Musiałem tam być

Ks.Tomasz Rąpała

publikacja 11.01.2023 22:39

Świadectwo z pogrzebu papieża Benedykta

Papież Benedykt HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość Papież Benedykt

Tak się wszystko poskładało, że zaraz po ogłoszeniu daty pogrzebu papieża emeryta Benedykta XVI, w gorączce znikających biletów samolotowych do Rzymu, chyba jedynym jaki pozostał był lot z przesiadką w Monachium. Siedząc na lotnisku uświadomiłem sobie, że jest to ciekawy splot zdarzeń, bo przecież kardynał Joseph Ratzinger był biskupem tej właśnie diecezji. Miałem zatem chwilę czasu, żeby w tej tak bardzo ważnej dla mnie podróży do Rzymu przystanąć na chwilę i na tej monachijskiej ziemi.

Kiedy przybyłem już do Watykanu i zobaczyłem bazylikę św. Piotra w porannej mgle dziękowałem dobremu Bogu za dar życia tego wielkiego Papieża, Przyjaciela naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Uroczystości pogrzebowe przeżyłem bardzo głęboko, z wielkim wzruszeniem. Tego nie da się opisać, nawet nie próbuję. Tam trzeba było być, żeby wewnętrznie móc przeżyć rozstanie z człowiekiem, którego przecież osobiście nie spotkałem, a był i jest mi tak bardzo bliski… Uczestnictwo w pogrzebie Benedykta XVI to dla mnie wielki zaszczyt i łaska! Są takie wydarzenia, w których trzeba po prostu uczestniczyć, trzeba zrobić wszystko, żeby BYĆ. To tak jakby odszedł ktoś z najbliższej rodziny... Teraz rozumiem jeszcze bardziej czym jest więź w tajemnicy wiary, w tajemnicy miłości naszego PANA Jezusa Chrystusa. W tej więzi spotykamy się sercami.

Benedykt XVI był i jest dla mnie przede wszystkim przewodnikiem w wierze jako bliskiej relacji z Chrystusem. Wiele mówił o religijności jako spotkaniu. Jest dla mnie niedościgłym wzorem kapłana oddanego Jezusowi bez reszty, kapłana, który w centrum doświadczenia postawił osobę Jezusa Chrystusa i przez to buduje Kościół – Ciało Chrystusa i nie może Go niszczyć przez własną deprawację. Był, jest i zawsze będzie dla mnie przykładem miłości Kościoła, który należy do Chrystusa a nie do nas. Benedykt XVI uczy mnie słuchania słowa Bożego i odpowiadania na nie. Tylko wtedy mogę iść za Panem a nie za własnymi poglądami, które tracą jakiekolwiek znaczenie. Uczy mnie, że jedyną Prawdą jest Chrystus, Prawdą, którą się medytuje a nie nad którą się dywaguje. W Prawdzie się żyje a nie przeprowadza się nad nią eksperymenty. Medytacja bowiem prowadzi do uwielbienia Jezusa a dywagacja do tworzenia prywatnych folwarków pod emblematem „Kościół”. Uczy mnie wreszcie, że wiara żywa jest wiarygodna w czasie obecnego „szarego pragmatyzmu kościelnej codzienności, gdzie wszystko wydaje się, że idzie dobrze przy czym mamy do czynienia z wiarą, która umiera” – jak mawiał Joseph Ratzinger.

Kiedy zobaczyłem na własne oczy trumnę z ciałem ukochanego Benedykta XVI, znikającą za kotarą  drzwi bazyliki Piotrowej, moje oczy obmyły łzy wdzięczności za Pasterza, któremu bardzo wiele w życiu zawdzięczam. Jego życie jest strumieniem światła podczas zamglonych dni naszych czasów, także w Kościele. To światło będzie świecić coraz mocniej w sercach tych, którzy powrócą do Jego nauczania i świadectwa głębokiej wiary, która nie lęka się wilków. Nauka, którą głosił z mocą proroka będzie rozświetlała Kościół, w którym jest wiele grzechu, samouwielbienia i celebrowania siebie zostawiając Chrystusa na marginesie.

Długie życie Benedykta XVI było życiem człowieka prawdziwie spełnionego, wewnętrznie radosnego, starca o ufnej wierze dziecka zapatrzonego w oblicze dobrego Boga. Ostatnie słowa usłyszane przez pielęgniarza podsumowują wszystko co napisał i czym żył: „Panie, kocham Cię”. To jest potwierdzenie dla Kogo żył Benedykt XVI. Teologiczny Mozart, który żył liturgią głosił, że w niej „rozgrywa się przyszłość świata i Kościoła” - pozostanie dla mnie na zawsze świadkiem osoby Jezusa Chrystusa, w którego objęciach był i już będzie na wieki.

Dziękuję dobremu Bogu, że żyję w czasach pontyfikatu wielkiego papieża Benedykta XVI, a potem Jego cichej modlitwy niedaleko bazyliki Piotrowej. Do końca mojego życia będę zgłębiał Jego pasję miłości osoby Jezusa Chrystusa – jedynej Drogi, Prawdy i Życia a także Kościoła katolickiego, któremu ukazał na nowo, że jego centrum jest Chrystus Ukrzyżowany i Zmartwychwstały. I tego się trzymajmy!

    OJCZE ŚWIĘTY BENEDYKCIE XVI – DZIĘKUJĘ!