Głoszenie umarłego

Joanna Kociszewska

Uczniowie z Emaus mówili o zmarłym, choćby nawet zmartwychwstałym. Paweł znał żywego, choć stał się uczniem długo po zmartwychwstaniu. I żywego głosił.

Głoszenie umarłego

Środa Popielcowa. Rozpoczyna się kolejny Wielki Post. Czas nawrócenia. Tymczasem kilka dni temu pojawił się watykański dokument dotyczący nowej ewangelizacji – lineamenta przed zaplanowanym na przyszły rok Synodem.

Ewangelizacja nie jest jednym z działań Kościoła. Głoszenie Chrystusa, głoszenie Dobrej Nowiny wyrasta wprost z tego, czym jest Kościół. Jednak już na samym początku dokumentu pada ostrzeżenie, którego nie można przegapić.

Słowa uczniów z Emaus w sposób emblematyczny ukazują możliwość takiego głoszenia Chrystusa, które skazane jest na niepowodzenie, ponieważ nie jest w stanie przekazywać życia. Dwaj uczniowie z Emaus głoszą umarłego, opowiadają o swej frustracji i utracie nadziei. Pokazują oni, że w Kościele zawsze istnieje niebezpieczeństwo takiego głoszenia, które nie przekazuje życia, lecz zamyka w śmierci zarówno głoszonego Chrystusa, jak i głosicieli oraz adresatów orędzia.

Przypominam sobie tekst Ewangelii. Dwóch uczniów opowiada o Jezusie. Opowiadają o Jego męce. Wspominają o zmartwychwstaniu! Ale przede wszystkim mówią o swoich zawiedzionych nadziejach. „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela.”

Dla nich Jezus był prorokiem potężnym w czynie i słowie. Dla nich Jezus przegrał. I żadne ewentualne zmartwychwstanie tego nie zmienia.

Jak inne jest głoszenie św. Pawła wskazują słowa Festusa, namiestnika Judei. Relacjonując Agrypie sprawę Pawła mówi, że Żydzi mieli z nim tylko spory o wierzenia i „jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje”. Anna Świderkówna, mówiąc o zmartwychwstaniu, podkreślała, że użyte słowo – imiesłów – oznacza fakt dokonany w przeszłości, który trwa!

Uczniowie z Emaus mówili o zmarłym, choćby nawet zmartwychwstałym. Paweł znał żywego, choć stał się uczniem długo po zmartwychwstaniu. I żywego głosił.

Wchodzimy w Wielki Post. Za chwilę będziemy mówić o męce, śmierci i zmartwychwstaniu – fakcie, który dokonał się 2000 lat temu. W odległej przeszłości. Trzeba sobie postawić pytanie już dziś: czy wierzę, że Jezus żyje? Dzisiaj, w 2011 roku?

Czy wierzę, że jest (nie był) kimś więcej, niż prorokiem potężnym w czynie i słowie – jest Bogiem samym? Czy wierzę, że dziś może wyzwolić mnie ze wszystkiego, co mnie ogranicza i zniewala? Czy wierzę, że nie ma takiej siły, która mogłaby Jego zwyciężyć? Czy mówię o Jezusie żywym, mocnym, zwyciężającym nawet – a może przede wszystkim – w krzyżu?

Głoszę Jezusa żywego czy umarłego?