Klasztor w Jędrzejowie. Tu 800 lat temu zmarł bł. Wincenty Kadłubek – hierarcha, który wyrzekł się wszystkiego

Franciszek Kucharczak

GN 9/2023 |

publikacja 02.03.2023 00:00

To najstarszy w Polsce klasztor cystersów. Pewnego dnia przyszedł tu boso jeden z najważniejszych ludzi w kraju. Chciał tylko Boga. Razem z Nim otrzymał wszystko.

Opactwo w Jędrzejowie to najstarszy klasztor cystersów w Polsce. Henryk Przondziono /foto gość Opactwo w Jędrzejowie to najstarszy klasztor cystersów w Polsce.

Chwała pokornego biskupa Słońce wychodzi zza chmur i ozłaca starodawne mury jędrzejowskiego klasztoru cystersów. Na południowej ścianie kościoła, na wprost drogi dojazdowej, widnieje napis: „Tu mieszkał św. Wincenty Kadłubek”. Poniżej daje się zauważyć mniejszy napis, zaczynający się od zdania: „Cela św. Wincentego Kadłubka, zburzona przez Moskali po upadku Polski, została odbudowana w roku 1920”.

Cóż, formalnie bł. Wincentemu nie przysługuje jeszcze tytuł „święty”. Wygląda to tak, jakby ktoś napisał o nim w ten sposób „z wyprzedzeniem”. – Zawdzięczamy to duchowieństwu diecezjalnemu. Cystersów nie było w Jędrzejowie przez blisko sto lat. Car Aleksander I skasował zakon w 1819 roku. Przez pewien czas znajdowali się tu franciszkanie konwentualni, a w 1913 roku powstała parafia bł. Wincentego. Pierwszy proboszcz odbudował celę Kadłubka i umieścił ten napis – wyjaśnia o. Jakub Zawadzki, obecny proboszcz. Zapewnia, że zarówno dla cystersów, jak i dla mieszkańców Jędrzejowa bł. Wincenty jest już świętym.

Wincenty Kadłubek jest znany Polakom głównie jako kronikarz. Mniej osób wie natomiast o jego działalności na biskupiej stolicy w Krakowie, którą prowadził w latach 1208–1218. – Był wielkim czcicielem Jezusa Eucharystycznego. Mało kto wie, że to on ponad 800 lat temu na Wawelu jako pierwszy w Polsce zapalił przy tabernakulum wieczną lampkę. Teraz światło to pali się w każdym kościele. To Wincenty zapoczątkował ten zwyczaj na naszych ziemiach. Gdy w różnych parafiach głoszę rekolekcje, mówię, że światło przy tabernakulum jest spuścizną, jaką zostawił po sobie bł. Wincenty – podkreśla o. Jakub.

Jak mówi tradycja, Kadłubek po rezygnacji z urzędu biskupa krakowskiego przyszedł do Jędrzejowa na piechotę, boso. Poprosił wówczas ówczesnego opata Teodoryka i konwent cystersów o przyjęcie go i w tym miejscu spędził pięć ostatnich lat swojego życia. Naukowcy przypuszczają, że to w Jędrzejowie powstała ostatnia, czwarta część kroniki Kadłubka, którą doprowadził do roku 1202. Niestety, o tym ostatnim fragmencie życiorysu Wincentego wiadomo niewiele. – Nie zachowały się zapiski na ten temat, bo w 1800 roku spłonęło archiwum klasztorne, a więc wszystkie dokumenty, w tym list św. Bernarda z Clairvaux do cystersów jędrzejowskich. Spłonęły też teksty mówiące o historii opactwa, także o bł. Wincentym – wyjaśnia duchowny.

Biskup w szeregu

Pomimo braku szczegółowych informacji o pięciu latach pobytu Wincentego w Jędrzejowie sporo da się jednak wywnioskować na podstawie reguły i stylu życia cystersów w tamtych czasach. Mnisi nie mieli zwyczaju wyróżniania swoich współbraci ani za życia, ani po śmierci. „Każdy wstępujący do klasztoru jest zobowiązany dążyć do świętości, a gdy nieco w niej postąpił, nie ma powodu się tym chwalić” – taka dewiza przyświecała mnichom z duchowej rodziny św. Benedykta, do której należy zakon cysterski. A jednak Wincenty Kadłubek został wyróżniony. Kiedy zmarł 2 marca 1223 roku, został pochowany nie razem z braćmi, ale w prezbiterium jędrzejowskiego kościoła klasztornego, pośrodku chóru zakonnego. To wyjątkowy przywilej. Współbracia musieli wiedzieć, jakiego formatu był to człowiek, i raczej nie chodziło o to, że zajmował stanowisko biskupa krakowskiego. Prezbiter czy biskup, jeśli znalazł się wśród zakonników, stawał się jednym z nich. Podlegał tym samym surowym regułom życia, biorąc udział w pełnieniu domowych obowiązków: sprzątaniu, gotowaniu, praniu bielizny i myciu braciom nóg. Musiał spędzić przynajmniej rok w nowicjacie. Dostojny, około 60-letni hierarcha, znakomicie wykształcony na zagranicznych uniwersytetach erudyta, do niedawna jeszcze jedna z najważniejszych osób w państwie, musiał przejść drogę formacji razem z nieopierzonymi 20-latkami. Jak inni przestrzegał surowych postów, przez prawie pół roku spożywając tylko jeden posiłek, w Wielkim Poście złożony jedynie z jarzyn. Razem z wszystkimi zrywał się w nocy i szedł na modlitwę w kościele, który sam, jeszcze jako urzędujący biskup, konsekrował. Bez ogromnej pokory nie byłoby to możliwe, ale właśnie w tej cnocie Wincenty Kadłubek był gigantem.

Kościół w kościele

Wchodzimy do kościoła, w ten jedyny w swoim rodzaju klimat pradawnej świątyni, jednej z najstarszych w Polsce. Łukowato zakończone okna wprawione w grube kamienne mury wpuszczają niewiele światła. W półmroku przesyconym zapachem kadzidła łatwo wyobrazić sobie szeregi mnichów, którzy każdego dnia i każdej nocy zbierali się tu na modlitwie. Wpadające do wnętrza smugi światła wydobywają szczegóły barokowego wystroju. Zadziwia bogactwem i rozmachem ołtarz główny, a także znajdujący się po przeciwnej stronie prospekt organowy. – Fakt ten wyróżnia nasze kościoły klasztorne. Cystersi budowali organy. Te jędrzejowskie posłużyły jako wzór do wykonania oliwskich. Oliwa była kiedyś cysterska – zauważa o. Jakub.

Gruntowne przebudowanie świątyni na wersję barokową w znacznym stopniu pozbawiło ją pierwotnego charakteru romańskiego. Jednak prawie sto lat temu za ścianą z organami odkryto fragment pierwszego kościoła pw. św. Wojciecha, datowanego na rok 1110, wraz z częścią wieży – wszystko zbudowane w stylu romańskim z ciosowego kamienia. – Okazuje się, że do tej świątyni w pewnym sensie dobudowano obecny kościół. Około 17 lat temu, kiedy tworzono tu poddasze, odsłonięto tę część i udostępniono do zwiedzania – wyjaśnia zakonnik.

Wotum od cara

Szczególnym miejscem kościoła jest dobudowana do północnej ściany kaplica, w której spoczywają relikwie bł. Wincentego. To trzecie miejsce jego pochówku. Drugim było mauzoleum zbudowane dla szczątków biskupa cystersa – efekt narastania jego kultu. Przeniesiono je tam po tym, jak w kwietniu 1633 roku otwarto grób Wincentego. – W chwili otwarcia trumny ciało Kadłubka było nienaruszone, a w kościele miał się unosić zapach róż, co zostało zinterpretowane jako znak świętości – mówi proboszcz. Tłumaczy, że później ciało uległo rozpadowi.

W związku ze zbliżającą się beatyfikacją zbudowano dla Wincentego osobną kaplicę, w której jego szczątki znajdują się obecnie. Gdy w 1764 roku papież podpisał bullę beatyfikacyjną, relikwie bł. Wincentego zostały umieszczone w podwójnej trumience. – Pierwsza, kryjąca relikwie, jest szklana, opieczętowana i przewiązana sznurem. Tę z kolei umieszczono w drugiej, posrebrzanej i pozłacanej, którą tu widzicie – o. Jakub wskazuje bogato zdobiony relikwiarz, otoczony przez postacie czterech aniołów.

Przed relikwiarzem stoi sześć srebrnych lichtarzy. Ciekawostka: jest to dar cara Aleksandra III, złożony w podzięce Bogu za ocalenie życia w zamachu w 1888 roku. Rosyjski prawosławny władca uznał fakt ten za cud i rozesłał wota do znaczniejszych kościołów, również katolickich. Zaliczone do nich zostało jędrzejowskie sanktuarium. – Dlaczego tak się stało, nie wiemy. Być może z powodu męskiego seminarium nauczycielskiego, jakie tu wtedy działało. Stworzono je po usunięciu franciszkanów za udział w powstaniu styczniowym – domyśla się proboszcz.

Cuda się dzieją

Obecnie w klasztorze cysterskim w Jędrzejowie żyje 24 zakonników – 15 ojców i 9 braci. Zakonnicy są świadkami wciąż żywego kultu bł. Wincentego. – Ludzie przez wiele lat doświadczali jego opieki i doświadczają jej w dalszym ciągu. Chociaż my, cystersi, wróciliśmy tu w 1945 roku, to kult błogosławionego trwał tu przez cały czas. Do dziś przyjeżdżają w to miejsce pielgrzymi nie tylko z diecezji, z którymi związany jest Wincenty Kadłubek, czyli z kieleckiej, sandomierskiej i krakowskiej – tłumaczy zakonnik.

Wierni zwracają się do błogosławionego z licznymi prośbami, wierząc w moc jego wstawiennictwa, tak jak wierzyli przodkowie, którzy zaświadczali o doznanych cudach. Zachowały się nawet przypisane jego orędownictwu opisy wskrzeszeń.

– To są cuda, które działy się wiele lat temu, jednak w dalszym ciągu przychodzą świadectwa osób, które twierdzą, że doświadczyły cudu za wstawiennictwem bł. Wincentego. Spisujemy je, ponieważ są potrzebne do kanonizacji – wyjaśnia nasz przewodnik. Trwają w tej sprawie prace. – Osoby uznane przez Kościół za błogosławione otacza na ogół tylko kult lokalny. W przypadku Wincentego Kadłubka kult jest szerszy. Jego relikwie znajdują się w wielu miejscach na świecie, w Stanach Zjednoczonych, we Francji, w Norwegii czy na Białorusi – zauważa o. Jakub Zawadzki. I dodaje: – Niemniej dla czcicieli bł. Wincentego Kadłubka nie jest ważne, czy będziemy go tytułować „błogosławiony” czy „święty”. Oni i tak uważają go za świętego.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.