Kontemplacja! Tego brakuje

Anna Wojtas

GN 28/2022 |

publikacja 14.07.2022 00:00

Najpierw został księdzem, a ćwierć wieku później – zakonnikiem. Teraz o. Krzysztof od Jezusa towarzyszy uczestnikom rekolekcji, którzy przyjeżdżają do klasztoru karmelitów bosych w Gorzędzieju na Kociewiu szukać ciszy i uczyć się modlitwy.

Kontemplacja!  Tego brakuje Ks. Maciej ŚwigoŃ /Foto Gość

Ksiądz Krzysztof Jarosz święcenia kapłańskie przyjął 27 lat temu w Warszawie. Pracował w duszpasterstwie parafialnym, zrobił doktorat z filozofii. Gdy miał 47 lat, wstąpił do zakonu karmelitów bosych. – Pamiętam spotkanie z kolegami z liceum, wtedy już panami pod pięćdziesiątkę, gdy im powiedziałem, że idę do zakonu. Znali mnie od lat jako księdza i trochę się dziwili, że chcę się zamknąć za klasztornymi murami i żyć tak jak karmelitanki klauzurowe. Takie mieli wyobrażenie. Dopiero później dowiedzieli się, że życie karmelity jest aktywne, choć wymaga stylu, który będzie sprzyjał głębszej relacji z Bogiem – opowiada o. Krzysztof.

Kolegów nieco uspokoił, tłumacząc, że idzie do zakonu, który jest kontemplacyjny, a zarazem apostolski. Mówił im, że zakonnicy chcą żyć tak, aby ich życie prowadziło do modlitwy kontemplacyjnej, a ich apostolstwo polega na dzieleniu się „skarbem, który znaleźli” na modlitwie. Na to jeden z kolegów odpowiedział: – O! To jest to! Kontemplacja. Tego mi w Kościele dzisiaj brakuje! Z perspektywy czasu o. Krzysztof stwierdza, że wtedy myśl o głębokiej modlitwie jeszcze nie była w nim tak żywa. Było to raczej poszukiwanie głębszego życia duchowego.

Co ty robisz w diecezji?

Przejście z diecezji do zakonu było złożonym procesem. – Z jednej strony towarzyszyło mi poczucie, że nie do końca odnajduję się w życiu księdza diecezjalnego i doświadczeniu posługi na takim bardzo podstawowym poziomie, a z drugiej – coraz bardziej kształtowały się głębsze pragnienia. Przypomniałem sobie – opowiada o. Krzysztof – że kiedyś znajomy z uznaniem opowiadał o swojej parafii, mówiąc, że „podstawowa opieka duszpasterska jest na niezłym poziomie”. To była pochwała, ale mnie to dotknęło. No tak – pomyślałem – ja się zajmuję „podstawową opieką duszpasterską”. To poczucie, że w duszpasterstwie jesteśmy ciągle na zupełnie podstawowym poziomie, było dla mnie coraz trudniejsze. Na tym etapie najważniejsze było dla mnie z jednej strony pragnienie braterskiej wspólnoty, która razem będzie wierzyć, modlić się i iść za Panem, a z drugiej – posługa w Kościele, którą nazywałem „sensownym duszpasterstwem”. Długo myślałem o czymś takim w ramach diecezji, wśród księży na parafii. Kilka znajomych osób, gdy im o tym mówiłem, powiedziało mi: ty mówisz o zakonie. Co ty robisz w diecezji? I powoli myśl o zakonie zaczęła kiełkować. W wieku 47 lat wstąpiłem do karmelitów bosych.

Marzenia z raju

Pamięta moment w nowicjacie, gdy przyszła taka myśl: „A co gdyby Pan mnie zapytał: »A jeśli nie będzie tej braterskiej wspólnoty, to co? A jeśli nie będzie znaczącego duszpasterstwa czy posługi, to wchodzisz w to czy nie?«”.

To były ważne pytania, które stopniowo zmieniały jego motywacje. Coraz bardziej żywa stawała się więź z Chrystusem, głębi nabierało życie wewnętrzne. Ojciec Krzysztof doszedł do przekonania, że to jest powód, dla którego wstępuje do zakonu. Stwierdził, że jest to droga, której pragnie, i na nią wszedł. – Finałem oczyszczenia moich motywacji w nowicjacie była rozmowa ze starszym karmelitą, który w zakonie był od 40 lat. Gdy opowiadałem mu o swoich pragnieniach, z absolutną prostotą stwierdził: „Ale to jest powierzchowne”. Dla mnie te słowa były jak kubeł zimnej wody. Nagle do mnie dotarło, ale z takim niesamowitym głębokim pokojem, że on ma rację – wspomina o. Krzysztof. – Zrozumiałem, że to są piękne pragnienia, bardzo inspirujące, ale kryje się za nimi myślenie: stwórzcie mi idealne warunki, a wtedy ja będę jednoczył się z Bogiem, będę świętym. Ale tak to nie działa.

Dziś nazywa te pragnienia marzeniami o raju. Oczyszczenie czy pogłębienie motywacji jakoś się dokonało, a właściwie wciąż się dokonuje. Ojciec Krzysztof w zakonie jest już ponad pięć lat, rok po ślubach wieczystych, a ten proces trwa nadal. Pomaga w tym doświadczenie modlitwy, relacji z Bogiem, wchodzenie w głąb i lektura dzieł świętych karmelitańskich. Owoc przynosi też modlitwa. Każdy karmelita codziennie ma dwie godziny modlitwy myślnej – wewnętrznej, jedną rano, drugą pod wieczór. – To daje w sumie setki godzin modlitwy – mówi o. Krzysztof.

Nie ma żartów

Po roku nowicjatu i złożeniu pierwszych ślubów karmelici bosi, którzy w przyszłości mają zostać kapłanami zakonnymi, rozpoczynają formację i studia w seminarium duchownym. Ojciec Krzysztof od Jezusa, ponieważ już wcześniej był księdzem, od razu został skierowany do posługi duszpasterskiej. Trafił do położonego na skarpie wiślanej klasztoru w Gorzędzieju na Kociewiu. Doktorowi filozofii przesiąkniętemu duchowością Karmelu przyszło m.in. towarzyszyć duchowo osobom, które przyjeżdżają uczyć się modlitwy wewnętrznej lub na kilkudniowe rekolekcje w milczeniu. Razem ze współbraćmi prowadzi też Szkołę Modlitwy Karmelitańskiej.

Do karmelitów w Gorzędzieju przyjeżdżają najróżniejsze osoby. – Chcą czegoś więcej, ale to zwykli wierzący ludzie, tacy, jakich wielu jest w naszych parafiach – opowiada o. Krzysztof. – Są też osoby bardzo zaangażowane na drodze modlitwy, zakonnicy, liderzy wspólnot, uczestnicy ćwiczeń ignacjańskich. Dla mnie ta posługa to ogromny dar i bardzo realna służba ludziom, którzy traktują wiarę bardzo głęboko. Takich ludzi w Polsce jest bardzo dużo. Ale to też odpowiedzialność – dodaje.

Przekonał się o tym już na początku swojej posługi w klasztorze. Wspomina rozmowę z kobietą, która opowiadała mu o swojej modlitwie. – Dzieliła się tym, jak się modli, czego w modlitwie doświadcza. Słuchałem i coraz bardziej miałem świadomość, że to wygląda przynajmniej na pogranicza mistyki. Było w jej opowieści sporo emocji, ale także głębokie doświadczenie Boga, który przychodzi i odsłania się. Pomyślałem, żeby powiedzieć jej, że warto, aby porozmawiała z kimś, kto pomógłby to rozeznać. I wtedy do mnie dotarło, że ona przyjechała do karmelitów na rekolekcje o modlitwie, więc gdzie ma szukać? To ja mam jej pomóc rozeznawać.

Ojciec Krzysztof opowiada, że wśród uczestników rekolekcji u karmelitów nieraz spotkał osoby, które mają doświadczenie modlitwy kontemplacyjnej. – Po postawach życiowych, różnych sytuacjach i reakcjach było widać, że ci ludzie pracują, żyją w rodzinach, są w relacjach z innymi, a w życiu wewnętrznym wchodzą w doświadczenie modlitwy kontemplacyjnej. I jeśli ktoś mnie pyta, czy taka modlitwa jest naprawdę dla zwykłych ludzi, mogę, z przekonaniem, powiedzieć: tak. Są dzisiaj w Polsce ludzie, którzy ją praktykują. •

Jak praktykować modlitwę karmelitańską w codzienności?

Wszystko zaczyna się od pragnienia. Czy jest we mnie pragnienie czegoś więcej, głębszej relacji z Bogiem, żeby Go usłyszeć i pójść za Nim? Jakkolwiek się modlisz, ważne jest przestawienie akcentu z siebie na Boga. Święta Teresa z Ávili pisze tak: jeżeli ja większą wagę przywiązuję do obecności Boga i do tego, że mówię do Niego, niż do tego, co mówię, to właściwie już wchodzę w modlitwę wewnętrzną. Wiem, że spotykam się z Kimś, że On mnie słucha i mówię do Kogoś żywego. Reformatorka Karmelu zwraca też uwagę, iż „nie jest warunkiem modlitwy wewnętrznej, żeby usta były zamknięte”. Chodzi o postawę serca: wiem, przed kim staję na modlitwie. Ważne jest, żeby przejść od modlitwy ustnej, np. odmawiania gotowych modlitw, i zwrócić się osobiście do Boga. To pierwszy krok. Krok drugi: wejść w rozmowę, czyli jeśli ktoś tego nie robił, zacząć mówić do Boga. Teresa radzi: „Mów jak do ojca, jak do brata, jak do przyjaciela”, chociaż dla niektórych może to być trudne. Krok trzeci: słuchanie, czyli trzeba zamilknąć, żeby chociaż chwilę pobyć w ciszy. Kiedy o coś pytamy, warto dać czas, żeby Bóg mógł odpowiedzieć. Można zacząć od lektury słowa Bożego. Może to być proste czytanie, ale jako modlitwa. Czytam nie tylko po to, żeby je poznać, ale żeby słuchać Pana. Krok czwarty: rozważanie i medytacja. Można samemu próbować spontanicznie rozważać, ale jest też wiele wypracowanych metod rozważania słowa Bożego, z których można skorzystać. Pomocą w ich poznaniu mogą być m.in. rekolekcje. Nie tylko karmelitańskie, ale np. ignacjańskie czy lectio divina. Wszystko zaczyna się od pragnienia, ale wszystko zależy od niezachwianej decyzji. Jak pisze św. Teresa: nie spocznę, dopóki nie dojdę do źródła. To źródło w nas jest, tylko często nie mamy z nim kontaktu. Jeśli za decyzją pójdą czyny i wierność, wtedy jesteśmy na dobrej drodze, bo Bóg chce dawać siebie. To gwarancja.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.