Wyrok kard. George’a Pella - rozważanie

Prof. Mauro Ronco, tłum XLS / www.centrostudilivatino.it/

publikacja 20.01.2023 20:45

Dlaczego pomimo wyraźnego powtarzania się elementów, które uniemożliwiały stwierdzenie winy, kardynał Pell został skazany?

Niesłusznie skazany. Uniewinniony Roman Koszowski /Foto Gość Niesłusznie skazany. Uniewinniony

Kardynał George Pell powrócił do domu Ojca. Jego serce przestało działać po operacji stawu biodrowego. Publikujemy poniżej artykuł prof. adw. Mauro Ronco, emerytowanego prawnika prawa karnego na Uniwersytecie w Padwie i prezesa Centrum Studiów Livatino, napisany dzień po uniewinnieniu dostojnika kościelnego z zarzutu popełnienia bardzo poważnego przestępstwa.

1. Wiadomość, że australijski Sąd Najwyższy uniewinnił kardynała George'a Pella od wszystkich zarzutów, nakazując jego zwolnienie po 400 dniach spędzonych w więzieniu o zaostrzonym rygorze, napełniła moje serce radością.

Po wyroku ktoś powiedział: „Więc jest niewinny!”. Nie zgadzam się z automatycznym związkiem przyczynowym między wyrokiem a niewinnością. Nie chodzi o to, że kardynał Pell jest niewinny, ponieważ Sąd Najwyższy go uniewinnił; jest niewinny, ponieważ nigdy nie popełnił nadużyć, o które niesłusznie go oskarżono, i ponieważ nie zebrano przeciwko niemu żadnych logicznie ważnych dowodów.
Musimy uwolnić się od zasłony hipokryzji, która często spowija życie prawne i społeczne. Skutek prawomocnego wyroku „jest uważana za prawdę”. Ale niekoniecznie zawiera prawdę. Oczywiście należy szanować zarówno wyroki, jak i przepisy prawa. Jednak prawo ludzkie, w przeciwieństwie do prawa naturalnego, nie jest prawem prawdziwym, „ale korporacją prawa” (św. Tomasz, Summa Theologie, I-II, q. 95, a.2). Nie zobowiązuje więc obywatela w sumieniu. Wyrok może być niesprawiedliwy z powodu winy umyślnej lub winy sędziego lub innych bohaterów oskarżenia lub z powodu szeregu przypadkowych zdarzeń losowych, które zniekształciły ocenę prawdy. Skazany poddaje się niesprawiedliwemu wyrokowi, jak gdyby wyższej przemocy, której nie może się oprzeć.

Wykonanie kary spowodowanej niesprawiedliwym wyrokiem czyni ze skazanego ukrytego świadka prawdy. Kardynał Pell, który był niesprawiedliwie więziony przez 13 miesięcy, nosił w sobie cierpienie kary jako świadectwo prawdzie.

2. Jak wspomniano powyżej, niesprawiedliwość wyroku może wynikać ze złej woli lub winy sędziego, śledczego lub oskarżyciela, lub z nagromadzenia niefortunnych okoliczności, które bez niczyjej winy odwróciły uwagę od prawdy.

Aby w jak największym stopniu zapobiegać błędom sądowym, mądrość prawnicza wszystkich czasów, nawet tych najpoważniejszych i nieubłaganych wobec przestępstwa, głosiła najwyższy rygor w ocenie dowodów. Giacomo Menochio, wielki włoski prawnik z drugiej połowy XVI wieku – wieku z pewnością nie delikatnego w karaniu winnych – napisał: „Dowody wątpliwe są dopuszczalne w sprawach karnych w celu udowodnienia obrony oskarżonego, a także w celu złożenia zeznań na podstawie zwykłej łatwowierności” (De Praesumptionibus, conjecturis, signis et indiciis, Commentaria, Liber V, Praesumptio III, 50, 651) i podsumował: „Dowody oskarżyciela muszą być jaśniejsze niż światło dzienne, a wszelkie dowód oskarżonego odrzucają wątpliwości” (tamże, 52).

W maksymach tych wyryta była niezbita wartość zasady, że zeznanie oskarżyciela jest niedopuszczalne, gdy istnieje choćby jedna sprzeczna wskazówka, która zaciemnia jego absolutną jasność. Sędzia musi więc uniewinnić oskarżonego, gdy zachodzi nieoczywista przyczyna wątpliwości, która unieważnia dowód winy. Nie ma znaczenia, że sędzia jest przekonany w sumieniu, że może przezwyciężyć wątpliwości wywołane dowodami obrony. Decydujące jest to, że w trakcie procesu pojawił się obiektywny powód do wątpliwości.

Zasada „W razie wątpliwości (wydaje się wyrok) na korzyść oskarżonego”, wyrażająca się we współczesnym prawie formułą, że wyrok może być prawomocnie wydany tylko wtedy, gdy odpowiedzialność została udowodniona „ponad wszelką wątpliwość”, jest zasadą prawa naturalnego. Rzeczywiście, jego korzenie tkwią w metafizycznej/antropologicznej prawdzie dotyczącej natury człowieka. Jeśli jest z natury dobry, to rozum, który z natury musi rządzić władzami duszy, skłania go ku dobru, pomimo istniejącej w nim tendencji, która ciągnie go do zła, i jeśli na człowieka patrzeć w odniesieniu do w jego statucie prawnym, w jego istotnej godności – która leży w rozumie skłaniającym go do dobra – oczywista jest prawna racjonalność domniemania niewinności oskarżonego.

Domniemanie jest praktyczną zasadą niezbędną do wydania orzeczenia, ulegającą jedynie w obliczu pewnego dowodu przeciwnego. Dla Francesca Carrary, który uczy zwracać szczególną uwagę na metafizyczne podstawy prawa karnego, „domniemanie niewinności, a więc zaprzeczanie winie” jest metafizyczną zasadą i fundamentalnym dogmatem ustanowionym przez rozum (Carrara, Opuscoli di diritto criminale, V, Prato, 1881, 17 s.).

3. Australijski Sąd Najwyższy uniewinnił kardynała Pella, uznając, że istnieje duże prawdopodobieństwo skazania niewinnej osoby. Powtórzyły się zatem dowody, które obiektywnie nie pozwoliły na przezwyciężenie „uzasadnionej wątpliwości” co do jego niewinności. Sędziowie, którzy skazali go w poprzednich instancjach, naruszyli australijskie prawo procesowe, a tym bardziej zasadę prawa naturalnego, która jest jego fundamentem. Jest oczywiste, że miejsce, czas, wszystkie okoliczności, w których bezprawny czyn zostałby popełniony, zgodnie z narracją jedynego oskarżyciela, były wewnętrznie niezgodne z normalnym rozwojem ludzkich wydarzeń. Oczywiście możliwe jest również wydarzenie absolutnie naciągane. Ale obiektywne nieprawdopodobieństwo zdarzenia stanowi wystarczający powód do obowiązkowego wyłączenia z oskarżenia, chyba że zostanie udowodniona szczególna okoliczność, która w konkretnym przypadku umożliwiłaby to, co jest nieprawdopodobne zgodnie ze zwykłym występowaniem faktów ludzkich. Ale nie ma śladu tej okoliczności w nieważnych i nieważnych wyrokach.

Ale trzeba powiedzieć coś więcej. Stwierdzeniu jedynego oskarżyciela zaprzeczyły złożone pod przysięgą i uroczyste zeznania co najmniej 20 świadków, których w żaden sposób nie można było podejrzewać o kłamstwo. Również z tego drugiego powodu nie można było uznać oskarżenia za prawdziwe „ponad uzasadnioną wątpliwość”. I znowu: długi czas, jaki upłynął od zarzucanego faktu do złożenia zażalenia, stanowił kolejną przyczynę subiektywnej nierzetelności oskarżyciela, ze względu na niezliczone serie popędów, które mogły go skłonić do złożenia oświadczenia, od dobrowolnego pomówienia po autosugestię lub na wpływ czynników zewnętrznych, na które oddziałuje ta część świata, która zaszczepia w najdelikatniejszych umysłach błędne przekonanie, że typowymi winowajcami aktów nadużyć są osoby posiadające autorytet moralny.

4. Dlaczego więc, pomimo wyraźnego powtarzania się elementów, które uniemożliwiały stwierdzenie winy, kardynał Pell został skazany w poprzednich instancjach?

Przede wszystkim należy podkreślić hipotezę winy sędziów. Niezależnie od tego, czy jest to celowe, czy niedbałe, wydaje się, że nie ma wątpliwości, że doszło do winy. Naruszenie zasady „ponad wszelką wątpliwość” leży w rzeczywistości rzeczy. Zostało to zresztą bez wahania potwierdzone przez sędziego najwyższego. Nie ma możliwości pójścia tutaj dalej, aby zweryfikować, czy w naruszeniu prawa doszło jedynie do niedbalstwa, czy nawet umyślnego działania. Znalezienie intencji w umyśle sędziego, który wydaje fałszywy wyrok, jest rzeczą bardzo trudną. Trzeba przyznać, że jego zadanie jest trudne. Naruszenie prawa jest jednak tym poważniejsze, im bardziej oczywiste są obiektywne przesłanki wątpliwości, które uniemożliwiły wydanie wyroku skazującego.

To, czy było to celowe działanie, czy też zaniedbanie, nie ma tutaj znaczenia. Dotyczy to stopnia winy moralnej sędziów, który wymyka się ocenie w aspekcie prawnym i społecznym. Należy raczej zauważyć, że klimat społeczny, w którym odbywały się procesy zasługi, był zatruty powszechnym pragnieniem prześladowania Kościoła w jego hierarchii kapłańskiej.

5. Są jeszcze inne aspekty tej historii, na które warto zwrócić uwagę. Domniemanie niewinności jest metafizycznie zakorzenione w założeniu, że człowiek jest z natury dobry, jako skłonny przez Boga do prawdy, dobra i sprawiedliwości, a dążenie do zła jest konsekwencją upadku i dekadencji. Kto sądzi, musi przez ścisły obowiązek sprawiedliwości przyjąć, że to, co można osądzić, jest dobre. Zło czynu bezprawnego musi zatem zostać rygorystycznie udowodnione. We współczesnej epoce wszechobecna jest koncepcja przeciwna, jak filozofia podejrzliwości, a nawet bardziej etyczny relatywizm słabej myśli. Nie byłoby dystansu między dobrem a złem. Jednak w społeczeństwie homo homini lupus mężczyźni i kobiety, wszyscy skoncentrowani na autoreferencyjności własnego ego, nie mieliby w sobie ani śladu dobra. Gdy wygląd zewnętrzny upada, nikt nie może być uznany za dobrego.

Tak więc domniemanie niewinności, które jest praktyczną regułą osądu, a przedtem następstwem zasady metafizycznej, zostaje obalone. W medialnym zamieszaniu, w jakie często owija się wykonywanie czynności sądowniczych, praktyczną zasadą nie jest domniemanie niewinności, ale wina. Co więcej: domniemanie winy staje się wszechobecne, gdy do ogólnej złośliwości ciekawości, rozkoszującej się cudzym nieszczęściem, doda się zazdrość wobec ludzi obdarzonych władzą, którzy popadli w niełaskę. Ta złośliwość eksploduje z całą furią, gdy ofiarą jest kapłan Chrystusa. Zwykła złośliwość jest wtedy wzmacniana przez nienawiść do Kościoła i do kapłaństwa.

6. Wreszcie, nie powinniśmy też przeoczyć subtelnego i perfidnego działania mocy ciemności. Tak jak przebiegłość Nieprzyjaciela spowodowała, że niektórzy członkowie Kościoła hierarchicznego popadli w ohydne grzechy, tak ta sama przebiegłość wykorzystuje zamieszanie związane z wieżą Babel, które ogarnęło zsekularyzowany świat, aby zaatakować każdego konsekrowanego w znaku Chrystusa, aby atakować każdego, kto jest poświęcony w znaku Chrystusa, aby wciągnąć go w bezkrytyczną aurę podejrzliwości i ogólnej winy.

7. Wypowiedzi kardynała Pella bezpośrednio po jego uwolnieniu są szlachetnym przykładem prawdy i pokory.

Z jednej strony unikał zajmowania centralnego miejsca. W rzeczywistości nie na próżno przedstawiał się jako symbol pełnego zwycięstwa nad oskarżycielami lub sędziami. Oskarżonego nie interesował sposób, w jaki Kościół katolicki potraktował przestępstwo pedofilii wśród duchowieństwa w ostatnich dziesięcioleciach, ale jego osobistej odpowiedzialności jako człowieka i jako księdza za straszne zbrodnie, o które został oskarżony. Z drugiej strony wyraził dobre życzenie, aby doznany ból nie był dodawany do bólu tych, którzy go oskarżali lub w jakiś sposób popierali i podżegali do jego potępienia.

Wreszcie, nie można przeoczyć tego, co najpiękniejsze. Emerytowany arcybiskup Sydney zachował wiarę. Najbardziej żywym pragnieniem, jakiemu dał wyraz zaraz po wyzwoleniu, była właśnie możliwość natychmiastowego odprawiania Mszy Świętej.