy Staszewskiej, urszulanki, czasem mówił krótko: zachęcam, żebyś to kontynuowała, widzę w tym znak Bożego działania; a czasem: przemyśl to, przemódl to, a skąd to wiesz?

Kierownik duchowy ma prawo powiedzieć jednoznacznie: to nie ten kierunek, nie idź tą drogą?

Każdy człowiek jest niepowtarzalną osobowością. Każda dusza, która spotyka się z Jezusem, ma w sobie indywidualny pierwiastek duchowości. Każda dusza jest też unikatową tajemnicą, w której Bóg złożył pragnienie świętości. Są ludzie pogubieni, chcący, by ktoś za nich podjął decyzję. Tymczasem mądry kierownik duchowy pomoże tej osobie, by sama zobaczyła, co się w niej dzieje, żeby umiała dotknąć swoich najgłębszych pragnień. Potem jest dopiero kwestia wytłumaczenia, w jaki sposób oddziałują na nią różne duchy i jak należy je rozeznawać. Trzeba takiej osobie uzmysłowić, że coś takiego dzieje się w jej duszy. To sprawa poruszeń, natchnień duchowych, ale też pokus. Potem następuje pewna weryfikacja tego, co dzieje się w człowieku, oraz przyglądanie się, jakie owoce przynosi podjęta przez niego decyzja.

Rozeznawanie duchowe bywa traktowane z podejrzliwością. Nie lubimy podejmować wysiłku rozeznania złożonych sytuacji, wolimy zerojedynkowe opinie, sądy, decyzje.

Bardziej kładę akcent na rozeznawanie duchów. Bo rozeznanie duchowe powinno być wsparte darem rady i wzmocnione darem rozeznawania duchów, o którym mówi św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian. W kierownictwie duchowym pomaga popatrzenie, w jakim jesteśmy stanie: pocieszenia czy strapienia duchowego i zobaczenie, jak w tym momencie duchy oddziałują na człowieka oraz do czego go prowadzą. Jeśli kierownik duchowy sam to praktykuje, ma dar rady i rozeznawania, stosuje reguły św. Ignacego z Loyoli, to jego najlepszą rolą jest wskazywanie: tutaj działa dobry duch, a tutaj zły. I dając takie światło, pokazuje, jak można lepiej wybierać, a jak pewnych rzeczy unikać. Może też zasygnalizować ewentualne konsekwencje danych reakcji na poruszenia duchowe. Jednak to zawsze człowiek podejmuje decyzję. Kierownik może mu jedynie wskazać, że z tym wyborem wiąże się taka lub inna konsekwencja.

Kierownik duchowy jest zatem bardziej towarzyszem drogi niż instruktorem, mistrzem czyjegoś życia duchowego?

Przez wieki kształtowały się różne modele. W początkach chrześcijaństwa mówiono bardziej o ojcostwie duchowym, zwłaszcza w czasach ojców pustyni. Mnisi spotykali się z ojcem duchowym, by ich poprowadził, był dla nich ojcem, formatorem, nauczycielem mądrości, tym, który wspiera ich modlitwą, gdy ma miejsce np. jakieś duże przeciążenie duchowe. Później nastąpiła pewna ewolucja w kierunku kierownictwa duchowego w rozumieniu dyrektywnym. Na przykład św. Wincenty a Paulo akcentował kwestię kierownictwa seminaryjnego w wymiarze formacyjnym, edukacyjnym, rozwoju duchowego czy intelektualnego kleryków. Dopiero w latach 70. XX wieku zaczęło pojawiać się towarzyszenie duchowe. Wzięło się po części z psychologii humanistycznej, która zakładała bardziej wsłuchiwanie się, empatię i towarzyszenie, życie obok osoby, która idzie ku Chrystusowi. Myślę, że o coś takiego chodziło św. Ignacemu z Loyoli: „Raczej niech stoi w środku jak języczek u wagi i niech dozwoli, by Stwórca bezpośrednio działał ze stworzeniem, a stworzenie ze swoim Stwórcą i Panem” („Ćwiczenia Duchowe”, nr 15).

Taka relacja bardziej jednak obciąża kierownika, jeśli uczniów, synów, córek duchowych jest więcej.

Kierownictwo duchowe jest pewną sztuką, której człowiek uczy się cały czas. Ta sztuka zakłada, że trzeba być w ciągłym kontakcie z Duchem Świętym, na osobistej pogłębionej modlitwie, trzeba również czytać i uczyć się. Kierownictwo duchowe uczy mnie również pokory, gdyż widzę czasami, jak bardzo niektóre dusze są przez Boga obdarowane. Pokory także ze względu na to, że towarzysząc osobom, widzę, jak sam jestem grzeszny, widzę, że popełniam błędy. To także sztuka w wymiarze zachwytu nad różnorodnością duszy ludzkiej – przychodzą bowiem bardzo różni ludzie, z różną przeszłością i różnymi aspiracjami duchowymi. To fascynujące, jak Bóg pozwala kierownikowi duchowemu zobaczyć piękno ludzkiej duszy i zachwycać się tą różnorodnością. Tak więc choć czasami można czuć zmęczenie, to generalnie kierownictwo jest piękną przygodą i wyzwala wdzięczność, gdy widzimy, jak Bóg w przeróżny sposób działa w ludziach. To też dar zaufania Boga – On bowiem dzieli się z kierownikiem duchowym tajemnicą, którą ulokował w duszy ludzkiej. •

o. Mariusz Balcerak SJ

teolog, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego o. józefa andrasza, wiceprefekt bazyliki najświętszego serca pana jezusa w krakowie. prowadzi rekolekcje ignacjańskie i kierownictwo duchowe.

Zobacz pozostałe odcinki naszego cyklu wielkopostnego:

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.