Przychodzi ksiądz do mieszkania

Franciszek Kucharczak

GN 1/2023 |

publikacja 05.01.2023 00:00

Samo spotkanie to już dużo. A do tego jeszcze modlitwa i błogosławieństwo. Czemu z tego rezygnować?

W niektórych parafiach kolęda zaczyna się długo przed Bożym Narodzeniem, czasem nawet przed Adwentem. W niektórych parafiach kolęda zaczyna się długo przed Bożym Narodzeniem, czasem nawet przed Adwentem.
Romek Koszowski /foto gość

Jakieś siedem lat temu ksiądz Łukasz Waśko chodził po kolędzie w dzielnicy domków jednorodzinnych w dużej toruńskiej parafii. Przed jednym z nich, bardzo eleganckim, czekali ministranci. – W środku bardzo śmierdzi – powiedzieli. Ksiądz się zdziwił, bo zwykle nie komentowali takich rzeczy. Kiedy razem z chłopcami wszedł do środka, stwierdził, że rzeczywiście zapach nie należał do przyjemnych. Dom okazał się niemal zupełnie pusty, żadnych wykładzin, żadnych mebli. Jedynie na środku przestrzennego holu stał zwykły drewniany stół, a przy nim dwa krzesła. Przy stole czekał mężczyzna około 45-letni, zadbany, pachnący, w skrojonym na miarę garniturze. – Przywitaliśmy się i zanim rozpoczęliśmy modlitwę, ostrzegł mnie, że może pojawić się żona i zachowywać bardzo dziwnie, ale nie mam się bać – wspomina kapłan. I rzeczywiście w trakcie modlitwy rozległ się hałas. Do holu wbiegła na czworakach kobieta ubrana jedynie w halkę. Przyjrzała się obecnym z zainteresowaniem i, wciąż na czworakach, wybiegła z pomieszczenia.

Mężczyźni usiedli przy stole. – To była właśnie moja żona – wyjaśnił gospodarz. I opowiedział swoją historię. Otóż małżeństwo mieszkało tam już od kilkunastu lat. Z początku było normalnie, oboje zarabiali duże pieniądze. Ale w pewnym momencie żona zaczęła się dziwnie zachowywać. Lekarze zdiagnozowali zwapnienie mózgu. Zapowiedzieli, że stan neurologiczny i psychiczny będzie się pogarszał, aż do sytuacji, w której kobieta zacznie zachowywać się jak zwierzę. Ostatecznie ta choroba skończy się śmiercią. – Mam duże pieniądze. Stworzyłem w domu dla żony bezpieczne miejsce. Kiedy jestem w pracy, zajmują się nią opiekunki. Kiedy wracam, czuwam sam. Nie ma tu wykładzin ani za dużo mebli – żona w niekontrolowany sposób oddaje mocz, gdzie popadnie, stąd ten zapach. I tak tu razem żyjemy. Nie wiem, jak długo pożyje, ale cieszę się, że mieszkamy razem – uśmiechnął się smutno.

Ksiądz zamarł. Zdał sobie sprawę, jakiego formatu człowieka ma przed sobą. Po chwili otrząsnął się z szoku. Przeczuwał, co usłyszy, chciał jednak, żeby to wybrzmiało. – Tyle jest ośrodków, które zajęłyby się żoną. Ma pan pieniądze, mógłby jeździć po świecie. Dlaczego pan tego nie zrobi? – zapytał nieco prowokacyjnie.

Odpowiedź była krótka i przepotężna: – Bo ją kocham.

– Razem wybuchliśmy płaczem. Opowiadał mi o tym, jaką siłę w tej sytuacji znajduje w Bogu, w Jego słowie i na modlitwie. A ja uświadomiłem sobie, że siedzę obok świętego – zaświadcza duchowny.

Ewangelizacja po domach

Wizyty duszpasterskie, zwane kolędą, to kopalnia doświadczeń zarówno dla przychodzących, jak i przyjmujących. Nikt nie ma takich możliwości zetknięcia się z prywatnym życiem wielu ludzi jak ksiądz chodzący po kolędzie. Ma szansę spotkać bliźnich, ludzi czujących i przeżywających, cieszących się i cierpiących. Może skomunikować się na poziomie nie tylko formalnym, ale przede wszystkim duchowym, i – jak pokazuje powyższe świadectwo – nie tylko dawać, lecz i otrzymywać.

Wiele wskazuje na to, że pomimo zmieniających się warunków formuła kolędy wciąż jest pożyteczna i daje wyjątkowe możliwości duszpasterskie. Oczywiście najwięcej zależy tu od duszpasterzy, od tego, czy w kolędzie widzą okazję do niesienia Chrystusa, czy też kolejną robotę do zaliczenia. Dla ks. Emanuela Pietrygi, proboszcza parafii św. Jadwigi w Chorzowie, podstawowym walorem kolędy jest ewangelizacja. Nie stanowi dla niego problemu nieprzychylny klimat panujący wokół duchownych. – Kiedy pukamy od drzwi do drzwi, przyjmują nas ci, którzy czekają, którzy chodzą do kościoła, ale też ci, którzy rzadko tam zaglądają, a często najciekawsze rozmowy są z tymi, którzy są zaskoczeni – mówi z entuzjazmem. Ponadto podczas pandemii i obecnie wykorzystuje kolędę jako przestrzeń udzielania sakramentów. – W minionym roku udzieliłem sakramentu chorych ponad 40 osobom. To byli ludzie często uwięzieni ze względu na pandemię, wiele lat niekorzystający ze spowiedzi, więc spowiadam, namaszczam – tłumaczy. Podkreśla, że nade wszystko chodzi o możliwość spotkania się. – Osobisty kontakt to jest dziś w duszpasterstwie coś bezcennego – akcentuje kapłan. – Spotykam małżeństwa żyjące w niesakramentalnych związkach, z przeszkodą, więc mówię, jaka jest możliwość doprowadzenia do sakramentów. Kiedy spotykam osoby zaniedbane religijnie, podejmuję działania, które wynikają z tej sytuacji – wylicza.

Po prostu siejemy

Ojciec Rafał Kogut OFM także uważa, że kolęda jest szczególną szansą na spotkanie się z człowiekiem. – Kiedy pracowałem w Zabrzu, do kościoła chodziło około 30 proc. mieszkańców parafii, a kolędę przyjmowało około 60 proc. – wskazuje. On również dostrzega w kolędzie przede wszystkim okazję do ewangelizacji. Wiedziony tą myślą, zaangażował na swoich trasach kolędowych osoby świeckie. To było w niewielkiej parafii w Bytomiu. Wcześniej zostało to zapowiedziane w kościele, ale ponieważ większość do kościoła nie chodziło, to i tak ludzie byli zaskoczeni. – Ja głosiłem słowo Boże, a oni dawali świadectwo o swoim doświadczeniu Bożej miłości. Kiedy ja mówiłem, to ludzie nie bardzo słuchali, ale gdy mówili świeccy, wtedy tak – stwierdza. Dzięki temu powstawał klimat do modlitwy, podczas której franciszkanin z towarzyszącymi osobami zapraszali domowników do oddania życia Jezusowi.

Jaka jest skuteczność takich działań? Trudno to zmierzyć, ale cenne jest już samo poszukiwanie nowych dróg. Jedno tylko ziarno na pewno nie przyniesie plonu – to, które pozostaje w dłoni.

Na zaproszenie?

W warunkach popandemicznych, a także w obliczu kurczącej się liczby duchownych duszpasterze próbują jakoś poradzić sobie z organizacją kolędy. Wielu z nich wskazuje, że z powodu nadmiaru mieszkań do odwiedzenia brakuje czasu na rozmowę. W niektórych diecezjach wizyty duszpasterskie zaczynają się już długo przed Bożym Narodzeniem. Jednym z rozwiązań jest podzielenie kolędy na dwa lata.

Innym pomysłem jest kolęda „na zaproszenia”. Duszpasterze przychodzący tylko do tych, którzy ich zaprosili, unikają oskarżeń, że są intruzami, i innych nieprzyjemności, na jakie narażeni są dziś księża w przestrzeni pozakościelnej. Ta koncepcja jest jednak dość powszechnie krytykowana jako defensywna i pozbawiona elementu ewangelizacyjnego. Jeśli zaś ograniczymy się do tych, którzy zapraszają, skazujemy się na kurczące się z każdym rokiem grono jeszcze chodzących do kościoła. Inni przecież nie będą mieli nawet szansy usłyszeć, że należy wystosować jakieś zaproszenie.

Krytyka tego pomysłu płynie nie tylko od duchownych, ale także od wiernych.

„Kolęda u nas będzie się odbywała za zaproszeniami, które trzeba złożyć na tacy lub dostarczyć osobiście do księdza. Jestem parszywą owcą i nie będę zapraszał, bo uważam, że ksiądz ma jakieś obowiązki w stosunku do parafian i z jego inicjatywy powinno dojść do takiej wizyty” – napisał pan Jerzy w liście do redakcji. Dodał, że jeśli „poniżej godności księdza jest usłyszeć na progu »nie, dziękuję«, to nasuwa się jeden wniosek, że to ludek ma być pokorny, a dobrodziej należy do kolejnej kasty, która nie jest zwyczajna usłyszeć słowa odmowy”. Ta ostatnia uwaga, choć sformułowana zaczepnie, zawiera dość istotne pytanie: czy rzeczywiście lęk przed odrzuceniem powinien skłaniać uczniów Chrystusa do zamykania się w gronie życzliwych? Ewangelię należy głosić „w porę, nie w porę”. To nic, że dziś dominuje, jak się wydaje, „nie w porę”. Jeśli ludzie mają fałszywy obraz duchowieństwa i Kościoła, to czy jest lepszy sposób wyprowadzenia ich z błędu niż osobiste spotkanie i głęboka rozmowa? •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.