Pozłacane naczynia gliniane

Franciszek Kucharczak

GN 38/2022 |

publikacja 22.09.2022 00:00

Jeśli klerykalizm jest dążeniem do zdobycia lub utrzymania nadzwyczajnej pozycji duchownych w świecie, to każdy ksiądz powinien być antyklerykałem.

Pozłacane  naczynia gliniane istockphoto

Gdy Piotr Kozioł, jeden z głównych bohaterów popularnego serialu „Ranczo”, został biskupem, zwierzył się dotychczasowym wikarym ze swojego największego problemu: „Najgorsze, że teraz zawsze muszę mieć rację”. Czy to powszechne doświadczenie biskupów, nie wiadomo, panuje jednak stereotyp, zgodnie z którym hierarchowie Kościoła są wyniośli i nawet gdy nie odprawiają Mszy, to i tak celebrują – swoją godność. Znają się na wszystkim i wszystko, co powiedzą, czynią dogmatem.

Kto zna biskupów osobiście, ten wie, że to często krzywdzące uogólnienie, z którym wielu z nich szczerze usiłuje zerwać. Jednak nie tylko od nich to zależy, bo na taki wizerunek duchownych, nie tylko biskupów, pracują i sami duchowni, i świeccy. Niektórzy okazują kapłanom szacunek graniczący z kultem, pełen nabożnej uniżoności, czasem szczery, ale najczęściej wynikający z przyjętej konwencji: bo tak trzeba. Skwapliwe potakiwanie, nadskakiwanie, usłużne ustępowanie, służalczy śmiech z każdego nawet beznadziejnego żartu – i tak dzień w dzień, z rozmowy na rozmowę, ze spotkania na spotkanie, z wizytacji na wizytację. Trzeba być gigantem pokory, żeby w takich warunkach przynajmniej w głębi serca nie uwierzyć w swoją nadzwyczajność.

Ten model jakoś do tej pory funkcjonował, ale czasy się zmieniają i Kościół musi zmieniać środki wyrazu, stosownie do wrażliwości współczesnych. I nie chodzi tylko o kwestie wizerunkowe. Nie to jest największym problemem, że te wszystkie „ekscelencje” i „eminencje” to anachronizm, a czołobitność denerwuje normalnych ludzi i razi sztucznością. Nie w tym rzecz, że wielkoksiążęcy styl życia niektórych duchownych jest dziś po prostu śmieszny. Najgorsze jest to, że „klerykalizm powoli gasi proroczy ogień, z którym cały Kościół ma dawać świadectwo”. To słowa papieża Franciszka – jedne z wielu ostrych, jakie wymierzył w klerykalizm.

Skoro urzędujący następca św. Piotra upatruje w tym zjawisku tak poważnego wroga, to my, katolicy, nie powinniśmy tego lekceważyć. Tym bardziej że wszyscy za to zjawisko odpowiadamy.

To szkodzi

„Encyklopedia katolicka” określa klerykalizm jako postawę akcentującą „uprzywilejowaną pozycję duchowieństwa jako grupy społecznej w relacjach ze światem. W relacjach wewnątrzkościelnych jest wyrazem niedowartościowania laikatu w realizacji jego powołania w ramach autonomii ziemskich rzeczywistości”.

Definicja ta nie wyczerpuje, rzecz jasna, wszystkich aspektów klerykalizmu, ale pokazuje go jako rzeczywistość niepożądaną. Widać to było wyraźnie już w XIX wieku, gdy odziedziczony po czasach feudalizmu sojusz tronu z ołtarzem stawał się nieznośnym obciążeniem przede wszystkim dla ołtarza. Szczególnie boleśnie odczuwali to obywatele Państwa Kościelnego, w którym duchowni decydowali praktycznie o całości życia społecznego, politycznego i kulturalnego. Świecka władza księży jakoś wcale nie okazała się lepsza od tej, jaką sprawowano w sąsiednich państwach, za to wszelkie jej mankamenty bezpośrednio szły na konto Kościoła.

Kościół – trzeba to przyznać – wyciągnął z tego wnioski, zakazując duchownym przyjmowania publicznych urzędów, z którymi łączy się udział w wykonywaniu władzy świeckiej, nie mogą też uczestniczyć w działalności partii politycznych. Warto pamiętać, że dzieje się to z inicjatywy samego Kościoła, księża bowiem z punktu widzenia prawa świeckiego mają pełne prawo aktywnego uczestniczenia w polityce, łącznie z możliwością zasiadania w parlamencie i brania udziału w rządach.

Takie postawienie sprawy ograniczyło negatywne oddziaływanie klerykalizmu, jednak go całkiem nie usunęło. Papież Franciszek wskazuje na jego szkodliwość wewnątrz samego Kościoła. Zmniejszeniu tego problemu ma służyć m.in. reforma Kurii Rzymskiej, jaka dokonała się za sprawą Konstytucji apostolskiej Praedicate Evangelium. Dzięki niej świeccy otrzymali dostęp do funkcji zarezerwowanych dotychczas tylko dla duchownych. „Papież, biskupi i inni wyświęceni szafarze nie są jedynymi ewangelizatorami w Kościele” – przypomina w dokumencie Franciszek, wskazując, że „każdy chrześcijanin, na mocy chrztu, jest uczniem-misjonarzem »w takiej mierze, w jakiej spotkał się z miłością Boga w Chrystusie Jezusie«”. Jak zauważa, reforma Kurii „musi zatem przewidywać zaangażowanie świeckich kobiet i mężczyzn, także na stanowiskach kierowniczych i odpowiedzialnych”. Obecność i udział świeckich są istotne również dlatego, że „współpracują dla dobra całego Kościoła, a ze względu na ich życie rodzinne, znajomość realiów społecznych i wiarę, która prowadzi ich do odkrywania Bożych dróg w świecie, mogą wnieść ważny wkład, zwłaszcza jeżeli chodzi o promocję rodziny, poszanowanie wartości życia i stworzenia, postrzeganie Ewangelii jako zaczynu rzeczywistości doczesnych i rozeznawanie znaków czasu”.

Traktowanie jak dzieci

Decyzje Franciszka w odniesieniu do roli świeckich w Kościele korespondują z jego zaangażowaniem w zwalczanie klerykalizmu. Papież niemal od początku swego pontyfikatu wskazuje na to zjawisko jako jedną z podstawowych przyczyn zła w Kościele. Wypowiadając się dla włoskiej stacji telewizyjnej Rai Tre, nazwał klerykalizm „perwersją Kościoła”, która jest owocem duchowej światowości. W przekonaniu Ojca Świętego „klerykalizm rodzi surowość, a pod surowością jest zgnilizna. W ten sposób ideologia zajmuje miejsce Ewangelii”.

Podczas czuwania w Rzymie z młodzieżą z włoskich diecezji Franciszek stwierdził, że „skandalem jest Kościół formalny, który nie jest świadkiem, Kościół zamknięty”. W tym Kościele, jak się wyraził, „Jezus puka od środka”, a dzieje się tak dlatego, że „czynimy z Jezusa więźnia naszej postawy zamknięcia, egoizmu, naszego klerykalnego stylu”.

„Nie można sprowadzić Ewangelii do (...) jakiejś wizji Kościoła jako biurokracji, która działa z korzyścią dla samej siebie, a tym bardziej nie można go sprowadzać do jakiejś organizacji kierowanej przez kastę klerykalną za pomocą nowoczesnych kryteriów biznesowych” – mówił Franciszek do biskupów Ameryki Łacińskiej podczas spotkania w Bogocie w 2017 roku. „Jeśli chcemy nowej i żywej fazy wiary na tym kontynencie, to nie osiągniemy tego bez kobiet. Nie mogą być one sprowadzane do roli służebnic naszego uporczywego klerykalizmu” – przekonywał zebranych. Podkreślił, że „konieczne jest przezwyciężenie klerykalizmu, który traktuje wiernych świeckich jak dzieci i zubaża tożsamość duchownych”.

Jedną z najmocniejszych wypowiedzi w kwestii klerykalizmu stał się „List papieża Franciszka do Ludu Bożego” z 2018 roku. Dokument ten powstał w reakcji na raport dotyczący przestępstw seksualnych księży wobec dzieci. Ojciec Święty wskazał w nim na klerykalizm jako źródło także tego zła. „Ukazuje się to wyraźnie w niewłaściwym sposobie rozumienia władzy w Kościele – bardzo częstym w wielu wspólnotach, w których doszło do nadużyć seksualnych, nadużyć władzy i sumienia – jakim jest klerykalizm, ta postawa, która ​​»nie tylko anuluje osobowość chrześcijańską, ale także dąży do pomniejszania i niedoceniania łaski chrzcielnej, jaką Duch Święty zaszczepił w sercach naszych ludzi«”. Papież zwrócił uwagę na powszechność tego zjawiska: „Klerykalizm, któremu sprzyjają zarówno sami kapłani, jak i świeccy, tworzy rozłam w ciele eklezjalnym, który sprzyja i pomaga w popełnianiu wielu złych rzeczy, teraz przez nas potępianych. Powiedzenie »nie« wobec nadużycia oznacza stanowcze odrzucenie wszelkich form klerykalizmu” – zaznaczył.

Bez podstępu

Kapłani i świeccy – sojusz klerykalny, który szkodzi jednym i drugim. Ostatnie lata pokazały, że tak dalej być nie może. Teraz, gdy dla każdego stało się jasne, że kapłani są tak samo „glinianymi naczyniami” jak wszyscy inni, i tak samo podatnymi na rozbicie, wszelkie ich pozłacanie, czyli zabiegi o utrzymanie ich wysokiej pozycji, tylko zwiększa irytację i dystans między nimi a wiernymi. Przywrócenie prostoty i szczerości na każdym poziomie w Kościele to zadanie dla każdego, bo każdy może i powinien być sobą w relacjach z kimkolwiek. Nikt nikomu nie każe potakiwać, gdy należy zaprzeczyć, nikt też nie wymusi płaszczenia się, gdy można spojrzeć w oczy i uczciwie powiedzieć, co ma się w sercu. Pan Jezus mówi z uznaniem o Natanaelu: „prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu” (J 1,47). Oto program dla każdego z nas: porzucenie podstępu. Kiedy człowiek jest prawdziwy przed Bogiem i sobą, to nawet przed Bardzo Ważną Postacią w Kościele taki pozostanie. Jeśli zaś ktoś sam jest taką ważną postacią, to Natanael mówi mu, że apostołowi przystoi raczej obdarcie ze skóry niż obsypanie złotem.

Bogactwo tego świata nie służy Kościołowi. I o tym też mówi Franciszek: „Klerykalizm to jedna z najcięższych form bogactwa, z powodu których obecnie cierpi się w Kościele, a przynajmniej w niektórych jego miejscach”. I dodaje: „Klerykalizm jest bogaty; jeśli nie w pieniądze, to w pychę”.•

 


Klerykalizm w słownikach

Klerykalizm to, według „Słownika języka polskiego” PWN, „dążenie do podporządkowania duchowieństwu i Kościołowi życia społecznego, polityki i kultury”. Termin został przejęty z języka francuskiego (fr. cléricalisme), a pojawił się po raz pierwszy w okresie Wiosny Ludów, stosowany przez krytyków Kościoła katolickiego. W szerszym rozumieniu słowo to oznacza także postawę czołobitności wobec osób duchownych; przekonanie, że stoją one ponad prawem i że wolno im więcej niż zwykłym obywatelom. Logika wskazywałaby, że antyklerykalizm będzie przeciwieństwem takiej postawy, a więc sprzeciwem wobec podporządkowania życia społecznego duchowieństwu i wobec wspomnianej czołobitności; i w takim ujęciu wydaje się nawet czymś pożądanym. Jednak słowo to ma wiele odcieni znaczeniowych. „Słownik języka polskiego” PWN mówi np. o „niechętnym lub wrogim stosunku do udziału kleru w życiu społecznym i politycznym”. Jeszcze dalej idzie „Słownik języka polskiego” pod red. Witolda Doroszewskiego, według którego antyklerykalizm to „występowanie przeciwko klerowi; zwalczanie kleru i jego wpływów”. Zatem do sprzeciwu wobec konkretnych zachowań dochodzi tu wrogość i zwalczanie całej grupy społecznej, a nie tylko jej nadużyć. W rozumieniu potocznym ta wrogość może rozciągać się nawet na całe chrześcijaństwo. Jak się okazuje, język nie zawsze jest logiczny, a znaczenia słów zmieniają się na przestrzeni lat, dlate go używając terminów „klerykalizm” czy „antyklerykalizm”, warto doprecyzować, jak je rozumiemy.
                                                                      Szymon Babuchowski


 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.