Potrzebny jest zupełnie nowy model

GN 25/2022 |

publikacja 23.06.2022 00:00

– Nikt nie nauczył polskich rodziców przekazywania wiary – mówi ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin.

Potrzebny jest zupełnie nowy model Jakub Szymczuk /foto gość

Jakub Jałowiczor: Czego spodziewa się Ksiądz po Światowym Spotkaniu Rodzin?

Ks. Przemysław Drąg: Wartością spotkań zawsze było to, że przyjeżdżali ludzie z całego świata dający świadectwo. Jedne spotkania były bardziej intelektualne, inne pastoralne. Od Filadelfii, a zwłaszcza w Dublinie i teraz widać bardzo praktyczne nastawienie. W przygotowaniu do obecnego spotkania kładziono nacisk na to, żeby program był zaszczepiony w parafiach i rodzinach. Stąd filmy, które przygotowano, katechezy papieża. Ma to pokazać, że Kościół jest tam, gdzie są wierzący, że Kościół domowy jest mocno osadzony w rodzinie. Główne hasło mówiące o miłości małżeńskiej pokazuje, że potrzeba nam świętych małżonków i rodzin tu i teraz. To nie jest powołanie, które przekracza możliwości człowieka.

Na które debaty Ksiądz najbardziej czekał?

Interesował mnie panel poświęcony towarzyszeniu młodym małżeństwom. Patrzę z perspektywy duszpasterstwa rodzin w Polsce. Wszyscy wiemy, że ten temat jest ważny i że go nie ogarniamy. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Jakoś funkcjonuje na przykład przygotowanie narzeczonych, ale towarzyszenie młodym małżeństwom to wielka dziura programowa. A najwięcej rozwodów jest między 5. a 7. rokiem małżeństwa. Próbowaliśmy robić różne rzeczy, ale nie ma jednego programu i, co najgorsze, nie trafiamy w oczekiwania młodych małżonków. Tymczasem pierwsze lata małżeństwa to czas konsolidacji związku i uczenia się własnej tożsamości, zaczyna się wychowywanie dzieci.

Skoro nie wypracowaliśmy własnego programu, to może mamy od kogo ściągać?

W zasadzie nie. Są programy autorskie w Hiszpanii i jakieś próby we Włoszech. Miałbym jednak na myśli zorganizowane towarzyszenie małżeństwom. W Polsce najczęściej proponuje się wstąpienie do jakiegoś ruchu. Tymczasem wielu małżonków mówi: chcielibyśmy, żebyście zaproponowali formułę, w której będziemy się mogli spotkać i pomodlić, ale bez przynależności i wymagań, bo mamy dzieci, kredyt itp. W Hiszpanii powstał dokument episkopatu o tym, jak towarzyszyć młodym małżeństwom. Wiadomo, dokumenty łatwo napisać, a w życiu jest różnie, ale u nas i tego nie ma. Marzę o tym, żeby w każdej diecezji i parafii pojawiły się propozycje dostosowane do oczekiwań młodych małżonków.

A inne tematy?

Bardzo aktualny jest też temat dotyczący miłości rodzinnej w czasie prób – odejścia rodziców, rozwody, naprawianie więzi. Kolejny temat to droga ku świętości. Ciekawe jest, jak ludzie z Włoch, Paragwaju, Indonezji, Australii czy innych krajów pojmują świętość małżeńską i próbują ją zaszczepić na grunt codzienności. Ważne jest dla mnie, że w duszpasterstwie rodzin dawno doszliśmy do wniosku, że bez normalnej rodziny opartej na sakramencie i wartościach nie ma kolejnych osób, które chcą zawrzeć sakrament małżeństwa i później po chrześcijańsku wychować dzieci, więc nie ma też powołań do życia kapłańskiego i konsekrowanego.

W ostatnim czasie widać, że z Kościoła nieraz odchodzą dorastające dzieci rodziców, którzy są naprawdę wierzący. Szwankuje przekaz wiary?

W wielu praktykujących rodzinach wraz z wprowadzeniem katechezy do szkoły pojawiło się przekonanie, że już nie musimy się starać. Chodzimy do kościoła, ale nie ma dyskusji o wierze czy przygotowaniu do sakramentów. Kiedy katechezy były przy parafii, rodzice bardziej się angażowali. Katecheza w szkole dała im poczucie, że szkoła gwarantuje przekaz wartości. Piękne zwyczaje, np. błogosławieństwo dzieci wychodzących do szkoły albo modlitwa przy wspólnym posiłku, gdzieś zniknęły. Zauważono, że kiedy katecheza odeszła z parafii – parafia została pusta. Mamy nawet katolickich celebrytów, którzy nie posyłają dzieci na katechezę do szkoły, bo twierdzą, że to ich własna odpowiedzialność. Jednak nikt polskich rodziców do tego nie przygotował. Jest Kościół Domowy, są różne ruchy i stowarzyszenia, w których porusza się ten temat. Rozmowy o wierze są wtedy bardziej obecne w domu. Natomiast większości rodziców nikt nie nauczył, jak mówić o wierze i jak ją przekazywać.

Należałoby wrócić do jakiegoś dawnego sposobu czy wymyślić nowy?

Trzeba wypracować zupełnie nowy model formacji rodziców, przygotowujący ich do przekazu wiary w rodzinie. Tymczasem nawet tak prosta rzecz jak nauki stanowe zaginęła.

Nauki stanowe, czyli adresowane do ludzi w określonej sytuacji życiowej.

Do małżonków, ojców, matek, młodzieży itd. Nie potrafimy nawet powiedzieć, dlaczego to zniknęło. Moim zdaniem potrzeba zupełnie nowego wzoru przekazywania wiary w rodzinie. Tradycje, jak święcenie razem koszyczka wielkanocnego, są ważne, ale nie wystarczają. Potrzebujemy przekazywania wiary przez człowieka dojrzałego, zintegrowanego, wierzącego człowiekowi formowanemu jako dziecko. Oczywiście z wykorzystaniem wszystkich innych metod, ale początek jest w rodzinie.

Czy podczas wcześniejszych Spotkań Rodzin zdarzyło się coś, co szczególnie zapadło Księdzu w pamięć?

W Mediolanie w 2012 r. spotkałem grupę, która przyjechała, o ile pamiętam, z Burundi. Ciągle robili notatki. Powiedziałem im, że dostaną wydruki ze spotkań. Odpowiedzieli: proszę księdza, żebyśmy tu mogli przyjechać, złożyła się cała nasza wioska, więc po powrocie musimy opowiedzieć, co się działo. Oni naprawdę serio traktowali to spotkanie. W naszej katolickiej ojczyźnie Jana Pawła II takiego zainteresowania nie widziałem. Mobilizowaliśmy się mocno przed obecnym spotkaniem, angażując księży, biskupów, małżeństwa, ale przyszedł covid i w Rzymie są tylko delegaci. Szkoda. Chyba jest w nas pewne poczucie wyższości: nie musimy przyjeżdżać i słuchać, bo my już wszystko wiemy. Okazuje się, że wielu rzeczy nie wiemy i naprawdę musimy słuchać, żeby coś wartościowego przenieść do naszego życia małżeńskiego, rodzinnego, ale i parafialnego. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.