Kap, kap, płyną łzy. Amen.

Marcin Jakimowicz

GN 37/2022 |

publikacja 15.09.2022 00:00

„Chłopaki nie płaczą”, wiadomo. A chrześcijańskie chłopaki i dziewczyny? Czy łzy mogą być modlitwą?

Kap, kap,  płyną łzy. Amen. istockphoto

Co się stało? Dlaczego płaczesz? – zapytano św. Franciszka. Biedaczyna odpowiedział: „Bracie mój, mój Pan wisi na krzyżu, a ty pytasz, dlaczego płaczę? Chciałbym zmienić się teraz w największy ocean na ziemi, by pomieścić w sobie tyle łez, ile w nim kropli. Chciałbym, by jednocześnie otwarły się wszystkie śluzy na świecie, by wystąpiły z brzegów wodospady i rozpętały się ulewy, użyczając mi więcej łez. Miłość nie jest kochana! Miłość nie jest kochana!”.

„Dlaczego Maryja płakała? Bo my nie płaczemy” – opowiadał o La Salette ks. Bohdan Dutko z podkarpackiego Dębowca.

Niektórzy jednak płaczą. Co więcej: modlą się tymi łzami. „Łzy to znak, że bije serce” – wyjaśnia o. Wojciech Ziółek, były prowincjał jezuitów, pracujący dziś na Syberii.

Płacz po dominikańsku

„Płacze jeszcze ojciec, czytając publicznie Biblię?” – zapytałem o. Tomasza Nowaka, rozchwytywanego rekolekcjonistę. „Coraz bardziej! Ostatnio najczęściej wtedy, kiedy sobie uświadamiam bliskość Jezusa, ale też – od niedawna – gdy wspominam św. Dominika. Stał mi się bardzo bliski”.

Dominik Guzmán nocami zamykał się w pustym rzymskim kościele św. Sabiny na Wzgórzu Awentyńskim i leżąc na posadzce, płakał: „Boże, co się stanie z grzesznikami?”. Dominikanie zrodzili się z tego płaczu. „Dominik był, jak zauważył kardynał Villot, człowiekiem »zdumiewająco wolnym«” – pisze Irlandczyk Paul Murray OP. „Zwłaszcza podczas modlitwy z ledwością mógł się opanować, często wołał do Boga pełnym głosem. Jego prywatna modlitwa była otwartą księgą dla braci”. Jordan z Saksonii notował: „Bóg obdarzył Dominika specjalną łaską płaczu nad grzesznikami oraz nad nieszczęśliwymi i strapionymi; nosił ich cierpienia w wewnętrznym sanktuarium swojego współczucia, a owo współczucie, które wobec nich odczuwał, zraszał serdecznymi łzami”.

Jeden z opatów klasztoru w Narbonne oświadczył, że „nigdy nie znał nikogo, kto by się modlił tak wiele i tak dużo płakał”. Podobnie modlili się jego uczniowie. Zaraził ich płaczem.

W tekstach źródłowych znajdziemy opis modlitwy św. Jacka: „Często ze łzami i łkaniem modlił się, by Bóg wyprowadził go z więzienia tej śmierci do ojczyzny, zwłaszcza że ciało podlegające zniszczeniu obciąża duszę”. Kronika spisana sto lat po jego śmierci wyjaśnia skuteczność modlitw Odrowąża: „W wigilię Wniebowzięcia Dziewicy Maryi, kiedy z oddaniem i łzami się modlił, ujrzał bijące z ołtarza światło o niezwykłej mocy, w którym ukazała się Błogosławiona Dziewica i rzekła do niego: »Synu Jacku, wesel się, ponieważ twoje modlitwy miłe są przed obliczem Syna mego, Zbawcy wszystkiego, i o cokolwiek prosić będziesz za moim wstawiennictwem, zostaniesz wysłuchany«”.

Dawid tańczy i płacze

Biblia pełna jest świadectw wylanych łez. Są oznaką skruchy, wzruszenia, wstawiennictwa. Józef Egipski, widząc młodziutkiego Beniamina, zapytał: „Czy to ten wasz brat najmłodszy? (...). I nagle urwał, bo ogarnęło go tak wielkie wzruszenie na widok brata, że aż łzy nabiegły mu do oczu. Odszedł więc do swego pokoju i tam się rozpłakał” (Rdz 43,29-30).

„Które imię porusza mnie najbardziej?” – zastanawia się Michał Nikodem, autor książki „77 imion Boga”. „Ten, który zbiera me łzy do swego bukłaka. Bardzo poruszające!”.

„Zmęczyłem się moim jękiem, płaczem obmywam co noc moje łoże” – wołał psalmista (Ps 6,7). Psalmy dosłownie… ociekają łzami. „Łzy stały się dla mnie chlebem” (Ps 42,4); „Posłanie moje skrapiam łzami. Oko moje mgłą zachodzi” (Ps 6,7); „Strumienie łez płyną z mych oczu” (Ps 119,136) – czytamy.

Często jako wzór modlitwy uwielbienia podaje się przykład króla Dawida, który rozebrał się i tańczył przed Arką. To fakt, raz tańczył. Ale to nie jest cała prawda o jego modlitwie! Ile razy leżał na posadzce i płakał? Ile razy krzyczał: „Z głębokości wołam do Ciebie?”. „De profundis” jest również opowieścią o jego uwielbieniu.

„Syn Dawida” również „wzruszał się głęboko”. Nad Jerozolimą, widząc tłum bez pasterza, czy stojąc nad grobem Łazarza…

Łzy Wschodu

​Sporo na temat modlitwy łzami znajdziemy w pismach ojców chrześcijańskiego Wschodu. Nieprzypadkowo Orient kojarzony jest z okrzykiem „Kyrie eleison”. Mawia się o „pochylonej sylwetce człowieka Wschodu”. Ewagriusz z Pontu, mnich, teolog, mistyk i jeden z najznamienitszych ojców pustyni podpowiada Janowi Kowalskiemu: „Módl się przede wszystkim o dar łez, abyś przez skruchę zmiękczył zatwardziałość tkwiącą w twej duszy. Módl się ze łzami, by twa prośba była wysłuchana. Twój Pan raduje się bowiem bardzo, przyjmując błaganie zanoszone we łzach”.

Nauczanie Symeona Nowego Teologa jest przeniknięte światłem. Jego biograf Niketas Stethatos przytacza zdarzenie z młodości świętego: „Trwał w modlitwie zalany gorącymi łzami. Wołał głośno bez wytchnienia: »Panie, zmiłuj się nade mną!«. Oto wysoko w niebie ukazał mu się jakby biały obłok bardzo świecący, bez kształtu ani zarysu, pełen niewypowiedzianej chwały Bożej. Dużo później, kiedy owo światło się wycofało, Symeon odnalazł się w swoim ciele, uczuł, że serce przepełnia mu niewypowiedziana radość, podczas gdy jego usta wołały: »Panie, zmiłuj się!«, a cały zlany był łzami słodszymi niż miód”. „Daj mi Twoje nogi, abym je trzymał i całował, i strumieniami łez jak drogocennym olejkiem je namaścił” – wołał. „Obmyj mnie moimi łzami, oczyść (...) nimi”.

Kto we łzach sieje

Jan Maria Vianney przyjmował dziennie prawie 300 osób, a w ciągu roku przy kratkach konfesjonału klękało aż 30 tys. penitentów. Początki nie były jednak spektakularne. Gdy trafił do Ars, o jego parafianach mawiano, że „jedynie chrzest odróżnia ich od zwierząt”. Na 230 osób na niedzielną Mszę przychodziło jedynie kilka. Nic, tylko siąść i płakać. I Vianney płakał. Tyle że przed Bogiem. Leżąc na zimnej posadzce, wołał: „Ulituj się nade mną!”.

Czy to nie lekarstwo na kryzys Kościoła? „Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy! Niech mówią: »Przepuść, Panie, ludowi Twojemu i nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie (...)« ” – czytamy u Joela (Jl 2,17). Kapłan jest wezwany do tego, by płakać. W imieniu ludu.

Od lat jednym z najważniejszych drogowskazów w duchowej wędrówce jest dla mnie fragment Psalmu 84: „Szczęśliwi, których moc jest w Tobie, którzy zachowują ufność w swym sercu. Przechodząc doliną Baka, przemieniają ją w źródło” (Ps 84,6-7). Hebrajskie baka oznacza dosłownie „łzy”, przez co przesłanie psalmu zyskuje jeszcze większą siłę rażenia. „Przechodząc doliną płaczu, przemieniają ją w źródło”. Czyż to nie kwintesencja chrześcijaństwa?

Taki wstyd!

„Czy mam swe ukochane fragmenty Pisma, przy których chce mi się płakać? Oczywiście!” – opowiada Tomasz Budzyński. „Na przykład opowieść o tym, jak sługa woła do Dawida: »Twój syn Absalom, który walczył z tobą, zginął«. Myślał, że Dawid ucieszy się, że zginął jego prześladowca, a ten zaczyna płakać i głośno wołać: »Synu mój, Absalomie! Absalomie, synu mój, synu mój!«. Słuchaj, ja nie umiem takich rzeczy czytać bez wzruszenia! Dawid jest figurą Boga, który kocha grzesznika”.

Pan Bóg przyciągał do siebie lidera Armii właśnie przez dar łez. „Śpiewałem »Podróż na wschód«. Byłem pewien, że stan, który mnie ogarniał, jest od Niego, że śpiewam piosenkę o Jezusie” – opowiadał mi w „Radykalnych”. „Ten »Wschód« to jest Jezus. I byłem tak wzruszony, że płakałem. Tu wiesz: tłumy, huk, czad, a mi leją się z oczu łzy. Odwracałem się jakoś, żeby nie widzieli, bo to wiesz: wielki idol rockowy. Wstyd”.

Płakał święty Paweł. We dnie i w nocy we łzach modlił się za Kościół w Efezie. W podobnym tonie pisał do Filipian, a Rzymianom podpowiadał, by płakali z płaczącymi.

Ten płacz zapamiętam do końca życia. Jeździłem po Polsce z ekipą Teatru EXIT. Kocham całą tę bandę, ale przed Marcinem Konikiem czuję największy respekt. Dlaczego? Bo w spektaklu „Genesis” był Bogiem, a z Najwyższym lepiej nie zadzierać. Niepełnosprawny Marcin nie potrafi być złośliwy. Nie wie, co to szyderka. Jest czysty, przeźroczysty. Gdy w czasie spektaklu recytował ze sceny wers Księgi Rodzaju: „Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się” – za każdym razem… płakał. Nie, nie sam. Wraz z Bogiem siedzącym na inwalidzkim wózku oczy ocierała cała sala.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.