Ta zima to nasz krzyż, potrzebujemy Cyrenejczyków

Krzysztof Bronk, Izabela Tyras, Mariusz Krawiec SSP

VATICANNEWS.VA |

publikacja 04.12.2022 20:05

Jan Paweł II miał rację potępiając pewną formę naiwnego pacyfizmu. Jest niedopuszczalne, by część ukraińskiego terytorium została przyznana Moskwie – powiedział łaciński biskup Kijowa, zapytany o możliwość negocjacji z Rosją.

Ta zima to nasz krzyż, potrzebujemy Cyrenejczyków Henryk Przondziono / Foto Gość Ordynariusz Kijowa liczy na pomoc krajów zachodnich - że będą one dla jego ojczyzny prawdziwym Cyrenejczykiem.

Jak podkreślił bp Witalij Krywicki, pierwszym warunkiem rozpoczęcia negocjacji jest zawieszenie broni, zaprzestanie bombardowań na miasta i węzły strategiczne. Jego zdaniem trwające nieustannie ataki pokazują, że Rosja nie chce dialogu.

Ordynariusz Kijowa przyznał, że Ukraina boi się nadchodzącej zimy, kiedy temperatura spadnie do 10 czy 20 stopni poniżej zera. Jest to nasz krzyż, który musimy nieść w tym roku – mówi bp Krywicki, dodając, że liczy na pomoc krajów zachodnich, że będą one dla jego ojczyzny prawdziwym Cyrenejczykiem. W wywiadzie dla włoskiego dziennika Avvenire wspomniał m.in. o pomocy, która napływa z Caritas Polska, za pośrednictwem inicjatywy Rodzina Rodzinie. W ten sposób regularne wsparcie dociera już do 500 ukraińskich rodzin, które nie mają już środków do życia.

Zdaniem ordynariusza diecezji kijowsko-żytomierskiej ostatnie ataki na infrastrukturę energetyczną pokazały, jaka jest strategia Kremla. Rosji nie zależy na celach militarnych, lecz na tym, by zabijać ludzi, posługując się zarówno rakietami jak i mrozem, by zmusić ich do ucieczki i wyludnić ten kraj. Bp Krywicki uważa, że Rosjanie chcą powtórzyć to, co stało się z Ukrainą podczas sprowokowanej przez komunistów klęski głodu przed 90 laty. „Nie ma co ukrywać, boimy się zimy. Ale przetrwamy, jak już pokazaliśmy podczas tych 9 miesięcy wojny” – mówi kijowski biskup. Na jego polecenie wszystkie kościoły mają się wyposażyć w generatory prądu i piece, aby w razie potrzeby ludzie mogli znaleźć w nich schronienie, ogrzać się czy przygotować coś do jedzenia. „Bo bez prądu nie można gotować. Oznacza to, że skazuje się ludzi na śmierć głodową. To nieludzkie” – dodaje ukraiński hierarcha.

Zapytany, czy jest to wojna Putina czy Rosji, bp Krywicki przyznaje, że część rosyjskiego społeczeństwa jest przeciwna wojnie, jednakże większość popiera decyzje Kremla. Pod wpływem masowej kampanii dezinformacyjnej, ludzie nie wiedzą już, kto ma rację. Z drugiej strony Rosjanie nie szukają prawdy. Kijowski ordynariusz przypomina, że za czasów komunizmu słuchało się zachodnich rozgłośni, aby mieć alternatywę dla propagandy. Dziś Rosjanie powinni zrobić to samo.

Polska pamięta o cierpiących na Ukrainie: modlitwa i zbiórka funduszy
- Za naszą wschodnią granicą wciąż rozgrywa się dramat, mieszkańcy Ukrainy tracą swe domy, bliskich i siły do zmagania się z wojenną rzeczywistością, ale nie tracą ducha - mówił na Jasnej Górze ks. Leszek Kryża. Dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy episkopacie Polski modlitwą przed obliczem Maryi rozpoczął obchodzony w Polsce i wśród Polonii dzień modlitwy i pomocy materialnej dla Ukrainy. Uchodźcy dziękują za nasze wsparcie duchowe i materialne.

W rozważaniach apelowych ks. Kryża mówił, że Kościół na Wschodzie jest nam bliski z racji wspólnej historii-czasem trudnej i licznych wspólnych doświadczeń i musimy pamiętać na co narażeni byli wierzący w Chrystusa i to przez całe dziesięciolecia, jak wiele zamknięto i zniszczono świątyń, jak wielu kapłanów i świeckich oddało swoje życie za wierność Ewangelii i Polsce. I choć pomoc potrzebna jest w wielu miejscach to dziś nasze wsparcie musimy okazać Ukrainie, bo trwająca tam wojna nie tylko przynosi śmierć, rani żołnierzy i cywilów, ale powoduje również paraliż codziennego życia. „Wśród tych, którzy zostali wielu nie stać na wyremontowanie i odbudowę zniszczonego domu, a nawet kupno żywności czy artykułów pierwszej potrzeby – mówił ks. Kryża. –W tej sytuacji i w perspektywie rozpoczynającej się zimy, ludzie ci mogą liczyć jedynie na pomoc z zewnątrz. Spontaniczna reakcja Polaków była i jest pięknym świadectwem realnej pomocy człowiekowi w potrzebie”.

Ukraińcy podkreślają, że modlitwa daje im wielką nadzieję i podtrzymuje przy życiu. Nie ustają w podziękowaniach za wielkie wsparcie, także materialne: „dla nas to bardzo ważna sprawa, by prosić Matkę Bożą Jasnogórską o wsparcie ukraińskiego narodu. Każdy Ukrainiec, który teraz jest uchodźcą to najbardziej przytula się do serca Maryi. Dziękujemy Polakom za wsparcie, za pomoc, która dalej trwa. Wielkie podziękowanie polskiemu państwu, Kościołowi i ludziom, sto razy dziękujemy”.

W duchu wdzięczności za wyciągniętą dłoń, rzymskokatoliccy biskupi Ukrainy napisali list do każdego z nas – przypominał dyrektor Zespołu Pomocy, dodając, że dziś wierni Kościoła katolickiego na Wschodzie zanoszą modlitwę wdzięczności za wszystkich ofiarodawców i tym samym dokonuje się wzajemna wymiana, dając otrzymujemy a dzieląc się zyskujemy.

Orionistki pomagają samotnym matkom na wschodzie Ukrainy
Pomoc matkom, które w warunkach wojennych urodziły dzieci i nie mają teraz schronienia, jest misją prowadzonego przez siostry orionistki Domu Samotnej Matki w Korytyczu pod Charkowem. Po ewakuacji ośrodka na początku wojny, we wrześniu siostry powróciły na miejsce i służą nadal swoją pomocą.

Dom Samotnej Matki sióstr orionistek w Korotyczu powstał 15 lat temu. W chwili wybuchu wojny przebywały w nim 54 podopieczne, które w marcu b.r. znalazły schronienie w klasztorze sióstr niepokalanek w Jazłowcu na terenie archidiecezji lwowskiej. Siostry orionistki natomiast powróciły na miejsce. Mówi siostra Kamila Frydryszewska: „W tej chwili mieszka u nas około 30 osób. Właśnie ostatnio zabierałyśmy dwie mamy z domu porodowego. Tam zapytano nas, czy jesteśmy gotowe przyjmować jeszcze. Często się zdarza tak, że kobieta rodzi dziecko i okazuje się, że nie ma dokąd jej wypisać. Nie ma miejsca. Podjęliśmy tę współpracę i zobaczymy. Jesteśmy gotowe przyjmować jeszcze inne mamy”.

Funkcjonowanie Domu Samotnej Matki jest w tej chwili bardzo potrzebne i siostry liczą, że nie zbraknie im pomocy humanitarnej, potrzebnej do utrzymania ośrodka.