Wierzę w święty Kościół powszechny

Jakub Jałowiczor

GN 48/2022 |

publikacja 01.12.2022 00:00

Wiara w Kościół jest częścią katolickiego Credo. Jednak nieraz mają z nią problem nawet ci, którzy uważają się za wierzących w Boga.

Wierzę w święty Kościół powszechny roman koszowski /foto gość

Wierzyć w Kościół oznacza wierzyć w obecność Boga pośród nas – mówił bp Andrzej Czaja, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP, podczas debaty poświęconej nowemu programowi pastoralnemu. – Wierzyć w Kościół to zatem żyć bliskością Boga. Jeśli tak na to spojrzymy, to wiara w Kościół będzie konsekwencją wiary w Boga i jednocześnie sprawdzianem wiary w Boga – dodał. Jak tłumaczył, jeśli człowiek wierzy w Boga, to wierzy także w założony przez Niego Kościół, a jednocześnie wiara w Kościół pokazuje, że dana osoba wierzy w Boga. Stwierdził, że Kościół zasługuje na wiarę, domaga się jej i jest jej wart. Zasługuje dlatego, że nie jest dziełem ludzkim, ale Bożym, oznaczającym zjednoczenie Boga z ludźmi. Według bp. Czai Kościół zasługuje też, by wierzono jemu, bo jego Panem jest Jezus, a Kościół naucza w imieniu Boga. Ponadto Kościół domaga się wiary, bo jest rzeczywistością Bosko-ludzką. Jest zaś wart wiary, bo przekazuje zbawienie. – Kościół nie jest oczywiście źródłem zbawienia ani nie dysponuje zbawieniem, ale przekazuje zbawienie – powtórzył bp Andrzej Czaja.

Wielka apostazja

Hasło rozpoczętego w I niedzielę Adwentu nowego roku duszpasterskiego jest odpowiedzią na odchodzenie wiernych od Kościoła. W dzisiejszych czasach wiele osób deklarujących wiarę w Chrystusa ma problem z zaakceptowaniem założonej przez Niego wspólnoty. Przekonał się o tym Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, kiedy organizował spotkanie zatytułowane „Dlaczego wierzę w Kościół”.

– Od zaangażowanych katolików słyszałem: nie, jak jest taki temat, to nie przyjdziemy, bo my wierzymy w Boga Ojca i Chrystusa, a nie w Kościół – mówił. Tymczasem praktyka pokazuje, że zerwanie więzi z instytucjonalnym Kościołem zagraża wierze w Boga. Prof. Kaja Kaźmierska, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, zauważyła, że człowiek, który przestaje chodzić do kościoła, później na ogół zarzuca też praktykę modlitwy, a wreszcie przestaje deklarować się jako osoba wierząca. Zdaniem łódzkiej badaczki to zwykle dość długi proces. Kościelne skandale czy niedawne strajki kobiet były tylko katalizatorami procesów, które zaczęły się znacznie wcześniej. – Wiary nie traci się z dnia na dzień i z Kościoła też nie wychodzi się z dnia na dzień, poza specjalnymi okolicznościami – twierdzi socjolog. Z wielu badań wynika, że problemy zaczęły się co najmniej w latach 90. ub. wieku, ale wtedy ich nie zauważano. – Wydawało nam się, że suchą stopą przeszliśmy przez najbardziej newralgiczny moment transformacji – oceniła prof. Kaźmierska.

30 lat temu wskaźniki takie jak liczba osób uczestniczących w niedzielnej Mszy św., przystępujących do sakramentów i deklarujących wiarę były wysokie, zwłaszcza w porównaniu z Europą Zachodnią. Jednocześnie już wtedy w badaniach socjologicznych można było zauważyć narastający kryzys. Odsetek Polaków uznających poszczególne zasady wiary, nauki moralnej Kościoła, ale też np. modlących się z Pismem Świętym powinien był być dzwonkiem ostrzegawczym. – Już w latach 90. było widać, że wiara jest budowana na piasku, a nie na skale – uważa prof. Kaźmierska.

Kryzys wiary

Niedawny raport CBOS, oparty na badaniach przeprowadzonych w czerwcu i lipcu 2022 r. (oraz danych z ostatnich dekad), wskazuje, że przyczyną opuszczenia Kościoła częściej jest utrata wiary niż np. zgorszenie skandalami. 17 proc. ankietowanych stwierdziło, że odeszło, bo nie widziało potrzeby bycia w Kościele, 11 proc. wskazało wprost na brak wiary, 6 proc. uznało chodzenie do świątyni za stratę czasu. Wśród badanych, których odpowiedzi można zbiorczo uznać za różne przypadki zgorszenia Kościołem, najwięcej – czyli 10 proc. – ogólnie krytykowało zachowanie księży, np. arogancję, 5 proc. mówiło o skandalach pedofilskich, po 4 proc. o chciwości lub hipokryzji, a głośna 10–15 lat temu kwestia lustracji nie pojawiła się już w ogóle. Zdecydowanie więcej jest tych, którzy porzucili praktyki religijne – to 85 proc. ankietowanych – niż ludzi, którzy nigdy nie byli związani z Kościołem.

Takie wyniki potwierdzają opinię, że odchodzenie Polaków z Kościoła nie wynika zwykle z nagłych zjawisk. W ostatnich latach nie widzieliśmy gwałtownego spadku religijności Polaków (choć zdarzały się tąpnięcia dotyczące poszczególnych praktyk – np. po emisji filmu „Tylko nie mów nikomu” z roku na rok spadła liczba kandydatów do seminariów). Za to stopniowe odchodzenie Polaków od Kościoła widać od wielu lat. Od 1992 r. do 2022 odsetek osób dorosłych określających się jako wierzący spadł z 94 proc. do 84 proc., praktykujących regularnie (raz w tygodniu lub częściej) z prawie 70 proc. do niecałych 42 proc. Premiera dokumentu o pedofilach albo apostazja znanego piosenkarza to wydarzenia przyciągające uwagę mediów i w dłuższej perspektywie mogące wpływać na ludzkie wybory, ale utrata wiary to efekt problemów odkładających się w dłuższym czasie. Badanie CBOS nie wskazuje ich wprost, ale może chodzić np. o słaby przekaz wiary w rodzinach, brak poczucia wspólnoty w masowych parafiach czy szeroko rozumiany wpływ współczesnej kultury. Skutkiem zjawisk narastających co najmniej od początku transformacji ustrojowej jest też, zauważalna gołym okiem, różnica między relacją z Kościołem przeciętnych Polaków w wieku średnim lub starszym a tych, którzy mają mniej niż 40 lat (chodzi także o osoby bardzo młode). 4 lata temu amerykańska firma badawcza Pew Research Center porównała religijność ludzi przed czterdziestką i po czterdziestce w 108 państwach na całym świecie. Niemal wszędzie młodsze osoby okazały się mniej religijne (np. rzadziej chodzą na Msze św.), ale nigdzie na świecie różnica nie jest tak duża jak w Polsce. Zatem po raz pierwszy naszemu społeczeństwu grozi zanik międzypokoleniowego przekazu wiary, wynikającej choćby jedynie z tradycji.

Reforma i odnowa

Jak należy reagować na odpływ ludzi ze świątyń? Biskup Andrzej Czaja przestrzegał przed chęcią reformowania Kościoła. Jak zauważył, w XV w. próba przywrócenia tego, co działo się w lepszym dla Kościoła XIII w., nie skończyła się dobrze. Dziś zdarzają się podobne próby. – Pojawia się też pokusa, by kształtować Kościół na miarę czasów. To ujawnia się choćby w Drodze Synodalnej typu niemieckiego – mówił i wyjaśniał, że chodzi o zmianę, u której podstaw jest ludzki pomysł, a nie to, co objawił Bóg. – Kryterium może być tylko jedno: Ewangelia – podsumował kwestię odnowy przewodniczący komisji ds. duszpasterstwa.

Zatem nawet jeśli przeprowadzono by jakąś reformę instytucjonalną albo zmieniono język komunikacji duchownych z wiernymi, to chodzi przede wszystkim o nawrócenie ludzi. – Jeśli mówimy o nawróceniu Kościoła, trzeba zaczynać od pojedynczego człowieka, nawrócenie zawsze tak się zaczyna – uważa Katarzyna Łukomska, odpowiedzialna za wspólnoty Chemin Neuf w Polsce. – Nic się nie zmieni w Kościele, jeśli nie zmieni się pojedynczy człowiek. •

Dlaczego wierzę w Kościół?

GN 48/2022 DODANE 01.12.2022 AKTUALIZACJA 02.12.2022

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.