Droga ku schizmie

Jeszcze nie czy już? Niemiecka „Droga synodalna” przekroczyła kolejną barierę. I raczej kolejnych przekraczać nie przestanie.

Droga ku schizmie

Miałem nadzieję, że nigdy nie będę musiał czegoś takie pisać. Niestety, informacje przychodzące z Niemiec wskazują pokazują, że Droga Synodalna wkroczyła na drogę (co najmniej) schizmy. Czy można powiedzieć, że już, mocą faktów i obowiązującego w Kościele prawa? Może jeszcze nie, może Rubikon nie został przekroczony? Bez większego znaczenia. Mało prawdopodobne, że uczestnicy tego zgromadzenia w większości wycofają się z przyjętych właśnie ustaleń. A kierunek, w którym zmierza ta droga, widać bardzo wyraźnie: ignorując nauczanie Pisma Świętego i Tradycji poukładać Kościół wedle panującej w dzisiejszym świecie mody.

O co chodzi? Ano o uznanie, że kobiety powinny zostać dopuszczone do kapłaństwa. Mowa też była też o zniesieniu celibatu i o święceniach dla diakonis, ale to propozycje znacznie mniej kontrowersyjne. Celibat jest w Kościele katolickim wymogiem prawa, nie dogmatu, a prawo można zmienić. Można by zwłaszcza rozważyć propozycję święcenia mężczyzn żonatych, viri probati. No bo jeśli np.  nie ma kapłana, wspólnocie przewodzi żonaty diakon, to co stoi na przeszkodzie, by po paru latach próby udzielić mu święceń kapłańskich? Ostatecznie tu chodzi o Eucharystię, która tworzy Kościół. Kwestia święceń diakonis jest z kolei dość zagmatwana: wiadomo, że w Kościele istniała taka funkcja, ale raczej nie jest pewne, czy wiązała się ze święceniami czy ustanowieniem innego rodzaju, ot, takim jak ustanawia się dziś np. nadzwyczajnych szafarzy Komunii. Ale w swojej dwutysiącletniej historii Kościół na pewno nigdy nie wyświęcał kobiet na kapłanów. Tu nie ma wątpliwości.

Cóż powiedzieć: doczekaliśmy smutnych czasów. Że świeccy miewają głupie pomysły? Ano bywa. Znów jednak, jak już nieraz w historii bywało, możemy zobaczyć,  jak niektórzy spośród tych, którzy z racji przyjętych święceń powinni być pasterzami Kościoła okazali się... No nie wiem, niech będzie delikatnie, że „głosicielami przewrotnych nauk” (Dz 20,30). Nie tylko we wspomnianej wyżej kwestii, także przecież innych, choćby podejścia do homoseksualizmu czy kwestii płci. I tego najbardziej w tym wszystkim nie rozumiem. Nie rozumiem, jak ze sługi Kościoła Chrystusa można przeistoczyć się w jego właściciela. Przesadzam? Bynajmniej. „To nie udział kobiet we wszystkich posługach i urzędach kościelnych wymaga usprawiedliwienia, lecz wykluczenie kobiet z posługi sakramentalnej” – napisano w przyjętym dokumencie. Czyli, jak dobrze rozumiem, to sam Jezus Chrystus powinien się wytłumaczyć, czemu do grona Apostołów nie powołał żadnej kobiety...

Niemiecka „Droga synodalna” nie wzięła się znikąd. Od paru dekad można było obserwować, jak spora część niemieckich teologów i pasterzy lekko podchodzi do nauczania Kościoła. Ot, kwestia podejścia do Humanae vitae, sakramentu pokuty, komunii dla rozwiedzionych czy tzw. interkomunii. Niestety, nic sensownego nie udało się z tym zrobić. Niemiec przecież zawsze wie lepiej... Nie, powstrzymam się tutaj od dalszych kąśliwych uwag na temat niemieckiej mentalności. Zauważę tylko, co jeszcze przed podjęciem ostatnich decyzji powiedzieli o Drodze synodalnej katolicy – a jakże, też niemieccy – z grupy „Nowy Początek”, mocno sprzeciwiającej się temu, co dzieje się podczas spotkań „drogosynodalnego” gremium: że szykuje się nam kolejna schizma i że znów nadejdzie ona z ich kraju. Wszystko wskazuje, że mają rację.

Jakaś nadzieja? Oczywiście. Jako chrześcijanin wiem, że Bóg zawsze trzyma rękę na pulsie. Z każdego zła potrafi wyprowadzić jakieś dobro. Dziś słyszeliśmy skierowane do Piotra wezwanie Jezusa, by wypłynął na głębię. Piotr wypłynął i stał się cud - sieci zagarnęły mnóstwo ryb, choć przedtem ci doświadczeni rybacy nie złowili nic. Może faktycznie wypływamy, chcąc nie chcąc, na jakąś głębię. Tak jak zachęcał nas do tego Jan Paweł Wielki. Niepokojące to i jakby beznadziejne: nie uda się, czeka nas katastrofa. Ale jeśli zaufamy Jezusowi, jeśli na przekór światowym modom i "drogom synodalnym"  będziemy wiernie się trzymali temu, co nam przykazał i czego nas uczył, staniemy się Kościołem bardziej świętym. A przez to bardziej ludzi przyciągającym.