Tajny szambelan

Agata Puścikowska

GN 45/2022 |

publikacja 10.11.2022 00:00

Ksiądz Antoni – nieznany kapłan, świadek dziejowych zawieruch i walk o niepodległość.

Ksiądz Antoni Skalski  (1878–1953). Ksiądz Antoni Skalski (1878–1953).
Archiwum Rodziny Skalskich

Długo nie opowiadał, co przeżył podczas swojej posługi i uwięzienia w ZSRR. Potem, w powojennej Polsce, też lepiej było milczeć i ufać wyłącznie najbliższym. Niewiele więc brakowało, by piękna, choć dramatyczna historia życia ks. Antoniego Skalskiego, symbolicznie ukazująca drogę wielu kapłanów – Polaków i patriotów – zaginęła bezpowrotnie. I nawet mieszkańcy Białowieży, gdzie pracował pod koniec życia, do niedawna niewiele wiedzieli o swoim proboszczu. 13 listopada mija 69 lat od jego śmierci.

– W ludzkiej pamięci zachował się jako człowiek wielkiej dobroci. Jednak o swoich doświadczeniach w sowieckich więzieniach nie mówił nic. Dopiero w ostatnich latach, gdy szukaliśmy dokumentów z okazji nadchodzącego stulecia parafii, odkryliśmy jego historię – mówi prof. Bogumiła Jędrzejewska z Białowieskiego Stowarzyszenia Dziedzictwa Puszczy. – Poznaliśmy wiele szczegółów z życia naszego dawnego proboszcza i mamy nadzieję, że uda się znaleźć ich jeszcze więcej.

Herbu Suchekomnaty

Antoni Skalski urodził się 26 czerwca 1878 r. na Podolu, we wsi Sawczyna, w polskiej rodzinie szlacheckiej herbu Suchekomnaty. Ojciec Antoniego był dzierżawcą majątku Łabuszna, gdzie też mieszkała wielodzietna rodzina Skalskich. Ówczesne Podole było bardzo zróżnicowane pod względem etnicznym i religijnym. Żyli tam wówczas Polacy, Rusini, Rosjanie, Ormianie, Żydzi, Karaimowie, a nawet nieliczni Tatarzy.

W wieku 10 lat Antoni rozpoczął naukę w Gimnazjum Klasycznym w Niemirowie na Podolu, a w wieku 18 lat wstąpił do Seminarium Duchownego w Żytomierzu. W czerwcu 1901 r. został wyświęcony na kapłana przez abp. Bolesława Hieronima Kłopotowskiego. Po święceniach krótko pracował jako wikary w Zwiahlu i w katedrze w Żytomierzu. Następnie został proboszczem parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Kodymie. – Był tam proboszczem aż 25 lat. Do 1917 r. mimo trwającej wojny życie toczyło się tam w miarę normalnie. Jednak od końca 1918 r. zaczęły się aresztowania i mordy ludności polskiej – opowiada prof. Jędrzejewska. – Po pokoju ryskim w marcu 1921 r., kończącym wojnę polsko-bolszewicką, stało się jasne, że ziemie te pozostaną w ZSRR. Polacy masowo uchodzili do odrodzonej Polski. Część rodziny Skalskich została…

W 1921 r. w diecezji kamienieckiej w granicach Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej żyło 300 tysięcy katolików, było 110 kościołów, a pracowało zaledwie 40 księży. Jednym z nich był ks. Antoni. Wskutek starań ordynariusza diecezji kamienieckiej bp. Piotra Mańkowskiego został mianowany tajnym szambelanem papieża Piusa XI. – Być może wiązało się to nie tylko z prestiżem i godnością, ale też z powierzoną mu tajną misją dbania o lokalny Kościół. A już z pewnością ks. Skalski miał dużą swobodę podejmowania decyzji i działania na terenach pozbawianych kapłanów – mówi prof. Jędrzejewska.

Aresztowany

Tymczasem NKWD rozpoczęło bezwzględną walkę z religią, nazywaną przez władze „opium dla ludu”. Bolszewicy szczególnie obawiali się Kościoła katolickiego, uderzali najbardziej w duchownych − byli oni niemal nieustannie śledzeni, starano się ich zmusić do współpracy z reżimem, skłócić ze sobą. Znikali kapłani, aresztowani i oskarżani o działalność antypaństwową i działalność wywiadowczą na rzecz Polski.

Ksiądz Antoni przejmował obowiązki kolejnych duchownych. Obsługiwał m.in. parafie w Obodówce, Berszadzie, Miastkówce, położone w odległości od 35 do 45 km od Kodymy. W 1928 r. został mianowany proboszczem w Brajłowie koło Winnicy, gdzie zastąpił aresztowanego księdza. Niezmordowanie jeździł też do wiernych w Gniewaniu, Zmierzynce i Mieżyrowie.

– W swojej posłudze był bardzo ostrożny w słowach, nigdy nie poruszał tematów politycznych. Wiedział, że wystarczy jedna nieprzemyślana wypowiedź i kolejne kilka tysięcy katolików pozostanie bez kapłana – podkreśla prof. Jędrzejewska.

I tak go jednak aresztowano – 25 stycznia 1930 r. Początkowo był więziony w Winnicy, następnie w Kijowie, a 15 czerwca 1930 r. został przewieziony do więzienia w Charkowie. – Pod koniec lipca 1930 r. odbył się w Charkowie grupowy proces 30 Polaków, w tym 11 kapłanów. Wyrok zapadł 27 lipca. Ksiądz Skalski, podobnie jak większość sądzonych, otrzymał wyrok śmierci przez rozstrzelanie za „szpiegostwo na rzecz Polski i kontrrewolucję”. Jednak wyrok ten zamieniono na 10 lat łagrów i 5 lat utraty praw obywatelskich bez konfiskaty mienia – opowiada ks. Bogdan Popławski, obecny proboszcz parafii w Białowieży.

W charkowskim więzieniu ks. Skalski pozostawał jeszcze dwa miesiące, a 26 września został w grupie 10 księży wysłany do łagru w Kotłasie nad Dźwiną w obwodzie archangielskim. Okazało się jednak, że ta grupa została do Kotłasu wysłana… omyłkowo. Ot, sowiecka pomyłka biurokratyczna. Niebawem więc wszyscy zostali przewiezieni do tzw. politizolatora w Jarosławiu nad Wołgą – czyli bardzo ciężkiego więzienia GPU−NKWD dla więźniów politycznych. Panujące tam warunki były ekstremalnie trudne, a więźniowie izolowani byli nie tylko od świata zewnętrznego, ale i od siebie nawzajem. – Koszmarny mróz, warunki życia dramatyczne. Osadzeni nie mieli ani odpowiednich ubrań, ani tym bardziej butów. Ksiądz Antoni w krótkim czasie stracił w wyniku odmrożeń palce u nóg – dodaje ks. Bogdan.

Wymiana więźniów

Uwolnienie, niewątpliwie ratujące życie kapłana, przyszło niespodziewanie. W sierpniu 1932 r. w Moskwie podpisana została długo przygotowywana i negocjowana umowa o wymianie więźniów politycznych między ZSRR i Rzeczpospolitą Polską. – W wyniku negocjacji w połowie września 1932 r. na stacji kolejowej Stołpce [obecnie na Białorusi – przyp. aut.] na ówczesnej granicy polsko-sowieckiej doszło do wymiany: 40 agentów sowieckich i komunistów więzionych w Polsce wymieniono na 41 Polaków więzionych w Sowietach. Było wśród nich 17 księży, w tym nie tylko ks. Antoni, ale również jego stryjeczny brat, ks. inf. Teofil Skalski – mówi prof. Jędrzejewska.

Polakom − na życzenie strony polskiej − pozwolono z ZSRR zabrać ze sobą członków rodzin. Łącznie przyjechało więc do Polski 90 osób. Z ks. Antonim przybyła jego 72-letnia, mocno już schorowana matka Anastazja.

Przedwojenny „Ilustrowany Kurier Codzienny” tak opisuje moment wymiany jeńców: „Ze strony sowieckiej jest kilku oficerów w typowych »frygijkach« na głowie. Delegaci salutują się wzajemnie. (…) Natychmiast po podpisaniu protokołu konwój polski wyprowadza z wagonów komunistów. Mają dość rzadkie miny. Coś jakby niepewności i żalu… Głowy komunistów odwracają się, aby po raz ostatni rzucić spojrzenie na Polskę, którą opuszczają na zawsze. Ostatni znak. Pochód rusza.

Jednocześnie od strony bolszewickiej zbliża się pochód ludzkich cieni, znękanych strzępów życia, długo, straszliwie długo nękanego w podziemiach G.P.U. W oczy bije rażący kontrast między »tamtymi« a naszymi. »Tamci« mają nie tylko porządne ubranie i obuwie, ale także bagaże… Nasi? Okropne łachmany… żałosne ślady tego, co niegdyś było sutannami. Większość księży w ubraniach, a raczej w szczątkach ubrań cywilnych”.

Powrót do pracy

Stan zdrowia ks. Antoniego nie pozwalał na podjęcie pracy duszpasterskiej. Skierowano go więc najpierw na rekonwalescencję, odkarmienie i odpoczynek do klasztoru Sióstr Opatrzności Bożej w Dubnie koło Równego. Jednak już rok później napisał prośbę do abp. Romualda Jałbrzykowskiego, metropolity wileńskiego, o możliwość powrotu do pracy duszpasterskiej. Arcybiskup wyznaczył go na administratora parafii pw. Najświętszej Marii Panny Królowej Polski w Rogoźnicy Wielkiej koło Wołkowyska, do blisko 5 tys. wiernych. Ksiądz Skalski został prałatem.

– Jego historia, więzienie i trudy w więzieniu sowieckim były tam wówczas znane. Ludzie szanowali go i traktowali jak bohatera – mówi ks. Bogdan.

Dwa lata później, w marcu 1935 r., ks. prał. Antoni Skalski objął parafię św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Białowieży. – Przyjechał tu, aby zapoznać się z sytuacją, i… przestraszył się, że nie podoła – opowiada obecny proboszcz. – Nasza parafia była liczna i bardzo rozległa, obejmowała dużą część Puszczy Białowieskiej. Kościół był konsekrowany, ale w stanie surowym, jeszcze bez wieży, nieotynkowany z zewnątrz; nie miał dzwonów, organów, a wewnątrz na betonowej posadzce stały zwykłe ławki zbite z desek. Innymi słowy, ks. Skalskiego, którego zdrowie było przecież mocno nadwyrężone, czekał ogrom pracy. Napisał wówczas do abp. Jałbrzykowskiego: „Nie potrafiłbym wykończyć w Białowieży kościoła, który jeszcze bardzo dużo i długo wymaga wielkich wkładów i wielkiej umiejętności w jego wykończeniu”. I poprosił o pozostawienie go w Rogoźnicy.

Jednak rok później poczucie obowiązku wygrało z lękiem: postanowił sprostać wyzwaniu. Ponownie przybył do Białowieży w kwietniu 1936 r. Wspierany przez Komitet Budowy Kościoła kontynuował prace budowlane. Wypraszał wsparcie finansowe m.in. w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych czy Lasach Państwowych. W listach podkreślał rolę parafii w utrzymywaniu na tych terenach polskości. Pisał wprost, że Kościół, wiara, wspólnoty muszą bronić miejscowych robotników przed wpływem komunizmu. Zyskał wielki szacunek i miłość parafian. W 1938 r. prezydent Ignacy Mościcki odznaczył go Medalem Niepodległości. Jego parafia stała się centrum tętniącym życiem religijnym, kulturalnym, charytatywnym. – Skala jego działań i współpraca z wiernymi były na tamte czasy bezprecedensowe. Można chyba śmiało stwierdzić, że wspólnie stworzono pierwowzór współczesnego katolickiego fundrisingu – mówi pasjonatka lokalnej historii Anna Kulbacka. – Zbierano fundusze, budowa trwała aż do wybuchu wojny.

Jesienią 1939 r., kiedy planowano budowę wieży kościelnej, na Podlasie wkroczyła Armia Czerwona, a władzę objęła „Bolszewia” (tak ks. Antoni w listach zawsze nazywał ZSRR). Mimo to kapłan zdołał utrzymać czynną świątynię, zbudować wieżę i otynkować kościół z zewnątrz. Gdyby mu się to nie udało, nowe władze, jak zapowiedziały, zabrałyby kościół pod magazyn. – Jakim cudem tego dokonał? Może sprawiła to jego doskonała znajomość języka rosyjskiego, a może − jak wspominali starsi parafianie − fakt, iż sprytnie opowiedział sowieckiemu komisarzowi historię o tym, jak jego matka Anastazja podczas rewolucji w Rosji… ukryła grupę bolszewików, ratując im życie przed „białymi”? – zastanawia się Anna Kulbacka.

Tragedia obu okupacji, sowieckiej i niemieckiej, boleśnie dotknęła jednak parafian ks. Antoniego. Tylko jednej nocy, z 9 na 10 lutego 1940 r., z Białowieży wyruszył na Syberię pociąg towarowy, który wywiózł blisko 1500 osób. Większość z nich stanowili parafianie białowieskiego kościoła. A wywózek było potem więcej. Niemiecka okupacja to natomiast masowe egzekucje ludności cywilnej w żwirowniach Puszczy Białowieskiej i wysiedlenie z Białowieży do Białegostoku 100 rodzin do opustoszałych pożydowskich mieszkań. – Niemieckie władze okupacyjne wyrzuciły ks. Skalskiego z plebanii, którą zajął Amtkommissariat. Kapłan zamieszkał w drewnianym domku naprzeciwko kościoła – opowiada ks. Bogdan. – Ale cały czas udawało mu się prowadzić duszpasterstwo.

Tymczasem koniec wojny nie przyniósł wyzwolenia, co stanowiło ogromny ból dla kapłana. Doskonale wiedział, czym jest komunizm. Nowa granica polsko-sowiecka odcięła cztery piąte obszaru parafii i aż 11 z 14 należących do niej przed wojną wiosek. W 1948 r. w sprawozdaniu do kurii w Białymstoku ks. Antoni napisał o „znikomej liczbie 400 parafian” (w 1939 r. było ich blisko 4 tysiące!) i grobach wielu ludzi „pomordowanych przez Niemców”. Mieszkańcy, szczególnie kobiety i dzieci, cierpieli biedę. Ksiądz Skalski w najbardziej subtelny i dyskretny sposób pomagał rodzinom, co starsi parafianie pamiętają do dziś.

Po wojnie kapłana spotkała tragedia osobista. W 1947 r. wrócił do Polski jego bratanek, Stanisław Skalski. Był legendarnym asem lotnictwa, pilotem Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie i Królewskich Sił Powietrznych (RAF-u). Był bohaterem Bitwy o Anglię, walk w Europie Zachodniej i Afryce Północnej. Nie chciał pozostawać na obczyźnie. – Wkrótce po powrocie Stanisław Skalski został przez władze stalinowskie w Polsce aresztowany i oskarżony o zdradę. W kwietniu 1950 r. skazano go na śmierć. Jego ojciec na wieść o wyroku śmierci swego jedynego dziecka zmarł na atak serca. To wszystko było wyjątkowo trudne dla starszego już ks. Antoniego. Wyrok Stanisława zamieniono ostatecznie na dożywocie; był przetrzymywany w Zakładzie Karnym w Rawiczu. Został uwolniony i zrehabilitowany dopiero w 1956 r. – mówi prof. Jędrzejewska. Jednak jego stryj już tego nie doczekał. Zmarł 13 listopada 1953 r. Został pochowany przy białowieskim kościele, obok grobu swojej matki Anastazji i brata Szymona.

Ważna pamięć

Dopiero po wielu latach, w 1991 r., władze Ukrainy unieważniły wyrok Sądu Najwyższego GPU USRR wobec ks. Antoniego Skalskiego i pozostałych Polaków sądzonych w procesie z 1930 r. Natomiast w 2020 r., w kościółku katolickim pw. Przemienienia Pańskiego w Kodymie na Ukrainie, poświęcono dzwon jego imienia.

Jako symbol triumfu wolności nad zniewoleniem komunistycznym można potraktować fakt, że 8 grudnia 1991 r. w pałacyku myśliwskim zbudowanym dla Chruszczowa w Wiskulach na obecnej Białorusi rozwiązano ZSRR. Wiskule przed wojną należały do parafii ks. Skalskiego… – Musimy przywracać pamięć o nieznanych bohaterach, w tym właśnie kapłanach: ciężko doświadczonych, kochających Boga i ojczyznę, pracowitych i oddanych wiernym. Mogą stanowić dla nas, współczesnych, inspirację i wzór do naśladowania – podkreśla prof. Jędrzejewska. – Szukanie informacji o takich ludziach to nasza powinność. Jestem pewna, że w wielu miejscowościach cisi, wielcy bohaterowie naszej niepodległości czekają na odkrycie i pokazanie światu. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.