Na pomoc!

Marcin Jakimowicz

GN 11/2022 |

publikacja 17.03.2022 00:00

„Nie przypominam sobie, by zaniechał uczynienia czegokolwiek, o co go prosiłam” – pisała o świętym Józefie Teresa Wielka. Ruszamy do tego, którego czterdziestu radnych przetrzebionego przez zarazy Krakowa w jednomyślnym głosowaniu wybrało na „najpryncypalniejszego patrona”.

Drzwi sanktuarium leżącego nieopodal dworca Kraków Główny otwierają się i zamykają. Henryk Przondziono /foto gość Drzwi sanktuarium leżącego nieopodal dworca Kraków Główny otwierają się i zamykają.

Gdy przed dwoma tygodniami wjeżdżaliśmy do Krakowa, rozpoczynała się wojna, która wedle analityków miała trwać maksymalnie trzy dni. Dziś, gdy piszę te słowa, jest czternasty dzień krwawych potyczek. Czytam informację sprzed chwili: „Karmelitanki bose z Kijowa opuszczają klasztor. Ruszają w drogę, która jest w części zaminowana. Niech dotrą szczęśliwie do Polski”.

Ręce pełne roboty

„Czego nie noszą karmelici bosi? Szkaplerza, różańca, czarnej sutanny czy trzewików?” – pytał w „Milionerach” Hubert Urbański. Na stole leżała niebagatelna sumka 40 tysięcy złotych. Prawidłowa odpowiedź? Kolor stroju. Ponad 4 tysiące karmelitów bosych (i 11,5 tysiąca karmelitanek) nosi brązowy habit.

Wchodzimy do sanktuarium świętego Józefa przy Rakowickiej. Za murem na terenach wojskowych wyrosło nowoczesne osiedle mieszkaniowe. Dziś to centrum rozpędzonego miasta. Tereska z Lisieux spogląda z figury na neon „Kraków Główny” i sznury pociągów. Drzwi kościoła otwierają się i zamykają. Ludzie klękają przed obrazem św. Józefa. Sporo młodych (to klasztor wśród uczelni). Ogromna rotacja, ludzie wchodzą, wychodzą… Pod obrazem „Obrońcy miasta” wydrukowane „gotowce” z modlitwą o pracę. „Zauważyliśmy, że sporo osób prosi Józefa o dobrego męża/żonę” – opowiadają karmelici.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.