Dwie Ewy

Agata Puścikowska

GN 32/2022 |

publikacja 11.08.2022 00:00

Czyli o tym, jak siostra niepokalanka pomogła odkryć wielką postać…

Siostra Marcina Ewa Gieniusz, niepokalanka, jest wolontariuszką w Muzeum Powstania Warszawskiego. Można tam „spotkać” Ewę Matuszewską ps. Mewa, harcerkę, która w powstaniu zginęła. Agata Puścikowska /foto gość Siostra Marcina Ewa Gieniusz, niepokalanka, jest wolontariuszką w Muzeum Powstania Warszawskiego. Można tam „spotkać” Ewę Matuszewską ps. Mewa, harcerkę, która w powstaniu zginęła.

Siostra Marcina Ewa Gieniusz, niepokalanka, pochodzi z Białegostoku. Przez długi czas mieszkała i pracowała w Jarosławiu. Jednak to Warszawa stała się jej miastem. Pokochała ją za historię i ludzi, którzy przelali tu swoją krew. 

Ewa Matuszewska ps. Mewa, studentka medycyny, harcerka. Urodzona w Warszawie w 1919 roku, tu także zginęła – w powstaniu warszawskim.

Ta pierwsza odkrywa tę drugą i stopniowo przywraca pamięć o „Mewie” – powstańcu warszawskim, bohaterskiej dziewczynie z Mokotowa.

Tu kamienie płaczą

– Nie jestem historykiem – uśmiecha się s. Marcina Ewa Gieniusz. – Z wykształcenia jestem pedagogiem wczesno­szkolnym. Obecnie uczę w szkole podstawowej niepokalanek na Kabatach w Warszawie. Historia to moja pasja. Pasję w małej Ewie zaszczepiła jej babcia, której mąż – dziadek Ewy – był plutonowym w 3. Pułku Szwoleżerów w Suwałkach. – Wychowywałam się w etosie wojskowości, II Rzeczypospolitej. Babcia opowiadała mi zarówno o wojskowości, jak i o historii Polski. Miała dużą wiedzę – wspomina. Mówiła też dziewczynce o powstaniu warszawskim. – Zapewne nie zdradzała wszystkiego, bym nie narobiła sobie kłopotów. Wówczas jeszcze za prawdę historyczną można było mieć problemy. Szerzej o powstaniu dowiadywałam się pod koniec szkoły podstawowej i w technikum. Ale tak na poważnie tematyką tą zainteresowałam się jako dorosły człowiek, gdy przyjechałam do Warszawy jako siostra zakonna. Po Warszawie s. Marcina Ewa od zawsze chodziła… na palcach. – Tu każdy kamień jest zroszony krwią. Tak to czułam wtedy, tak czuję dziś. Bo to prawda. W 1991 roku zamieszkałam na Mokotowie, w domu sióstr na ul. Idzikowskiego 25. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam … Ewę.

Kiedy siostra Marcina Ewa pokonywała schody starej kamienicy, między kaplicą a zakrystią, odkryła portret młodej ładnej dziewczyny. – Spytałam starsze siostry, kto to jest. Powiedziały, że Ewa Matuszewska, której rodzice ofiarowali ten dom naszemu zgromadzeniu. I w zasadzie więcej siostry o niej nie wiedziały. A ja, gdy chodziłam po korytarzu, spoglądałam na zdjęcie. Ewa jak gdyby patrzyła na mnie i zachęcała do poznania. Na odwrocie jej zdjęcia była informacja, że Matuszewska zginęła w powstaniu warszawskim jako żołnierz batalionu Parasol – wspomina.

Po trzech latach w Warszawie siostra Marcina Ewa wyjechała do Jarosławia, gdzie przez lata pracowała z dziećmi w szkole sióstr niepokalanek.

Teraz coś dla powstańców

Jednocześnie zakonnica pogłębiała wiedzę o powstaniu warszawskim. Dużo czytała, a gdy tylko mogła, przyjeżdżała do stolicy, poznawała żyjących powstańców, często gościła w Muzeum Powstania Warszawskiego. – Postać Ewy Matuszewskiej nie dawała mi spokoju. Szukałam informacji o niej. Pisałam o niej na swoim profilu na portalu społecznościowym. Nawiązałam też kontakt z Grupą Historyczną Zgrupowanie Radosław – ze środowiskiem patriotów, którzy zafascynowani powstaniem warszawskim od lat i na wielką skalę szerzą wiedzę o tym wydarzeniu. Ludzie z Radosława namówili mnie na wolontariat w akcji Wolność Łączy. To był 2018 rok. W wakacje, w czasie urlopu, pojechałam do Warszawy i 1 sierpnia rozdawałam wpinki z symbolem Polski Walczącej. Wcześniej w tym czasie chodziłam na pielgrzymki. Jednak wówczas postanowiłam zrobić coś dla pamięci o powstaniu i dla samych powstańców.

Wówczas też po raz pierwszy s. Marcina Ewa 1 sierpnia w Godzinie „W” znalazła się na warszawskich Powązkach. – Zachwyciłam się tym miejscem. Atmosfery opisać się nie da: tłumy ludzi, którzy przyjechali świadomie i wiedzieli po co, wielu starszych, powstańców warszawskich. Wielkie wzruszenie pod pomnikiem Gloria Victis. Od tamtego czasu rokrocznie staram się uczestniczyć w obchodach rocznicy. Jestem też wolontariuszką w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Ponad dwa lata temu do siostry niepokalanki odezwał się pracownik IPN Szymon Nowak. Zaproponował napisanie broszurki o… Ewie Matuszewskiej. – Wiedział, że zaczynam tę postać poznawać. Wówczas jeszcze nie wiedziałam za dużo o Ewie. Miałam jednak świadomość, że my niepokalanki, jesteśmy z nią w pewien sposób związane. Miałam poczucie, że powinna być dla nas ważna. I że powinnam pokazać ją światu. Więc się zgodziłam – opowiada. Zaczęła szukać informacji o Ewie. Nie było to proste, bo nie powstała żadna monografia na jej temat, a opisy i wątki biograficzne trzeba było sklejać z wielu nieuporządkowanych źródeł. Trochę jak układankę z setek niewielkich elementów. – Dotarłam m.in. do listów, które są przechowywane w USA, w Instytucie Piłsudskiego, pisanych przez ojca Ewy, Ignacego Matuszewskiego, do jej matki, Stanisławy Kuszelewskiej. Stopniowo docierałam do wielu szczegółów z życia dziewczyny. Począwszy od dzieciństwa, przez młodość, która przypadła na okupację, aż do walki w powstaniu warszawskim i bohaterskiej śmierci…

Ewa – żołnierz AK

Kim była Ewa Matuszewska? Pochodziła z inteligencji warszawskiej. Ojciec był pułkownikiem WP, posłem na Sejm, dyplomatą, ministrem skarbu, żołnierzem Korpusu Polski gen. Dowbor-Muśnickiego, a w czasie wojny polsko-bolszewickiej szefem wywiadu WP. Matka była pisarką i tłumaczką literatury pięknej, działaczką harcerską, zaangażowaną w pracę społeczną. – W 1927 r. małżeństwo Ignacego i Stanisławy rozpadło się. Ignacy poślubił Halinę Konopacką, naszą złotą medalistkę olimpijską, natomiast Stanisława wyszła za mąż za gen. Ludomiła Rayskiego, dowódcę polskiego lotnictwa w latach 1926–1939 – opowiada s. Marcina Ewa.

Ewa mieszkała z matką i ojczymem, jednak na jej wychowanie ogromny wpływ miała babcia, Emilia Bohomolec-Kuszelewska. Zabierała wnuczkę do Biskupic Szlacheckich na Wołyniu, razem jeździły do Zakopanego na narty i wspinaczkę. W Warszawie natomiast dziewczyna chodziła do Żeńskiego Gimnazjum Państwowego im. Juliusza Słowackiego, gdzie w 1937 r. świetnie zdała maturę. Była też doskonałą wioślarką. – W szkole Ewa poznała środowisko harcerek i wstąpiła w szeregi 3 Warszawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej. Działalność harcerska dała Ewie poczucie bezpieczeństwa, nauczyła pokonywania własnych słabości, dyscypliny, samodzielności i patriotyzmu. Dziewczyna opiekowała się też dziećmi z ubogich rodzin.

Po zdanej maturze za namową ojczyma Ewa rozpoczęła kurs pilota szybowcowego. – Niewątpliwie była bardzo odważna: wielokrotnie skakała ze spadochronem. Zdała trudne egzaminy i otrzymała kwalifikacje pilota szybowcowego kategorii C – mówi s. Marcina Ewa. – Najpewniej w prezencie od ojczyma otrzymała na własność szybowiec Mewa – dodaje. Jego nazwy będzie potem używać jako pseudonimu w konspiracji.

Ewa – sanitariuszka

W października 1938 r. Ewa rozpoczęła studia medyczne w Warszawie. Z koleżankami prowadziła też świetlicę dla ubogich i zaniedbanych dzieci. Ostatnie wakacje przed wybuchem wojny spędziła na wsi na Wileńszczyźnie, gdzie pomagała w leczeniu biedoty wiejskiej. Wówczas podejmuje plany – chce zostać wiejskim lekarzem.

Jednak 1 września 1939 roku wybucha wojna. Warszawski dom Ewy zostaje uszkodzony przez bombardowania. Z matką chronią się u przyjaciół, a dom ofiarowują siostrom niepokalankom na sierociniec. – Jeszcze we wrześniu 1939 roku Ewa wraz z matką zaangażowały się w pomoc w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Dzień i noc pomagały chorym w punkcie opatrunkowym. Niemiecki atak jednak postępował, bombardowania nie oszczędzały szpitali. 25 września po nalocie dywanowym Luftwaffe dziewczyna wydostała się spod gruzów budynku. Wyniosła też rannego pacjenta.

Później, gdy tylko pojawia się taka możliwość, Ewa wraca i podejmuje naukę. Studiuje na tajnym Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Uczestniczy też w tajnych akcjach, m.in. w ratowaniu dzieci Zamojszczyzny. I coraz głębiej wchodzi w konspirację…

W marcu 1943 r. złożyła przysięgę w AK i rozpoczęła szkolenie do zadań konspiracyjnych. Wstąpiła do harcerskiego batalionu „Parasol”, przyjęła pseudonim Mewa. Jej zadania to łączność z dowództwem i między drużynami, przenoszenie broni z magazynów na miejsce akcji, odbieranie broni po akcji, rozpoznanie przygotowywanych akcji i uczestniczenie w nich. – Ewa miała świetne przygotowanie medyczne, dlatego powierzono jej współorganizowanie służby sanitarnej w AK na Mokotowie. Dziewczyna z niecierpliwością czekała też na walkę przeciw Niemcom, na powstanie. Gdyby nie wybuchło, świadomie szykowałaby się do dywersji – opowiada s. Marcina Ewa.

Wybuch powstania zastaje „Mewę” na Mokotowie. Od pierwszego dnia młoda kobieta organizuje służbę medyczną, pełni funkcję kierowniczki patrolu sanitarnego kompanii O-2 baonu „Olza” pułku „Baszta” w Obwodzie V AK Mokotów. – Miała świetne umiejętności i została zastępczynią lekarza ppor. Edwarda Pluszyńskiego „Kościeszy”. Do powstania poszła również jej matka, która pracowała w wojskowej kuchni w tym samym oddziale – mówi niepokalanka.

Ewa wspólnie z innymi sanitariuszkami pod ciężkim ostrzałem ściąga rannych z pola walki i przenosi do pobliskiego Szpitala Sióstr Elżbietanek (później weźmie udział w bohaterskiej ewakuacji rannych). Przygotowuje polowe szpitaliki i punkty sanitarne w mokotowskich budynkach. A walki na Mokotowie były krwawe. Bomby lotnicze spadały regularnie na małe wille, ostrzał karabinowy, również na cywili, nie ustawał. – W tym momencie o Ewie śmiało można powiedzieć: bohaterka. W jej punktach medycznych wykonywano lżejsze operacje. Była w takich sytuacjach opanowana, uśmiechnięta. Bez wahania oddawała krew rannym. Rozsyłała patrole, rozdzielała prace, robiła opatrunki. Na cięższe i najbardziej niebezpieczne wyprawy chodziła sama, aby nie narażać swoich sanitariuszek na niebezpieczeństwo – mówi niepokalanka.

Ewa Matuszewska z każdym kolejnym dniem powstania stawała się silniejsza wewnętrznie, dojrzalsza. Ufność pokładała w Bogu. Jej spowiednikiem był ks. Jan Zieja. W połowie sierpnia 1944 roku miała już niemal pewność, że powstanie zakończy się klęską. Mimo to działała z wielką energią i oddaniem. W tym samym czasie ojczym Ewy, gen. Rayski, wykonał cztery loty nad okupowaną Polskę, w tym dwa ze zrzutami nad powstańczą Warszawą. Nic nie wiedział o walce pasierbicy.

Generalne natarcie niemieckie na Mokotów nastąpiło 24 września. Sanitariat pracował bez wytchnienia. W dusznych piwniczkach przybywało rannych. Gruzy zasypywały chorych. Punkt sanitarny, w którym służyła „Mewa”, opatrywał żywych i grzebał poległych… – Niestety, 26 września po intensywnych walkach sytuacja oddziałów powstańczych stała się tragiczna. Naloty sztukasów były nieprzerwane, do tego Niemcy atakowali piechotą i czołgami. Główne uderzenie szło na bastion Westerplatte przy ul. Niepodległości. Powstańcy ponosili ogromne straty, sanitariuszki nie nadążały z tamowaniem krwi. Zaalarmowana „Mewa” przybiegła wraz z innymi sanitariuszkami, by udzielić pomocy najciężej rannym.

Zdążyła przenieść rannych do piwnic kamienicy przy ul. Niepodległości 117/119, po czym nadszedł kolejny zmasowany atak czołgów i piechoty niemieckiej. Polacy nie mieli szans na obronę. Dostali rozkaz wycofania się. – W piwnicach pozostali jednak najciężej ranni, których nie dało się ewakuować. Ewa postanawia z nimi zostać. Towarzysze broni błagali, by się ratowała, bo wkroczą tam Niemcy. Odpowiedziała tylko: „Nie, zostaję” i świadomie towarzyszyła kpr. „Dzikowi” – Witoldowi Wetcie-Gorzkowskiemu, kpr. „Puchaczowi” – Ryszardowi Stankiewiczowi i st. strz. „Bareckimu” – Kazimierzowi Barendzie.

Niedługo potem wpadli Niemcy. Ciężko rannych dobili, a „Mewę” i „Puchacza” wyprowadzili przed kamienicę i rozstrzelali.

Ciało Ewy Matuszewskiej zostało ekshumowane w styczniu 1945 r. ze zbiorowej mogiły w parku Dreszera. Ewa trzymała w dłoni nierozwinięty bandaż. – Została pochowana na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, w kwaterze „Parasola” – mówi niepokalanka. – Pośmiertnie odznaczono ją Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych.

Generał Ludomił Rayski, ojczym Ewy, nie wrócił po wojnie do kraju. Podarował niepokalankom rodzinny dom „Mewy”. Chciał, by jej portret zawisł w willi w widocznym miejscu. Portret Matuszewskiej znajduje się też przy wejściu do Prywatnej Szkoły Podstawowej nr 6 im. bł. Marceliny Darowskiej na warszawskich Kabatach, prowadzonej przez siostry.

W lutym 2020 r. na wniosek ministra obrony narodowej Ewa Matuszewska „Mewa” została awansowana do stopnia podporucznika. W 2022 roku powstał krótki film dla młodzieży pt. „Ewa Matuszewska”. To szósta animacja z cyklu Bohaterowie Niepodległej zrealizowana przez IPN. – Mam tylko nadzieję, że dzieci i młodzież będą chcieli poznać „Mewę” i że pamięć o młodej bohaterce nie zaginie – kończy opowieść s. Marcina Ewa Gieniusz. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.