Pełny horyzont

Szymon Babuchowski

GN 12/2022 |

publikacja 24.03.2022 00:00

Twórcy katolickiej szkoły w podkrakowskich Piekarach zadbali o każdą ze sfer życia młodego człowieka.

Nazwa „Radosna Nowina 2000” pasuje do atmosfery panującej w szkole. Henryk Przondziono /foto gość Nazwa „Radosna Nowina 2000” pasuje do atmosfery panującej w szkole.

Kiedy wchodzi się na teren Centrum Edukacyjnego „Radosna Nowina 2000”, trzeba porzucić wszystkie stereotypowe wyobrażenia związane ze słowem „szkoła”. Mamy raczej wrażenie, że jesteśmy w jakiejś prestiżowej dzielnicy, której twórcy zadbali o realizację wszystkich potrzeb mieszkańców. W skład ogromnego kompleksu, którego sercem jest Liceum Ogólnokształcące im. Josephine Gebert, wchodzą bowiem także: kościół, kryty basen, boiska sportowe czy budynek administracji. Większość uczniów korzysta natomiast z internatu, mającego formę osiedla domków, mieszczących po 29 osób. – Tu rozgrywa się całe nasze życie – twierdzi Estera Jamróz, mieszkanka jednego z nich. – Tu jemy posiłki, uczymy się i spotykamy w wolnym czasie.

– To szkoła życia. Uczymy się w niej samodzielności, ale i rozwijamy się towarzysko – dodaje Norbert Siwek, trzecioklasista.

Szkoła z marzeń

Liceum w Piekarach kontynuuje dzieło pracy z młodzieżą zainicjowane przez ks. Kazimierza Siemaszkę ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Kapłan ten przeszedł do historii Krakowa jako znakomity wychowawca i organizator kształcenia dzieci i młodzieży z najuboższych rodzin. W młodości zainspirowały go słowa jednego z napotkanych chłopców: „Co nam po katechizmie księdza, kiedyśmy głodni, bośmy nic dziś jeszcze nie jedli”. Odtąd starał się on najpierw zapewnić podstawowe potrzeby tych, których wychowywał. W 1882 r. założył w Krakowie przy ulicy Długiej dom dla biednych, osieroconych chłopców, który stał się dla nich miejscem całodobowego schronienia, a jednocześnie szkołą podstawową. Mimo przedwczesnej śmierci ks. Siemaszki działalność ośrodka rozwinęła się przed II wojną światową do trzech oddziałów. Niestety, w 1954 r. placówka została zdelegalizowana przez komunistyczne władze. Dopiero przemiany polityczne roku 1989 pozwoliły na powrót do pomysłów wybitnego kapłana. Na początku lat 90. powstała Fundacja im. ks. Siemaszki, stawiająca sobie za cel wychowywanie młodzieży w duchu przesłania swojego patrona.

Osobą, która wskrzesiła idee ks. Siemaszki, był budowniczy piekarskiego Centrum ks. Bronisław Sieńczak. To właśnie jego postać siedzącą na ławeczce przedstawia rzeźba, która wita nas obok budynku administracyjnego. – Ksiądz Bronisław lubił tutaj siadać z gazetą i patrzeć na swoje dzieło – opowiada Agnieszka Bułaj, polonistka. – Miał z czego być dumny. Dla mnie poruszającym świadectwem dokonań księdza w tym miejscu były słowa wypowiedziane przez jedną z uczennic na jego pogrzebie: „Dziękuję, że mogłam żyć w Twoim marzeniu”.

Patrzeć szeroko

Realizacja tego marzenia nie miałaby jednak z pewnością takiego rozmachu, gdyby nie wsparcie finansowe Szwajcarki Josephine Gebert. Obecną patronkę szkoły ks. Sieńczak poznał w Lourdes. – Przypadkowe, wydawałoby się, spotkanie zaowocowało korespondencją, która przerodziła się w przyjaźń – mówi Agnieszka Bułaj. Josephine, pochodząca z zamożnej rodziny potentatów w dziedzinie technologii sanitarnej, od młodości angażowała się w pomoc potrzebującym dzieciom, a zwłaszcza w dzieło wychowania. To właśnie dzięki jej pomocy powstało w Piekarach imponujące dzieło z widokiem na Tyniec, Bielany i Łagiewniki. Ale bynajmniej nie z powodu tej rozległej panoramy hasło promujące szkołę brzmi: „Mamy pełny horyzont”. Chodzi tu raczej o szerokie perspektywy rozwoju, jakie roztacza przed uczniami piekarska placówka.

W tym roku mija 20 lat, odkąd działa tu liceum, noszące dziś imię hojnej Szwajcarki. W nadchodzącym roku szkolnym przewidziane są tu klasy w aż sześciu profilach: językowo-medialnym, biologiczno-chemicznym, matematyczno-informatycznym, ekonomiczno-turystycznym, prawniczo-psychologicznym oraz ogólnym o nachyleniu sportowym i prozdrowotnym. Uczestnictwo w programach wymian międzynarodowych, współpraca z krakowskimi uczelniami, Instytutem Pamięci Narodowej czy radiem RMF – są dodatkowymi atutami dla uczniów chcących rozwijać swoje zainteresowania. Inspirujący może okazać się dla nich także cykl „Akademia Siemaszki”, w ramach którego wybrany przedstawiciel świata akademickiego przygotowuje dla uczniów osiem wykładów w ciągu roku. – W tym roku prof. Marek Wilczyński z Uniwersytetu Pedagogicznego przedstawia osiem rzymskich portretów z czasów cesarstwa – cieszy się Dominik Karcz, nauczyciel historii. – Młodzi dostają indeksy, więc mogą poczuć się jak na prawdziwej uczelni.

Wszystko się rozwija

Mimo tej elitarności szkoła nie zapomina o przesłaniu ks. Siemaszki, by otoczyć opieką uczniów mniej zamożnych. – Jesteśmy szkołą publiczną, więc nauka jest bezpłatna. Jeśli chodzi o pobyt w internacie, to rodzice partycypują w kosztach utrzymania i wyżywienia swojego dziecka, a jeśli jest to niemożliwe, zostają z nich zwolnieni. Dodatkowo wszyscy uczniowie, którzy mają średnią co najmniej 4,75, otrzymują stypendium naukowe – podkreśla ks. Zygmunt Robert Berdychowski, dyrektor szkoły.

– Dla dzieci z okolicznych wiosek proponujemy dodatkowe zajęcia z plastyki, języków, tańca czy ceramiki – dodaje ks. Dariusz Błaszczyk, dyrektor zarządu Fundacji im. ks. Siemaszki, która jest organem prowadzącym placówkę.

Spacer po kompleksie Centrum Edukacyjnego jeszcze lepiej uzmysławia, jak wiele szkoła ma swoim uczniom do zaoferowania. Jego twórcy zadbali o każdą ze sfer życia młodego człowieka. Baza sportowa to nie tylko basen czy boiska, ale też ogromna sala gimnastyczna ze ścianką wspinaczkową, siłownia czy gabinet fitness. Przy szkole działa Uczniowski Klub Sportowy „Siemaszka”, prowadzony przez Grzegorza Grzywę, który był reprezentantem Polski w biathlonie, i Monikę Łoś-Janczur, wcześniej pływaczkę. – Takich warunków dla rozwoju fizycznego można uczniom tylko pozazdrościć – uśmiecha się Rafał Mucha, trzeci z wuefistów. Także świetnie wyposażone szkolne pracownie i aula, w której podziwiamy próby do konkursu piosenki angielskiej, nazywanego tu „Eurowizją”, ułatwiają wyławianie talentów w wielu dziedzinach. Wystarczy wspomnieć, że absolwentami liceum są wokalistki i aktorki musicalowe Malwina Kusior i Marta Florek, aktor Tomáš Kollárik czy dwukrotna medalistka mistrzostw świata w kolarstwie górskim Paula Gorycka. – Szkoła pozwala na rozwój nie tylko w dziedzinie nauki. Mamy tu wiele możliwości działań artystycznych: jest salka muzyczna, grupa medialna, teatralna, kółko filmowe – podkreśla Małgosia Mikołajczyk, uczennica trzeciej klasy.

– Prowadzę szkolną telewizję Radosna TV i widzę, jak nieustannie wszystko się tu rozwija – dodaje jej rówieśnik Norbert Grzyb. – Pokazujemy zresztą nie tylko wydarzenia z życia szkoły, ale i tworzymy własne dzieła. Rozrzut gatunkowy jest duży: od misterium po horror.

Uczą się życia

Oczywiście, pomysłodawcy centrum edukacyjnego zadbali też o rozwój duchowy swoich podopiecznych. Dlatego w skład kompleksu wchodzi kościół Narodzenia Pańskiego, który służy nie tylko uczniom, ale i mieszkańcom Piekar. – Czasem słyszymy od mieszkańców: „Niech się już te wakacje skończą, bo będzie weselej na wsi i w kościele” – opowiada Agnieszka Bułaj.

Msza szkolna odprawiana jest raz w tygodniu, w czwartki, ale codziennie odbywają się wieczorne modlitwy w poszczególnych domkach, z udziałem wychowawców. – Uczniowie sami je przygotowują i prowadzą – podkreśla ksiądz dyrektor. – Ostatnio np. mają one formę Różańca w intencji Ukrainy.

Właśnie domki są tym miejscem, do którego popołudniami przenosi się życie całego kompleksu. Każdy mieszkaniec ma tu wydzielone miejsce do nauki, z własnym biurkiem, jest też jadalnia z aneksem kuchennym, gdzie w czasie wolnym toczą się rozmowy albo np. gra się w planszówki. Jeśli ktoś potrzebuje rozmowy z wychowawcą, jest on zawsze do dyspozycji. – W tych małych, „domkowych” wspólnotach łatwiej rozwiązuje się sytuacje konfliktowe – twierdzi Bernadeta Lechowicz-Nogaj, kierownik internatu. – Pomaga w tym także przestrzeń wokół, zachęcająca do spacerów na łonie natury. Wielu naszych podopiecznych przeżywa tu pierwsze zakochania – po prostu uczą się życia.

– Są zwykłymi młodymi ludźmi, więc i u nas zdarzają się czasem jakieś incydenty – przyznaje Dominik Karcz. – Ale należą do rzadkości. Powiedziałbym raczej, że jak ktoś nie powie „dzień dobry”, to jest to naprawdę wydarzenie.

– Tutaj nie ma reżimu. Nauczyciele traktują ucznia z szacunkiem – twierdzi Lucyna Zawarus, wicedyrektor. – I to potem znajduje odzwierciedlenie w ich postawach. Do klasy wchodzą najpierw dziewczęta, a potem chłopcy, i nikt nie musi o tym przypominać. Bo z uczniami jest jak z walizką – co się w nich włoży, to to się wyjmie.

– Myślę, że najlepszym dowodem na dobrą atmosferę w tej szkole są wzajemne relacje po jej ukończeniu. Absolwenci spotykają się co roku, a przyjaźnie tu zawierane trwają w dorosłym życiu – dodaje katecheta ks. Maciej Mroczek. Trudno o lepszą zachętę do nauki, jeśli ma się przed sobą taki horyzont. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.