Ochotnik z Jacareì

Jakub Jałowiczor

GN 4/2023 |

publikacja 26.01.2023 00:00

Franz Holzwarth wiedział, że za chwilę może dojść do strzelaniny. Mimo to dobrowolnie zajął miejsce zakładnika, oddając się w ręce gangsterów.

Franz Holzwarth (pierwszy z prawej) na ochotnika został zakładnikiem. www.diocese-sjc.org.br Franz Holzwarth (pierwszy z prawej) na ochotnika został zakładnikiem.

Podobno bunt wisiał od pewnego czasu w powietrzu, ale nie wiadomo dokładnie, co go sprowokowało. Więzienie znajdujące się w niespełna 200-tysięcznym Jacareì w stanie São Paulo miało 50 miejsc i znajdowało się tam 69 więźniów. Jak na brazylijskie warunki było więc dość luźno. Osadzeni wspominali później, że przywożono tam wielu skazanych ze stolicy stanu i z Rio de Janeiro, którzy niczego się nie bali. Na gangsterach ze slumsów wielkich miast nie robił wrażenia malutki zakład karny mieszczący się obok posterunku policji. Może więc uznali, że bunt to dobry sposób na ucieczkę?

Lepszy i gorszy zakładnik

Był 14 lutego 1981 r. O godz. 13 do adwokata i obrońcy praw człowieka Mario Ottoboniego zadzwonił komendant miejscowej policji João Crysóstomo de Oliveira. Prosił, by Ottoboni i jego współpracownik Franz Holzwarth przyjechali do Jacareì. Chwilę wcześniej więźniowie sterroryzowali strażnika, który wypuszczał ich na spacerniak, i wyszli z cel. Oprócz niego wzięli trzech innych zakładników: więziennego urzędnika, policjanta i jednego z osadzonych, skonfliktowanego z przywódcą buntu. Żądali samochodów i chcieli, by w negocjacjach wzięli udział Ottoboni i Holzwarth.

Buntownicy byli uzbrojeni, a więzienie otaczała policja wojskowa. Na nagraniu miejscowej telewizji widać funkcjonariuszy, którzy nie wyglądają na antyterrorystów – niektórzy mają długą broń, ale nikt nie nosi hełmu ani kamizelki.

Zanosiło się na masakrę jakich wiele podczas starć bandytów z policją w Brazylii. Przybycie dwóch prawników nieco uspokoiło sytuację. Obaj od lat pracowali w organizacji pomagającej skazanym, więc ci darzyli ich szacunkiem. Burmistrz miasta zgodził się podstawić samochód, którym odjechało 12 osób – 9 rebeliantów i 3 zakładników, w tym Ottoboni, który dobrowolnie przyjął na siebie tę rolę. Buntownicy zobowiązali się uwolnić wszystkich po drodze. Zrobili to po przejechaniu kilometra. Adwokat i dwaj pozostali mężczyźni wrócili przed zakład karny i przekazali policji, że wszystko skończyło się bez rozlewu krwi.

Druga grupa więźniów znajdowała się wciąż przed zakładem karnym. Ona też miała dostać samochód, a w jej rękach pozostawał policjant. Napięcie znowu zaczęło rosnąć. Funkcjonariusze nie chcieli wypuścić uciekinierów. Zamiast tego zażądali natychmiastowego zwolnienia kolegi. Widząc to, Franz Holzwarth zaproponował, że zajmie jego miejsce. Mundurowy wyszedł poza niebezpieczną strefę, a Franz pozostał z buntownikami. W ciszy, która zapadła, nagle usłyszano wystrzał. Zaraz po nim rozpoczęła się kanonada ze wszystkich stron.

Gotowość i strach

Franz de Castro Holzwarth urodził się w 1942 r. w niewielkim mieście Barra do Piraí niedaleko Rio de Janeiro. Od dzieciństwa był bardzo chudy, wyróżniał się za to inteligencją i pilnością w szkole. Jego ojciec był robotnikiem i nie było go stać na wysłanie syna na studia, ale widział, że talent Franza nie powinien się zmarnować. Po skończeniu szkoły średniej chłopak przeprowadził się więc do Jacareì, gdzie mieszkała jego ciotka. Tu przygotował się do egzaminu i rozpoczął studia prawnicze w pobliskim São José do Campos. Po kilku latach podjął pracę w biurze administracyjnym sędziego z Jacareì. W 1968 r. ukończył szkołę i został adwokatem. Był dobry w swoim fachu. Robił wrażenie na sędziach i współpracownikach. Zastanawiał się jednak, czy nie iść zupełnie inną drogą. W liście do jednego z przyjaciół napisał: „To, co jest dla mnie w życiu ważne, to Chrystus i niesienie Go innym, kiedy będę księdzem. Jest we mnie chęć całkowitego oddania się. Mam nadzieję, że Bóg zrealizuje swoją wolę. Jestem gotowy na to, do czego mnie wezwie”.

Przez pewien czas Franz rozeznawał powołanie w zakonie sercanów. Został posłany do pracy z więźniami, których miał przygotować do bierzmowania. Nie ciągnęło go do tej misji. Niektórzy z 18 osadzonych byli ciężko chorzy, inni bardzo starzy, ale słaby fizycznie prawnik bał się wchodzić między przestępców. W dodatku strażnicy ostrzegali go, że to niebezpieczne. Radzili, by rozmawiał z więźniami przez kratę. Franz był tak wystraszony, że bał się postawić krok. Posłuchał rady i pierwsze dwa spotkania poprowadził, siedząc poza celą. W końcu jednak powiedział: jak mogę nieść ludziom Chrystusa, skoro się ich boję? Podczas trzeciego spotkania już nie chował się za kratą.

To też ludzie

Ostatecznie nie został kapłanem. Odkrył za to powołanie do pracy z więźniami. Mając 35 lat, wstąpił do założonego przez Mario Ottoboniego stowarzyszenia APAC. Nazwa grupy pochodziła od portugalskiej wersji słów „kochając bliźniego, kochasz Chrystusa”. Pochodzący z włoskiej rodziny Ottoboni był w ciągu swojego życia związany z katolickim ruchem Cursillos de Cristianidad, Duszpasterstwem Więziennym i Bractwem św. Wincentego z Paulo. Razem z grupą wolontariuszy założył APAC, by nieść więźniom pociechę i Ewangelię. Po kilku latach grupa zmieniła nazwę na Stowarzyszenie Ochrony i Wsparcia Więźniów (skrót pozostał ten sam), a jej działalność zaczęła się rozszerzać. Stworzono program resocjalizacji opierający się na poszanowaniu godności człowieka. Przyświeca mu hasło „Człowiek jest ważniejszy niż jego błąd”. Za zgodą władz stowarzyszenie prowadzi więzienia lub pojedyncze bloki. Nie ma tam policji ani kamer, nie wolno za to np. palić i malować po ścianach. Osadzeni sami odpowiadają za stan budynku i swoje bezpieczeństwo. Mają klucze do cel. Część odbywa karę w systemie półotwartym lub otwartym, choć wielu biorących udział w programie cały czas musi pozostawać za murami zakładu. Dla wielu osób program był szokiem. Ludzie wychowani w slumsach i jeszcze w młodości osadzeni w brudnych i przepełnionych więzieniach byli zdziwieni, że ktoś traktuje ich po ludzku.

Program APAC nie jest spełnioną utopią. Działalność pierwszego ośrodka stowarzyszenia zakończono w latach 90., ponieważ więźniowie korzystali ze swobody, żeby szmuglować narkotyki, a opiekunowie brali łapówki. Jednak wśród osób wspominających Franza Holzwartha są dawni skazani, którzy dzięki APAC wyszli na prostą. Dziś w Brazylii działają 64 bloki więzienne prowadzone według metody Ottoboniego, a wzór jest naśladowany, przynajmniej częściowo, w niektórych więzieniach w Stanach Zjednoczonych czy Niemczech. Franz Holzwarth był związany z ruchem APAC do końca życia.

Ofiara z życia

Strzelanina przed więzieniem w Jacareì została częściowo udokumentowana przez media. Na telewizyjnym nagraniu widać rozpoczęcie kanonady, potem operator chowa się za samochód i filmuje tylko policjantów.

Wszyscy rebelianci zostali zabici na miejscu. W szpitalu zmarł komendant de Oliveira, którego też dosięgła kula. Policjant pozostawił pięcioro dzieci. Na fotografiach można zobaczyć zmasakrowane ciało Franza Holzwartha. Został trafiony przez policjantów ponad trzydziestoma pociskami.

Prawnika z Jacareì szybko zaczęto nazywać męczennikiem. Dwa lata po jego śmierci ufundowano też nagrodę jego imienia, przyznawaną działaczom na rzecz praw człowieka. Istnieje ponadto stowarzyszenie im. Holzwartha, a do dziedzictwa zabitego adwokata odwołuje się APAC. W 2009 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. W połowie grudnia 2022 r. Stolica Apostolska ogłosiła, że zajmując miejsce zakładnika, Franz wykonał czyn określany jako super oblatione vitae, co można przetłumaczyć jako złożenie ofiary z życia. Nie jest to męczeństwo w ścisłym znaczeniu, zatem do beatyfikacji potrzebny będzie wymodlony za pośrednictwem Franza cud (w przypadku męczenników nie jest to konieczne). Droga do wyniesienia na ołtarze jest jednak otwarta. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.