Komisja przed Trybunałem

Andrzej Grajewski; GN 6/2011

Komisja Majątkowa została zlikwidowana, ale lewica nadal chce badać jej działalność, aby zdobyć amunicję na czas kampanii wyborczej.

Andrzej Grajewski Henryk Przondziono/agencja GN Andrzej Grajewski

Sprawa ciągnie się od dwóch lat. W 2009 r. posłowie SLD złożyli wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją RP kilku artykułów z Ustawy z 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej. Ta ustawa stanowiła podstawę do powołania oraz funkcjonowania Komisji Majątkowej. We wniosku zakwestionowany został m.in. tryb procedowania Komisji, który – zdaniem wnioskodawców – naruszał zasadę równości wobec prawa, dyskryminując podmioty niebędące Kościołami i związkami wyznaniowymi. Podnoszony był także zarzut, że Komisja Majątkowa funkcjonuje jak sąd, a nie jest organem niezawisłym. Kwestionowano także, że jej skład może być zmieniony i że nie ma kryteriów powoływania jej członków oraz fakt, że przepisy regulujące funkcjonowanie instytucji naruszają konstytucyjne prawo do skutecznego środka odwoławczego. W konkluzji wniosku posłowie SLD podkreślali, że unormowanie istotnych zagadnień z zakresu problematyki Kościoła katolickiego, a zwłaszcza w odniesieniu do działalności Komisji, nie odpowiada standardom określonym w Konstytucji RP.

Nagle odzyskana wrażliwość
Nie przeczę, że gdyby Komisja istniała nadal, kwestie podniesione we wniosku posłów SLD zasługiwałyby na rozpatrzenie. Sam kilka razy pisałem, że część problemów, jakie Kościół miał w ostatnim czasie z Komisją Majątkową, wynikała z tego, że gdy ją powoływano w maju 1989 r., zakładano szybkie rozpatrzenie wszystkich spraw, co nie nastąpiło. Komisję zlikwidowano w połowie ubiegłego roku, a wszystkich wniosków i tak nie zdołała rozpatrzyć. W tym czasie weszła w życie nowa konstytucja, podmiotowość otrzymały także samorządy, a przepisów regulujących działalność Komisji nie nowelizowano. Trzeba jednak wyraźnie stwierdzić, że było to zadanie polityków: rządu, parlamentu, a nie Kościoła. Cynizm polityków SLD polega na tym, że gdy ich formacja rządziła, problemu prawnego osadzenia Komisji nie widzieli. Według ustawy z 1989 r., procedowały rządy Oleksego, Cimoszewicza, Millera czy Belki. Nie przeszkadzało to także prezydentowi Kwaśniewskiemu. Co spowodowało, że posłom lewicy w przeszłości Komisja nie przeszkadzała, a teraz występują jako gorliwi obrońcy praworządności? Moim zdaniem, jako partia odpowiadająca za rządzenie w kraju, lewica nie chciała otwierać pola konfliktów z Kościołem. Teraz – jako opozycja – posłowie SLD pragną zarobić kilka punktów u nastawionego antyklerykalnie elektoratu i domagają się rozpatrzenia sprawy Komisji, której likwidacja i tak została przesądzona. Niewątpliwie to także oznaka zmiany pokoleniowej w środowisku SLD. Działacze z pezetpeerowskim rodowodem po 1989 r. zwady z Kościołem najczęściej nie chcieli albo z pragmatyzmu, albo z pewnego poczucia winy za czasy PRL. Teraz w SLD dochodzi do głosu nowa generacja polityków, którzy nie mają wobec Kościoła kompleksów związanych z poprzednią epoką, natomiast w upolitycznionym antyklerykalizmie postrzegają szansę na zagospodarowanie pewnej grupy elektoratu. Dlatego jestem przekonany, że sprawa Komisji Majątkowej będzie stałym motywem kampanii politycznych i propagandowych najbliższych miesięcy.

Wniosek o wykluczenie
Aby nie było wątpliwości, że politykom SLD chodzi o polityczną awanturę, a nie o naprawianie prawa, posłowie Stanisław Rydzoń oraz Sławomir Kopyciński wnioskowali o odwołanie ze składu sędziowskiego Trybunału Konstytucyjnego orzekającego w tej sprawie sędziego Mirosława Granata, sprawozdawcę, i sędzię Teresę Liszcz. Przeszkadzało im, że sędzia Granat pracuje na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, co miało rzekomo podważać jego bezstronność. To bezczelna, rodem z praktyki PRL argumentacja, kiedy praca na katolickiej uczelni z definicji czyniła kogoś osobą niewiarygodną i drugiej kategorii. Zarzuty wobec sędzi Liszcz sprowadzały się do stwierdzenia, że była posłem X kadencji Sejmu i „brała czynny udział w stanowieniu ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego”. Trybunał nie podzielił tej argumentacji i nie odwołał ze składu orzekającego w tej sprawie obu sędziów. Samego wniosku SLD także nie rozpatrzył. Przychylił się bowiem do wniosku marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny i odroczył rozprawę nt. Komisji Majątkowej. Marszałek Sejmu w swoim wniosku o odroczenie rozprawy przypomniał, że z dniem 1 lutego wchodzi w życie nowelizacja ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z którą Komisja Majątkowa przestanie działać z dniem 1 marca. Krótko mówiąc, Trybunał uchylił się od rozpatrywania wniosku w sprawie prawa, które nie istnieje. Zapewne nie przeszkodzi to posłom SLD w dalszych insynuacjach w tej sprawie, gdyż nie o prawo im chodzi, ale o to, aby w czasie kampanii wyborczej znów mówić o nierozliczonej „aferze” Komisji Majątkowej.