Zbudował „bramę do nieba”

Edward Kabiesz

GN 45/2022 |

publikacja 10.11.2022 00:00

Czy Justo Gallego Martinez był szaleńcem czy kimś, kto realizował swoje powołanie?

Gallego wszystko wymyślał sam, nie szkicował  planów, używał technik,  które budzą podziw fachowców. Krakowski Festiwal Filmowy Gallego wszystko wymyślał sam, nie szkicował planów, używał technik, które budzą podziw fachowców.

Niektórzy uważali go za wariata, inni za geniusza. W jaki sposób mógł, nie posiadając żadnego wykształcenia, z niewielką pomocą innych postawić tak ogromną budowlę? Władze miejskie zwracają uwagę, że obiekt nie ma odpowiednich certyfikatów bezpieczeństwa i został zbudowany bez zezwolenia. Faktem jest jednak, że jego kopuły przetrwały wichury, które spowodowały poważne zniszczenia w okolicznych budynkach, a w czasie budowy tej „samowolki” nie doszło do żadnego wypadku.

Oto jest dom Boży

Pełnometrażowy film „Katedra” słowackiego reżysera Denisa Dobrovody nie jest jedynym poświęconym niezwykłej postaci Justo Gallego Martineza, budowniczego katedry w Mejorada del Campo, niedaleko Madrytu. Na przestrzeni lat powstało ich sporo, jednak film Dobrovody jest wyjątkowy, bo opowiada tę niesamowitą historię od początku, czyli od lat 60. XX w., aż do chwili, kiedy umierający budowniczy katedry musi zdecydować, kto ma zająć się jego spuścizną. Reżyser, oprócz zdjęć nakręconych współcześnie, wykorzystał archiwalne materiały filmowe realizowane w różnych fazach budowy.

Film stara się znaleźć odpowiedź na pytanie, kim naprawdę był budowniczy katedry i co nim kierowało. Musimy sami odpowiedzieć sobie na to pytanie, słuchając wypowiedzi bohatera filmu, jego znajomych i osób w jakiś sposób z budową związanych, w tym przedstawicieli władz miejskich i diecezji.

Czym dla współczesnego zlaicyzowanego społeczeństwa jest katedra? Czy tylko zabytkiem, pomnikiem przeszłości? Jakimi przesłankami kierowali się budowniczowie średniowiecznych katedr? „Przesłanie, jakie niesie w sobie katedra średniowieczna, było proste i oczywiste dla każdego, dające się streścić w biblijnym stwierdzeniu: »Oto jest dom Boży i brama do nieba«. To, co było jednak oczywiste dla chrześcijan wieków średnich, nie jest już takie proste do odczytania dla coraz bardziej zlaicyzowanych Europejczyków” – przypominają Maciej Kowalewski i Debora Kowalewska OP w artykule poświęconym dawnym i współczesnym katedrom. Czy Gallego znał motywacje średniowiecznych budowniczych? Po obejrzeniu filmu możemy założyć, że raczej nie, ale jego pobudki idealnie się z nimi pokrywały.

Pytano go często, dlaczego zaczął budować katedrę. „To naturalne. Nie mogłem być mnichem, ale mogłem coś zrobić dla Stwórcy. Jeżeli wierzę, muszę oddać Mu cześć w ten czy inny sposób. Kościoły skierowane są w stronę Jerozolimy. Zrobiłem pomiary i rozpocząłem przygotowania” – mówi w filmie. „12 października 1961 roku rozpocząłem budowę. Miałem wszystko przemyślane, ale nie na podstawie książek, bo tam jest dużo błędów. Jestem przede wszystkim praktykiem”.

Idę zbudować katedrę

Kiedy po raz pierwszy szedł z narzędziami na plac budowy, panował upał, temperatura przekraczała 40 stopni. „Dokąd idziesz?” – pytali go napotkani w drodze mężczyźni. „Idę zbudować katedrę” – odpowiadał.

Z rozmów zamieszczonych w filmie wynika, że nikt nie wierzył w realizację tego planu. Gallego Martineza brano za ogarniętego obsesją szaleńca. Jak to? Niewykształcony, prosty wieśniak porywa się samodzielnie na budowę obiektu, do którego realizacji potrzeba planów, obliczeń i wielu fachowców z różnych dziedzin. A on przecież nigdy nie zajmował się nawet murarką. „To nie może się udać, bo wymaga przecież ogromnych pieniędzy” – mówili ludzie. Mnożyły się też wątpliwości co do jego intencji. Trudno się dziwić, bo część tych obaw wynikała z racjonalnych przesłanek. Przecież Justo Gallego nie ukończył nawet szkoły podstawowej. Nie z własnej winy. Urodził się w 1925 roku, ale po śmierci ojca przerwał naukę, bo jako dwunastolatek musiał wziąć odpowiedzialność za rodzinę. „Ciężko pracował z bratem na gospodarstwie” – wspomina w filmie Carmen, jego siostra. Jako młody człowiek wstąpił do zakonu trapistów, ale w 1961 roku, zanim przyjął śluby wieczyste, opuścił zakon. „Tak zagłosowało zgromadzenie. Musiałem się podporządkować tej decyzji” – wyjaśnia powody opuszczenia klasztoru. „Wróciłem do domu i tu dalej wypełniam swoje powołanie. Po powrocie codziennie chodziłem na Mszę”. Justo Gallego Martinez zdawał sobie sprawę, że ludzie go nie rozumieją i uważają za oderwanego od rzeczywistości dziwaka. „Ja poszukuję prawdy, niezależnie od wszelkich trudności. Bardzo dużo rozmyślam i poszukuję prawdy. Urodziłem się, by być świadkiem prawdy. Nic innego poza tym nie ma sensu. Teraz ludzie szybko się nudzą. Nie myślą o sprawach duchowych. Wiem, że do wszystkiego podchodzę może zbyt przesadnie. Dlatego mówią, że jestem szalony. Inni, że próżny. Nie mają racji. Ludzie mają dobre intencje, ale nie potrafią ich wcielić w życie. Ja jestem inny. Realizuję je na tyle, na ile mogę” – tłumaczy.

Nie chciał sławy

Film Dobrovody obrazuje kolejne etapy trwającej 60 lat budowy, a także dyskusje, jakie toczyły się wokół niej i bohatera filmu. Sceptyków w odniesieniu do realizowanego przez niego uparcie projektu było wielu, ale byli też ludzie, którzy z różnych powodów mu pomagali. „Powinien żyć w innym miejscu. Tu nie otrzymuje wsparcia, jakie by mu się należało. Wielu ludzi, którym przekazał ziemię, nigdy mu nie pomagało. Często go oszukiwano, przez co stracił dużo pieniędzy” – podkreśla Angel Lopez, który przez ponad 20 lat wspierał Gallego Martineza.

„Szaleniec od katedry” budował ogromny gmach z własnych środków. Można też powiedzieć, że był ekologiem praktykiem. Wznosząc katedrę, korzystał w dużej mierze z odpadków, potrafił wykorzystać każdy wyrzucony przez ludzi materiał. Znalazł nawet, co widzimy w filmie, zastosowanie dla starych piłeczek pingpongowych.

Przedsięwzięcie Gallego Martineza przez wiele lat było lokalną ciekawostką, nie przyciągało szerszej uwagi. Do czasu. Przełomowym wydarzeniem okazała się reklama zrealizowana dla Coca-Coli, która wprowadzała na rynek nowy produkt. Gallego długo nie chciał się zgodzić na propozycję firmy. „Ten człowiek nie chciał zarobić pieniędzy. Nie chciał być sławny. Mówiłem, że chcę mu zapłacić jak najlepszym graczom Barcelony czy Realu Madryt. Udało nam się go przekonać dopiero argumentem, że pomoże to jego projektowi” – mówi jeden z dyrektorów firmy i dodaje: „Po trzech miesiącach kampanie reklamowe idą w zapomnienie. Natomiast to, że ludzie wciąż pamiętają Justa, było czymś wyjątkowym”. Po wyemitowaniu reklamy budowa zyskała miliony fanów na całym świecie, a do Mejorada del Campo zaczęły przyjeżdżać tysiące turystów. Gallego nie był na to przygotowany, zawsze unikał rozgłosu, taka sytuacja go frustrowała. Zaczął pracować w miejscach bardziej wyizolowanych, gdzie nie musiał odpowiadać na pytania turystów.

W końcowych scenach filmu, kiedy ponad 90-letni Gallego nie opuszcza już łóżka, na plan pierwszy wysuwa się problem przyszłości katedry. Tym bardziej że ani władze lokalne, ani diecezja nie wyrażają chęci przejęcia na własność nielegalnie postawionej budowli. Justo Gallego umiera w wieku 96 lat. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.