Wierni i kochani

Andrzej Kerner; GN 6/2011 Opole

publikacja 17.02.2011 06:30

Marzena N. o mężu, z którym jest po rozwodzie, nadal mówi „mój mąż”. Wierzy, że jej małżeństwo trwa, bo jest sakramentem. – To jest nadzieja wbrew wszelkiej nadziei – mówi.

Wierni i kochani Andrzej Kerner/ GN Ikona Świętej Rodziny namalowana przez Członkinię wspólnoty Sychar towarzyszy spotkaniom.

Sama wychowuje czwórkę dzieci w wieku od 11 do 17 lat. Jej mąż żyje z inną kobietą, z którą ma dwoje dzieci. Jednak Marzena wierzy, że każde małżeństwo przeżywające trudności jest do odratowania. - Niech pan właśnie tak napisze, bo w to ludziom trudno uwierzyć - podkreśla.

Wiara w możliwość uzdrowienia nawet najtrudniejszego małżeństwa sakramentalnego łączy uczestników opolskiej wspólnoty „Sychar”. Pierwsza wspólnota powstała w Warszawie 8 lat temu, a od prawie 2 lat przy parafi i św. Jacka istnieje grupa opolska. Błogosławi jej bp Andrzej Czaja, który duszpasterzem wspólnoty ustanowił ks. Pawła Dubowika.

Siła wspólnoty

Ognisko Wiernej Miłości w Opolu jest jednym z 15 „oddziałów” WTM „Sychar”. Takie wspólnoty istnieją także w Warszawie, Poznaniu, Żorach, Zielonej Górze, Bonn, Gorzowie Wlkp., Krakowie, Trójmieście, Rzeszowie, Chicago, Szczecinie, Bydgoszczy, Lublinie i Wrocławiu. Spotkania w Opolu odbywają się w ostatni piątek miesiąca (najbliższe - 25 lutego). Oprócz piątkowych są jeszcze spotkania grupy wsparcia (pierwsza sobota miesiąca). – Kiedy pierwszy raz szłam na spotkanie, myślałam, że tam wszyscy będą płakać i użalać się nad sobą. Bałam się, że będę zmuszona do opowiadania o swoich problemach. Pomyliłam się. Tam jest pełno życia, spotkania są wręcz wesołe. Żałuję, że nie trafiłam do wspólnoty przed kryzysem w moim małżeństwie. Nie popełniłabym wielu błędów – przyznaje Anna F., mężatka od 5 lat, obecnie w trakcie separacji z mężem.

Spotkania opolskiej „Sychar” rozpoczynają się o 17.30 godzinną adoracją Najświętszego Sakramentu, o 18.30 odprawiana jest Msza św. w intencji małżonków, a potem przez dwie godziny w salce parafialnej trwa spotkanie formacyjne. Nieco inny charakter mają spotkania sobotnie. Przychodzą na nie ci, którzy akurat potrzebują duchowego wsparcia. – Uważne wysłuchanie problemów przez drugiego człowieka jest już rodzajem terapii. Tutaj znalazłam ludzi, którzy mnie rozumieją. Obawiam się, że gdybym zaczęła to opowiadać w mojej rodzinie czy sąsiadkom, byłoby gorzej ze zrozumieniem – opowiada Dorota K.

Na spotkania opolskiej wspólnoty „Sychar” przyjeżdżają ludzie z całego województwa (i nie tylko), m.in z Antoniowa, Dobrzenia, Byczyny, Krośnicy, Kędzierzyna-Koźla, Strzelec Opolskich, Szemrowic czy Żelaznej. Są to ludzie rozwiedzeni, po separacji, w trakcie kryzysu małżeńskiego (z problemami typu przemoc, alkohol, zdrada).

Czuję się kochana

– Idziemy pod prąd. Zachowujemy wierność małżonkowi, również jeżeli on odszedł i żyje w związku niesakramentalnym – mówi Dorota. To postawa często niezrozumiała, nawet w katolickim społeczeństwie. – Mam sporo koleżanek, które wręcz dążą do rozwodu i mówią: „A, najwyżej nie będę chodzić do Komunii” – dodaje Anna. – Oczywiście mogłam mieć po rozwodzie partnera. Wręcz wszyscy mnie do tego namawiali, nawet rodzina. Dziwili się, że chcę zostać sama. Ale teraz już mnie rozumieją. Zawsze chciałam dzieciom przekazać wartości, które są dla mnie ważne. Chcę im pokazać, że można ufać Bogu, że On jest zawsze blisko człowieka. Ja jestem przez Niego kochana. A gdybym miała drugiego partnera, jaka byłaby moja wiarygodność wobec dzieci? – pyta Marzena, która jest inicjatorką i liderką wspólnoty.

Niektóre małżeństwa schodzą się po latach, inne nie. – Nie można powiedzieć, że czekamy, aż ta druga osoba wróci. Po prostu trwamy w wierności, choć to również nie jest łatwe. Wspólnota daje nam siłę, pokazuje, że tak można żyć - podkreśla Dorota. Marzena dodaje, że pułapką jest poczucie duchowej wyższości nad małżonkiem. - Słowami nic nie przekażemy, niczego nie zmienimy. Decyduje nasza postawa - mówi. - Ludzie z „Sychar” uświadamiają mi sprawy, o których nie miałem pojęcia. Pokazują piękne świadectwo chrześcijańskiego życia. Widzę, że jestem im potrzebny jako kapłan, by podpowiadać, że choć po ludzku ich małżeństwo nie ma sensu, to z pomocą Bożą można sobie z każdym problemem poradzić. W sakramencie nie są sami, ale jest z nimi obecny Pan Jezus, którego zaprosili do swojego małżeństwa w dniu ślubu – podsumowuje ks. Paweł Dubowik, duszpasterz wspólnoty.

Więcej informacji na stronach: www.sychar.org i www.kryzys.org