Operacja specjalna

Agata Puścikowska

GN 30/2022 |

publikacja 28.07.2022 00:00

W ciągu roku są to niewielkie parafie. A podczas wakacji w Mszach św. uczestniczy tu pół Polski. Jak wówczas zmienia się duszpasterstwo?

Do kościoła w Poroninie przychodzą nie tylko stali parafianie, ale i tysiące turystów. Roman Koszowski /Foto Gość Do kościoła w Poroninie przychodzą nie tylko stali parafianie, ale i tysiące turystów.

Każdy z nas na czas urlopu ma chyba taką parafię: zaprzyjaźnioną, wakacyjną. Kościół, do którego chodzimy latem lub w ferie zimowe i który po latach – o ile spędzamy urlop w tym samym miejscu – staje się nam bliski i „swój”. Parafie w miejscowościach turystycznych są zazwyczaj niewielkie. Rozrastają się jednak podczas wakacji: bywa, że wiernych jest wówczas w kościele kilkanaście razy więcej. Czy zmienia się wtedy sposób duszpasterzowania? I czy łatwo jest prowadzić „wakacyjną” parafię? Jak w letni czas mówić turystom o Jezusie?

Nowych parafian… tysiące

Do nadmorskiej Łeby w każdym tygodniu wakacji przybywa od 70 do nawet 100 tys. turystów. – Nasza parafia liczy 1800 osób. W szczycie sezonu letniego bardzo się więc rozrasta. W niedzielę i dni powszednie do kościoła przychodzi dodatkowo około 10 proc. turystów, czyli czasem siedem, osiem razy więcej niż w ciągu roku szkolnego – mówi ks. Zenon Myszk, proboszcz parafii św. Jakuba Apostoła. – I to jest pewnego rodzaju… operacja specjalna, która wymaga podjęcia konkretnych, przemyślanych działań.

Przede wszystkim trzeba zwiększyć liczbę Mszy św., co wiąże się z koniecznością znalezienia księży chętnych do pomocy, ale też przygotowania nadzwyczajnych szafarzy, by usprawnić udzielanie Komunii. – Od lat zapraszam na wakacje do naszej parafii księży pracujących na katolickich uczelniach. Przyjeżdżają na tygodniowe „zmiany”, a każdy z nich głosi kazania na wieczornych Mszach. Nazywamy to Wakacyjnym Uniwersytetem Słowa Bożego. Księża lubią do nas przyjeżdżać: w ciągu dnia pracują naukowo lub odpoczywają, a wieczorem dzielą się tym, co ważne. Nasi stali parafianie i turyści chętnie słuchają tych homilii – opowiada proboszcz.

W malutkiej parafii w nadmorskiej Białogórze sytuacja wygląda podobnie: w ciągu roku do kościoła w niedzielę przychodzi około 200 osób. W wakacje nawet kilka tysięcy. – To jest dla nas zadanie, ale i wielka radość! Przyjeżdża do nas cała Polska – opowiada ks. Jarosław Kubiak, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP. – Oczywiście wymaga to większego wysiłku, zorganizowania pomocy. Bardzo mnie cieszy, gdy wspierają nas księża letnicy. Dzięki temu wielu naszych turystów przeżywa swoiste indywidualne wczasorekolekcje. Polegają one na tym, że rano idą na Mszę św., a potem na plażę. Na takich wakacjach można odpocząć i duchowo, i psychicznie.

Spowiedź w drodze na plażę

Gdy do kościoła przychodzi więcej wiernych, potrzeba większej liczby spowiedników. I czasu na ten sakrament. Kapłani pracujący w miejscowościach turystycznych przekonują, że ludzie chętnie spowiadają się w wakacje. Bywa, że „nadrabiają zaległości” z wielu miesięcy. – Wielu gości wręcz prosi o sakrament pokuty. Spowiadamy przed każdą Mszą św., mamy wyznaczone dyżury, by wszyscy chętni mieli okazję pojednać się z Bogiem – mówi proboszcz parafii św. Marii Magdaleny w Poroninie ks. Stanisław Parzygnat. Do tutejszej parafii w sezonie letnim i zimowym przybywają tysiące wiernych. Z tego powodu ksiądz proboszcz nigdy nie bierze urlopu w wakacje, a mimo obecności wikarych korzysta czasem z pomocy księży przyjeżdżających na odpoczynek.

Dlaczego wielu wiernych wybiera spowiedź w nie swojej parafii? – Może czują się mniej skrępowani przy obcym księdzu? A może po prostu czas odpoczynku, większego spokoju, wyciszenia sprzyja oczyszczeniu duszy? – zastanawia się ks. Zenon Myszk. – Bywa, że w ciągu roku wierni są zabiegani, zaniedbują wiele spraw. W wakacje mobilizują się nie tylko do odpoczynku fizycznego, lecz także duchowego. Dlatego spowiadamy letników długo i chętnie – tłumaczy.

– U nas w wakacje zawsze ustawiają się kolejki do konfesjonałów – dodaje ks. Jarosław z Białogóry. – Ludziom zależy nie tylko na opaleniźnie powakacyjnej, ale i odmianie serca.

Kto się latem modli?

A kim są wakacyjni parafianie? Większość z nich, jak twierdzą księża, to katolicy zaangażowani, regularnie praktykujący, dla których niedzielna Msza św. w czasie urlopu to żelazny punkt dnia. – Czasem śmieję się, że gdyby naszą parafię oceniać z perspektywy wakacji, to obraz duchowości Polaków byłby ogromnie pozytywny. Na każdą Mszę przychodzą wierni z wielu wspólnot, najczęściej ludzie młodzi – opisuje ks. Zenon Myszk. – Kościół wypełniony jest po brzegi.

A ks. Jarosław z Białogóry dodaje: – Latem u nas w kościele dominują młode małżeństwa z dziećmi, bo nasza miejscowość jest rodzinna. Na każdym nabożeństwie obserwujemy młody, radosny Kościół. Naszych wakacyjnych parafian cieszy, że świątynia jest otwarta nie tylko podczas Mszy św., lecz od świtu aż do północy. Wielu turystów na indywidualną modlitwę przychodzi więc w ciągu dnia. I bardzo za to dziękują, mówią, że to ewenement, że w ich miejscowościach kościoły są w ciągu dnia zamknięte… – dzieli się.

Ksiądz Stanisław Parzygnat twierdzi, że bywa także odwrotnie: we Mszach w wakacje uczestniczą również osoby na co dzień niezbyt praktykujące. – Zazwyczaj wybierają wtedy Mszę św. w oprawie góralskiej, którą odprawiamy o godzinie 11. Część turystów faktycznie przychodzi podziwiać piękne stroje poroninian, chce posłuchać muzyki góralskiej. Można tę okazję wykorzystać i do miłośników folkloru dotrzeć z treściami ewangelizacyjnymi – mówi proboszcz poronińskiej parafii.

W Poroninie podczas niedzielnych Mszy św. turystów witają księża. Jeśli przyjeżdżają grupy zorganizowane, również one są pozdrawiane. To sympatyczny gest, dzięki któremu goście czują się zauważeni. – Żeby mogli rozplanować czas w niedzielę, wysyłamy do domów wczasowych i pensjonatów informacje o porządku Mszy św. I gospodarze chętnie je wywieszają. Natomiast po nabożeństwach rozdajemy letnikom foldery o historii naszej parafii i Poronina – dodaje proboszcz.

Nadrobić zaległości

Ksiądz Bogusław Kotewicz przez 21 lat był proboszczem w Jastarni. Obecnie pracuje w Nowej Wsi Przywidzkiej. – Przez lata obserwowałem, że ludzie w czasie wakacji chcą nie tylko pobawić się czy pospać, lecz także nadrobić zaległości z całego roku w rozmowach, dyskusjach z drugim człowiekiem, modlitwie. Dlatego w Jastarni wakacje to czas intensywny zarówno dla księży, jak i dla… wiernych – mówi.

Część zapracowanych, zestresowanych codziennością ludzi jest świadoma, że wiele spraw przelatuje w ciągu roku przez palce, ale wiedzą, że warto o siebie zadbać. I nie trzeba do tego zamkniętych rekolekcji, wyjazdów ze wspólnotami. Przecież większość katolików nie należy do żadnej wspólnoty. – Z tego powodu wiele parafii dba nie tylko o zwiększone liczby Mszy św., lecz także zaprasza zespoły, organizuje spotkania autorskie – by turysta, jeśli chce, mógł z wakacji wynieść tyle dobrego, ile się da. W Jastarni na przykład organizowane są festiwale organowe, które cieszą się ogromnym powodzeniem – opowiada ks. Bogdan. – Nie chodzi nam wcale o wabienie do kościoła, lecz o wykorzystanie okazji, by do serc i umysłów przemawiać na wiele sposobów. Przecież nie samym słońcem i plażą żyje człowiek! – tłumaczy.

Czy jest więc możliwe… nawrócenie w czasie wakacji? – Znam takie przypadki. Szczególnie wśród ludzi młodych. Czasami po latach przerwy ludzie wracają do kościoła. Są to ciekawe powroty, bo przemyślane, takie, które wiele kosztują. Nie nazywam tego nawróceniem, lecz właśnie powrotem – do tego, co się straciło – tłumaczy ks. Zdzisław Ossowski z parafii Osiek w Borach Tucholskich. W wakacje na terenie jego parafii od lat organizowany jest Festiwal Gospel, wpisujący się w formę nowej ewangelizacji.

Natomiast według ks. dr. Janusza Chyły z Chojnic, który pracował jako wikary w miejscowościach turystycznych, oferta duszpasterska – koncerty, wykłady, filmy, wakacyjne rekolekcje – może być zachętą do przełamania się i odwiedzenia parafii, nawet jeśli własną omija się szerokim łukiem.

Kościelne Polaków rozmowy

Księża z turystycznych miejscowości opowiadają również o ciekawym zjawisku: potrzebie rozmowy, dzielenia się, zadawania pytań, czasem dyskusji. O Polsce, wydarzeniach na świecie, głównie jednak na temat Kościoła. – Wielu letników ma potrzebę osobistej rozmowy, nie tylko o sprawach religijnych, lecz także o obecnej sytuacji, w której znalazł się Kościół katolicki. To są ciekawe spostrzeżenia. Ludzie przybywają niekiedy z dużych ośrodków miejskich, a w naszej głuszy chcą rozmawiać z lokalnym duszpasterzem. Nie wnikam dlaczego, może nie mają do tego okazji poza urlopem? – zastanawia się ks. Zdzisław.

Letnicy, ci wierzący i praktykujący, bywają czasem świadkami wiary dla miejscowych. – Niektórzy przyjeżdżają do nas przez dziesiątki lat. Są nie tylko praktykującymi katolikami, ale wnoszą do tutejszej wspólnoty ożywienie. Dają przykład religijności w miejscu, w którym przebywają. Przyjmowanie Komunii św. przez wczasowiczów daje stałym parafianom okazję do porównania i naśladowania. Wakacyjni parafianie są najlepszą formą głoszenia prawdy o zmartwychwstaniu. Czy to nie jest główne zadanie człowieka wierzącego, będącego świadkiem pustego grobu? – pyta retorycznie ks. Ossowski.

Czy prowadzenie wakacyjnej parafii jest trudnym zadaniem dla duszpasterzy? – W takiej wspólnocie duszpasterze mają z wczasowiczami kontakt krótkoterminowy, nawet jeśli niektórzy odwiedzają te miejsca systematycznie. W „zwykłej” parafii buduje się relacje długotrwałe. Różnica polega też na intensywności kapłańskiej posługi. W pierwszym przypadku wzrasta liczba uczestników liturgii, aż po konieczność sprawowania dodatkowych Mszy św. Często w kościele są urlopowicze, brakuje jednak miejscowych z powodu intensywnego czasu pracy – tłumaczy ks. Janusz Chyła. – Zadania zawsze mamy jednak takie same: głosić słowo Boże, sprawować liturgię i nieść pomoc potrzebującym. Wielość miejsc, z których ludzie pochodzą, to szansa dla wszystkich. Można poznać różne modele funkcjonowania parafii, a także formy udziału świeckich w życiu Kościoła. Trudnością są na przykład różnice w znajomości pieśni i sposobu ich wykonania – dzieli się.

Ksiądz Ossowski z Osieka, który pracuje w miejscowości już 27 rok, mówi, że wakacyjna parafia to przede wszystkim dar. – Dar pojmuję jako zadanie, które co roku przyjmuje inną formę, wymaga innego rodzaju pracy, a które kreuje nieoczekiwane sytuacje. Takie są najciekawsze. To różne zadania: tradycyjne i nowoczesne, od pracy w świątyni, przez prace naukowo-badawcze, sympozja, organizowanie pielgrzymek, festynów, odpustów, po realizację remontów – podsumowuje. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.