Ktoś wyszedł przed szyk

Andrzej Urbański; GN 7/2011 Gdańsk

publikacja 22.02.2011 06:30

Warszawskie Muzeum Narodowe żąda, by bazylika Mariacka oddała mu 18 średniowiecznych dzieł sztuki. – Sprawa jest już wyjaśniona i zamknięta – zapewnia metropolita gdański.

Ktoś wyszedł przed szyk Andrzej Urbański/ GN Muzeum Narodowe chce, by unikatowy w skali europejskiej obiekt, jakim jest tablica Dziesięciorga Przykazań, wrócił do muzeum.

Gdy ks. infułat Stanisław Bogdanowicz, proboszcz bazyliki Mariackiej, usłyszał w mediach, że Muzeum Narodowe w Warszawie stara się o zwrot dzieł sztuki, które od wieków związane są z gdańską świątynią, nieco się zdziwił. Kilka dni po tamtych doniesieniach żartobliwie komentuje całe zajście. – Czyżby II wojna światowa i komunizm jeszcze się nie zakończyły? Od pewnego czasu Muzeum Narodowe, które zagrabiło niegdyś te zabytki, wyskakuje z jakimś newsami – mówi ks. infułat Bogdanowicz.

Spór dotyczy unikatowych w skali europejskiej obiektów, m.in. tablicy Dziesięciorga Przykazań, ołtarzy, skrzyń i świeczników. Agnieszka Morawińska, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, twierdzi, że te zabytkowe przedmioty zostały na początku lat 90. XX wieku wypożyczone bazylice, która teraz nie tylko nie chce ich oddać, lecz także nie dopuszcza do nich konserwatorów muzeum, którzy odpowiadają za ich stan.

Gdy kilka dni później proboszcz bazyliki Mariackiej usłyszał w serwisie informacyjnym jednej z prywatnych telewizji, że wśród dzieł, które powinien zwrócić, jest także Piękna Madonna, przecierał ze zdumienia oczy i uszy. Gdy tę informację powtórzyły media publiczne, zdumiał się jeszcze bardziej. – To świadczy o ogromnym bałaganie w warszawskim muzeum. Rzeźba Pięknej Madonny nigdy nie była wypożyczana ani nie opuszczała gdańskiej świątyni – mówi ks. Bogdanowicz i dodaje, że Muzeum Narodowe w Warszawie nigdy nie przedstawiło wiarygodnego aktu własności oraz informacji, z czyjego nadania ubiega się o zwrot zabytkowych dzieł sztuki z gdańskiego kościoła.

Absurd

Metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź komentuje całą sprawę bardzo stanowczo. – Skończmy te monologi, które prawdopodobnie wywołała sama pani dyrektor Muzeum Narodowego. Wyszła przed szyk. Ona nie jest stroną sporu, partnerem jest Minister Kultury – mówi wyraźnie gdański arcypasterz i dodaje, że sprawa jest już wyjaśniona. Abp Sławoj Leszek Głodź rozmawiał o całym zamieszaniu z Bogdanem Zdrojewskim, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego. Okazuje się, że sprawa jest zamknięta i nie jest przedmiotem żadnej dyskusji. Średniowieczne zabytki pozostaną w gdańskiej bazylice Mariackiej.

 

Czy rzeczywiście całe zamieszanie wywołał dekret z 1946 roku o mieniu porzuconym i poniemieckim, kiedy to do Muzeum Narodowego trafiały dzieła i obiekty sakralne? Media podają, że władze parafii nigdy się z tym nie pogodziły. Tymczasem, jak podkreśla ks. Bogdanowicz, dekret nie mógłby objąć bazyliki Mariackiej, bo w momencie jego wydania świątynia nie była majątkiem porzuconym ani poniemieckim. Wcześniej Rada Miasta Gdańska głosami wszystkich jej członków przekazała kościół Mariacki Kościołowi rzymskokatolickiemu i Polsce.

Kto nie wierzy ekspertom

Na pewno ciekawym momentem w najnowszej historii Polski była prezydentura Lecha Wałęsy. W latach 1992–1994 właśnie Lech Wałęsa znalazł kompromisową formułę użyczenia i wtedy dzieła sztuki wróciły do kościoła. Umowa miała trwać 10 lat. Po tym terminie nie podpisano nowej. Tymczasem w całej sprawie strona sporu, którą jest Muzeum Narodowe, popełnia wiele błędów merytorycznych.

Agnieszka Morawińska, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, podkreśla na przykład, że stołeczni konserwatorzy widzieli ostatni raz gdańskie zabytki w 1999 roku. Od tamtego czasu dostęp do nich był ograniczony. – Każdy może przyjść do kościoła i popatrzeć na nie, ale w przypadku bazyliki z bardzo daleka. Są one odgrodzone od widzów – skarży się Morawińska. Tomasz Korzeniowski, dyrektor zbiorów i główny konserwator zabytków bazyliki Mariackiej, twierdzi, że to kompletny absurd. – Tablica Dziesięciorga Przykazań umieszczona jest na centralnym filarze w nawie głównej świątyni, zaledwie metr od widza. Można podejść bardzo blisko obiektu, ale z umiarem – wyjaśnia Korzeniowski.

Dyrektor Morawińska twierdzi, że we wnętrzu bazyliki Mariackiej nie ma odpowiednich warunków klimatycznych do eksponowania dzieł sztuki. – Mamy aktualne wyniki badań z najbardziej prestiżowego ośrodka zajmującego się kontrolą warunków klimatycznych, wymaganych do eksponowania i przechowywania dzieł sztuki. Potwierdziły, że w bazylice panują fenomenalnie stabilne warunki klimatyczne, korzystne dla zabytków – wyjaśnia Korzeniowski.

Największa świątynia na Pomorzu od wielu lat ma swój zespół konserwatorski, który na bieżąco bada i konserwuje zabytki znajdujące się we wnętrzu. Niestety, nie można tego powiedzieć o wielu obiektach muzealnych w Polsce. Okazuje się bowiem, że ostatnie badania wykazały, iż w niektórych polskich muzeach wilgotność spada poniżej poziomu dopuszczalnego. Może warto więc zabrać się za kontrolę i poprawę warunków w tych miejscach, a nie koncentrować siły i środki na sprawy, które dawno powinny być załatwione i ustabilizowane. Chyba że w całej sprawie jest jeszcze drugie dno, o którym nie wiemy.