W cieniu krzyża

Magdalena Dobrzyniak

GN 37/2022 |

publikacja 15.09.2022 00:00

800 lat temu do podkrakowskiej wsi Mogiła – dziś wchodzącej w skład Nowej Huty – przybyli pierwsi mnisi cysterscy. Dziejów zakonu w tym miejscu nie przerwały wojny, najazdy, katastrofy ani komunistyczne ambicje zbudowania miasta bez Boga.

Sanktuarium Krzyża Świętego  jest najstarszym w Polsce ośrodkiem kultu Jezusa Ukrzyżowanego. Sanktuarium Krzyża Świętego jest najstarszym w Polsce ośrodkiem kultu Jezusa Ukrzyżowanego.

Na pytanie, kim są cystersi, przeor mogilskiego klasztoru o. Maciej Majdak OCist ma krótką odpowiedź. – To ulepszona wersja benedyktynów. Nasz założyciel św. Robert nie zamierzał tworzyć nowego zakonu. Pragnął wspólnoty, która jest wierna Regule św. Benedykta z Nursji. Potem św. Alberyk zmienił kolor habitu z czarnego na czarno-biały, a św. Stefan dodał do Reguły „Kartę miłości”, pierwsze konstytucje zakonu uszczegóławiające, na czym polega bycie cystersem w odróżnieniu od benedyktynów – wyjaśnia mnich.

– A ja wolę mówić, że cystersi są benedyktynami według klasycznej wizji św. Benedykta – ripostuje przewodniczka w Muzeum Duchowości i Kultury Cystersów w Mogile.

Do nieba nie na skróty

Charyzmat Zakonu Cysterskiego zamyka się w słowach „módl się i pracuj”. Ora et labora wyznacza rytm dnia mnicha, a fuga mundi – ucieczka od świata – ma być jego stylem życia. Jak jednak w praktyce realizować tę ideę, skoro w ciągu wieków wieś coraz bardziej przybliżała się do murów opactwa, a mieszkańców przybywało?

– Samo słowo „mnich” mówi o człowieku, który oddaje całe swoje życie Bogu, decyduje się na styl życia zamkniętego, choć to jest relatywne, bo nasz zakon podejmuje różne aktywności. Są kongregacje, choć nie w Polsce, całkowicie kontemplacyjne. Są też kongregacje duszpasterskie, jak nasza, gdzie łączymy ideał modlitwy wspólnej, życia w klasztorze, pełnienia służby Bożej z wyjściem do ludzi, bo prowadzimy parafie. Ucieczka od świata nie jest więc radykalnym wycofaniem – wyjaśnia opat mogilski o. Adrian Mróz OCist.

Ojciec opat trafił do cystersów trochę okrężną drogą, bo choć o zakonach benedyktyńskich myślał już w technikum, najpierw wstąpił do pallotynów. – Pracowałem w Polsce, potem we Francji – wspomina. – Tam uznałem, że nadszedł czas, by poprosić o przejście do cystersów w Polsce.

Jak przyznaje, pociągnęła go idea wspólnoty żyjącej według najstarszej, pochodzącej z VI wieku reguły zakonnej. – Zakony benedyktyńskie przyczyniły się do tworzenia kultury duchowej i materialnej społeczeństw. Pociąga również to, że wciąż są ludzie, którzy poświęcają temu ideałowi swoje życie, widzą się w nim i chcą iść taką drogą, wiernie w niej trwać – dodaje.

– Wiele osób, patrząc na zakonników, myśli: „Nie udało ci się w życiu, poszedłeś do klasztoru, bo sobie nie radzisz”. Ale to nie jest miejsce dla przegrywów – dopowiada o. Maciej. Według niego fuga mundi to wybór innego sposobu życia, skupienia na modlitwie, wspólnocie i relacji z Bogiem. – To szerokie pojęcie oznacza ucieczkę przed wszystkim, co negatywne, co może wytrącić z dobrego kierunku ku Bogu, choć oczywiście życie zakonne nie jest pozbawione trudności. To nie jest pójście na skróty do nieba – zastrzega.

Mnich musi się odnaleźć w świecie, choć się z niego wycofuje. – Taka jest mądrość św. Benedykta, który tworząc Regułę, przewidział sytuacje, kiedy brat udaje się w podróż, ma zajęcia poza klasztorem i nie jest obecny na modlitwach – wyjaśnia zakonnik, który jest nie tylko przeorem, lecz także prowadzi duszpasterstwa, uczy w szkole i jest rzecznikiem prasowym opactwa. Liczba i różnorodność zadań, które wymagają kontaktu z ludźmi, wskazują, że wzoru, jakim jest ucieczka od świata, nie da się zastosować w sposób dosłowny.

samowystarczalność

Klasztor cystersów w krakowskiej Mogile nie jest ani pierwszym, ani najstarszym w Polsce. Mnisi, którzy przybyli tu osiem wieków temu, pochodzili z dolnośląskiego klasztoru w Lubiążu. – Cystersi zakładali klasztory filie. Jeśli w danej wspólnocie zebrało się ich dwunastu oraz opat, na wzór Jezusa i apostołów, następni, którzy wstępowali, tworzyli kolejną trzynastkę i byli wysyłani w nowe miejsce – tłumaczą w mogilskim muzeum. Cystersi zakładali klasztory na nizinach, w odróżnieniu od benedyktynów, którzy budowali na wzgórzach. Idealna siedziba mnichów składała się z części wschodniej, przeznaczonej dla mnichów, części zachodniej – zamieszkałej przez braci konwersów oraz północy i południa, gdzie był dobudowywany klasztor i urządzano ogród.

Powstanie opactwa datuje się na rok 1222, kiedy to biskup krakowski Iwo Odrowąż nadał zakonnikom wieś Mogiłę. Rozpoczęła się budowa klasztoru, folwarku, gospodarstwa i aranżacja ogrodu. Cystersi urządzali swoje siedziby według reguły samowystarczalności. W murach klasztornych miało znajdować się wszystko, co potrzebne do życia.

Otoczony murem, wałem oraz wodami Wisły i Dłubni klasztor wraz z zabudowaniami gospodarczymi i kościołem stanowił właściwie odrębne miasteczko. – 800 lat temu było tu kilka chałup i nic więcej. Dziesięć kilometrów od Krakowa to w średniowieczu ponad pół dnia drogi – zwraca uwagę o. Maciej Majdak. Z biegiem czasu jednak cystersi uruchomili młyny, założyli stawy rybne, sprowadzili nowe gatunki drzew, warzyw, ziół i kwiatów, na łąkach wypasali bydło. Od nich okoliczni mieszkańcy uczyli się gospodarki. Cystersi mieli też swój browar, a nawet karczmę. „Nie masz krainy, prócz Polski, Czech, Śląska i Morawy, gdzie bardziej skutków chmielu doznawali, bowiem piwa bez chmielu ani dobroci, ani przyjemności mieć nie mogą, nawet smaku. Przeto chmiel u nas w wielkiej zacności” – zapisał w przechowywanym w opactwie „Zielniku” Szymon Syreński. Czy mnisi wrócą do tradycji browarniczych? – Nie planujemy tego, ale niebawem otworzymy dom młynarza. W tym odnowionym budynku znajdzie się kawiarenka. Pielgrzymi będą więc mogli uczcić miejsce święte, a potem skorzystać z benedyktyńskiej gościnności u cystersów – zapowiada przeor.

Tajemnica klauzury

– Duży nacisk kładziemy na chór zakonny, czyli wspólne recytacje brewiarza, po łacinie i po polsku. Reguła mówi, że nic nie można stawiać wyżej ponad Officium Divinum – podkreśla o. Adrian Mróz. Podobno niegdyś mnisi spali na siennikach we wspólnym dormitorium i w nocy byli budzeni na odmawianie psalmów. – Mamy pojedyncze pokoje (cele zakonne) i dostęp do wszystkich cywilizacyjnych udogodnień, jak internet czy smartfon – prostuje ze śmiechem o. Maciej. Jak jednak przyznaje, klauzura budzi ciekawość. Ludzie chcą zajrzeć do miejsc, które są dla nich niedostępne, dlatego z okazji jubileuszu powstał film „Słuchaj, synu, nauk mistrza”. Jego reżyser Krzysztof Ridan mieszkał z mnichami kilka dni i rejestrował ich codzienność. Powstał dokument, który opisuje dzień z życia zakonników: brat otwierający drzwi, ojciec opat uderzający w stalle i rozpoczynający modlitwę, rozmowy mnichów, bicie dzwonów, praca w ogrodzie, posiłki... – Tu jest dom. Może ma trochę inny charakter, ale przecież w domu też nie wszystko jest na pokaz. Klauzura jest miejscem objętym tajemnicą i niech tak zostanie – studzi zapędy ciekawskich o. Maciej.

Nowa ewangelizacja w starym opactwie

Kiedy w 1979 roku Jan Paweł II odwiedził klasztor cystersów w Mogile, świat po raz pierwszy usłyszał o nowej ewangelizacji. Termin ten padł na ziemi uświęconej wieloma wiekami modlitw mnichów, a jednocześnie przeznaczonej przez komunistów na miasto bez Boga. – Nasz klasztor był tutaj podstawowym ośrodkiem życia religijnego. Tak było zawsze, tak jest i dzisiaj – podkreśla opat o. Adrian.

Ojciec Maciej zauważa, że planując ateistyczną dzielnicę w miejscu omodlonym od niemal 800 lat nieprzerwanej historii przez białych braci, komuniści bardzo się przeliczyli. Próbowali walczyć z Bogiem w cieniu sanktuarium Krzyża Świętego, do którego od wieków pielgrzymowali ludzie. – Papież, mówiąc o nowej ewangelizacji, nie tyle otworzył nowe perspektywy, ile podsumował historię. Zakonnicy w tym miejscu od początku ją prowadzili. Cystersi byli pionierami, magnesem przyciągającym ludność – przekonuje przeor mogilski. Nowa ewangelizacja jest naturalnym stylem duszpasterstwa cystersów.

Do sanktuarium mogilskiego przybywają pielgrzymi w ciągu całego roku, nie tylko w czasie odpustu Podwyższenia Krzyża Świętego, który co roku trwa od wieczora 13 do 21 września. – Przychodzą, by się pomodlić. Czego tu szukają? Pan Bóg ich przyciąga, chcą polecać się Chrystusowi, który dźwigał krzyż i pomaga nam nieść różne nasze problemy. Szukają cudów, uzdrowień, ale też odpocznienia, wzmocnienia duchowego, sił na dalszą drogę – zamyśla się mnich.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.