Módlcie się za nas, bo Wasza modlitwa jest silniejsza niż broń

KAI |

publikacja 13.01.2022 23:50

Abp. Szewczuk w wywiadzie dla KAI o zagrożeniu ze strony Rosji i innych wyzwania społeczeństwa i Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie.

„Módlcie się za nas, gdyż Wasza modlitwa jest silniejsza niż amerykańska broń” – prosi Polaków i Kościół w Polsce arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. W rozmowie z KAI zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) wobec zagrożenia rosyjską agresją powiedział: „Ukraina nie jest krajem takim, jakim była choćby w 1914 r. Ukraińskie społeczeństwo będzie się bronić i poleje się krew. Dlatego modlimy się, aby do tego nie doszło”. Ponadto jeden z najważniejszych autorytetów ukraińskiego życia społecznego mówi m. in. o najważniejszych problemach i wyzwaniach stojących przed Ukrainą i jak UKGK wychodzi im naprzeciw, przebiegu Synodu Biskupów nt. synodalności oraz spodziewanej wizycie papieża Franciszka.

Krzysztof Tomasik (KAI): W Genewie, Brukseli i Wiedniu toczą się rozmowy USA, NATO, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) i Rosji na temat Ukrainy. Jakie nadzieje wiąże z nimi Ksiądz Arcybiskup? Dojdzie do porozumienia i oddalenia zagrożenia rosyjską agresją?

Abp Światosław Szewczuk: Jako obywatele nie wiemy wiele, o czym konkretnie i w szczegółach toczą się rozmowy. Wiemy tyle, ile podają media. Osobiście mogę powiedzieć tylko o sytuacji na samej Ukrainie, w której panuje dziwna, dla wielu, atmosfera spokoju. Nie wiem, czy to wynika z tego, że rząd nie zdaje sobie sprawy, co naprawdę dzieje się na granicach naszego kraju, czy też naród jest już tak zmęczony trwającą od prawie ośmiu lat wojną. W sumie od lat żyjemy w oczekiwaniu na frontalny atak Rosji, czy to z kierunku okupowanego Krymu, czy Donbasu, czy też z innych kierunków naszych granic, które mamy ze wschodnim sąsiadem. Myślę, że jednak żyjemy z fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. I to mnie martwi. Czasami mam wrażenie, że świat Zachodu, USA i Unia Europejska bardziej się martwią liczbą wojsk rosyjskich na granicach naszego państwa niż nasz rząd. Niemniej jednak liderzy ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego są bardzo zaniepokojeni tym, co się dzieje.

Obawiajmy się też wybuchu niezadowolenia społecznego w samej Ukrainie. Nie do końca wiemy, kim są ludzie z samego otoczenia prezydenta i dla kogo pracują. Do tego dochodzi tzw. „wybiórcza” sprawiedliwość polegająca na tym, że jedni są pociągani do odpowiedzialności a inni nie, czego przykładem są działania podjęte przeciwko byłemu prezydentowi Petrowi Poroszence. Wzrastają napięcia społeczne spowodowane coraz wyższymi cenami gazu. Już nie kupujemy gazu od Rosji tylko od innych krajów Europy, których energetyczny kryzys jeszcze nie dotyka tak boleśnie jak Ukrainę. Ponadto za obecną wojną hybrydową nie stoi tylko realna siła militarna, ale też potężna manipulacja medialna oraz różne posunięcia uderzające w ekonomię i energetykę. Nasz rząd robi co może, ale chyba niewystarczająco do swoich możliwości. Wzrost cen na gaz może stać się iskrą doprowadzającą do dużego wybuchu społecznego niezadowolenia. Ludzie, nie tylko z klasy średniej, są w stanie wyjść na ulice i protestować. Napięcie wewnątrz Ukrainy wzrasta i trzeba tylko iskry, aby doprowadzić do eksplozji. Rosja tylko na to czeka i może dojść do sytuacji, jaka ma obecnie miejsce w Kazachstanie. Rosyjska armia wkroczy, aby na przykład wobec chaosu ratować mieszkających na Ukrainie Rosjan.

KAI: Nie obawia się jednak Ksiądz Arcybiskup agresji i wojny? Ukraina będzie się bronić?

– Obawiam się. Ukraina nie jest krajem takim, jakim była choćby w 1914 r. Ukraińskie społeczeństwo będzie się bronić i poleje się krew. Dlatego modlimy się, aby do tego nie doszło.

KAI: Do sytuacji zagrożenia dochodzi pandemia. Jak w tej sytuacji odnajduje się Kościół greckokatolicki?

– Z pandemią, która jest zjawiskiem globalnym, ludzie przyzwyczaili się żyć. Na miarę swoich możliwości wspieramy akcję szczepień przeciwko Covid-19. W mojej katedrze działa punkt szczepień. Tuż po jego otwarciu byłem u Ojca Świętego Franciszka, który mi za to podziękował, że nasz Kościół troszczy się o zdrowie naszego społeczeństwa, szczególnie ubogich. Bynajmniej jako Kościół nie głosimy jakieś „szczepionkowej ewangelii”, nie jest to nasza misja. Chcemy pomóc wszystkim, a także w walce z ideologią antyszczepionkową. W Ukrainie mamy, podobnie jak w innych krajach, do czynienia z propagandą i manipulacją antyszczepionkową. Na szczęście, do dzisiaj prawie połowa obywateli Ukrainy jest już zaszczepiona. Codziennie ok. 100 tys. ludzi się szczepi. Jak na razie ilość zakażonych spada, choć nie wiadomo, jak będzie w przyszłości, gdyż w Europie mamy do czynienia ze wzrostem zachorowań i nie wiemy, czy ta kolejna fala nie dotrze do nas.
Reklama

KAI: Czy pandemia, podobnie jak w innych krajach, negatywnie wpłynęła na kondycję społeczną w różnych wymiarach?

– Niestety tak. Przede wszystkim na Ukrainie wzrósł niesamowicie brak zaufania do wszystkiego, do siebie samych, sąsiadów, instytucji państwowych. Temu poświęciłem swoje kazanie podczas Boskiej Liturgii w uroczystość Narodzenia Pańskiego i list pasterski na święta Bożego Narodzenia. Jeśli nie wierzymy nikomu i niczemu, to jesteśmy narażeni na wszelkie manipulacje. My chrześcijanie mamy bardzo dobry klucz do rozwiązania problemu braku zaufania. Śpiewając hymn: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli” wyrażamy nie tylko swoje zaufanie Bogu, ale też, i przede wszystkim, ukazujemy zaufanie Boga, jakim obdarza człowieka. To zaufanie Boga do nas jest sposobem odbudowy zaufania człowieka do człowieka. Jeśli Bóg nam ufa, powierzając swego Jednorodzonego Syna w nasze ręce, to jest to wyraz najwyższego zaufania. Zaufanie Boga do człowieka i całej ludzkości jest podstawą odbudowy zaufania człowieka do siebie samego i innych. Bóg nie widzi nas tylko jako stworzenia pełne grzechu i nędzy, ale widzi nas w Swojej perspektywie, że dzięki Jego łasce możemy stać się inni i lepsi. Jeśli to zaakceptujemy możemy wtedy budować naszą przyszłość z nadzieją. Światłość przychodząca z Nieba nie tylko ta fizyczna, ale przede wszystkim duchowa, ukazuje nam sens wszystkiego, co przeżywamy, co możemy i powinniśmy robić w danych okolicznościach.

KAI: Jak Kościół greckokatolicki w wymiarze duchowym reaguje na stan zagrożenia militarnym atakiem ze strony Rosji?

– Przede wszystkim jako biskupi wezwaliśmy do nieustannej modlitwy i postu w intencji pokoju. Każda eparchia (diecezja) na całym świecie ma wyznaczony dzień, kiedy pości, a o godz. 8 czasu kijowskiego odmawiamy modlitwę różańcową, która jest transmitowana przez internet. I proszę sobie wyobrazić, że dziesiątki tysięcy ludzi codziennie modli się z nami o pokój. Wskażmy na analogię, gdy wróg zbliża się do naszych granic, to następuje powszechna mobilizacja armii, całego społeczeństwa do obrony, i my chrześcijanie także mobilizujemy się w wymiarze duchowym do obrony poprzez modlitwę i post. Jestem przekonany, że nasza duchowa broń jest silniejsza od karabinów i rakiet, od kłamstwa i manipulacji, które nieprzyjaciel obecnie szerzy na całym świecie. W okresie Bożego Narodzenia szczególnie ważne jest także to, abyśmy poczuli się silni przede wszystkim poprzez czynienie dobra troszcząc się o najsłabszych. Nasza społeczna diakonia pokazuje, że możemy coś konkretnie zrobić, że jesteśmy silni pomagając innym w czasie ekonomicznej zapaści.

KAI: Jak sytuacja zagrożenia rosyjską agresją wpływa na dialog ekumeniczny i międzyreligijny? Czy czujecie się wspólnie bardziej duchowo zmobilizowani i zjednoczeni?

– Nasza Wszechukraińska Rada Kościołów i Wspólnot Religijnych jest bardzo aktywna zwłaszcza w kontaktach z władzami, prezydentem, premierem, przewodniczącym parlamentu, ale także z parlamentarzystami najbogatszych krajów świata G-7. Rzeczywiście jesteśmy traktowani jako ważne gremium społeczeństwa obywatelskiego. Gdy nasi zagraniczni partnerzy chcą się dowiedzieć, jaka jest sytuacja społeczna, to przede wszystkim pytają nas. Dialog pomiędzy nami jest otwarty i szczery. Spotykamy się nie tylko wszyscy we własnym gremium, ale także indywidualnie z przedstawicielami różnych szczebli władzy. Jest to niezwykle ważne, gdyż możemy rozmawiać otwarcie o wielu drażliwych sprawach i to niekoniecznie w świetle mediów.

KAI: W kontekście rosyjskiego zagrożenia, jak wyglądają wasze relacje z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM)?

– Jako Kościół greckokatolicki staramy się rozmawiać ze wszystkimi. Z wielkim bólem powiem, że z UKP PM nie prowadzimy żadnego dialogu. Jest to nadal duży Kościół i ma inną od większości Ukraińców ocenę wydarzeń wewnątrzpaństwowych czy międzynarodowych. W sumie nie wiemy, co przedstawiciele tego Kościoła myślą na temat tego, co się obecnie dzieje. Niedługo będziemy przeżywać Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, co jest okazją nie tylko do dialogu, ale także do zwyczajnego bycia razem oraz rozmowy. Niestety nigdy w nim nie uczestniczyli przedstawiciele UKP PM. Czasami uczestniczą w nim wierni świeccy tego Kościoła, ludzie nauki i kultury, którzy mają potrzebę wspólnej z nami modlitwy i dialogu. Niestety ich duchowieństwo coraz bardziej się zamyka i stroni od wszelkich kontaktów. Oczywiście stale słychać z ich strony, że są dyskryminowani, gdyż prawo ukraińskie wymaga od nich zmiany nazwy, że nie czują się dobrze w ukraińskim państwie.

KAI: A relacje z Kościołem Prawosławnym Ukrainy?

– Kościół Prawosławny Ukrainy jeszcze się buduje. Jeszcze nie prowadzimy z nim oficjalnego dialogu ekumenicznego, ale się spotykamy. Jest to Kościół otwarty na dialog, występuje z konstruktywnymi inicjatywami wobec problemów społecznych i wspiera budowę społeczeństwa obywatelskiego, reformy państwa i realizację proeuropejskich ambicji Ukrainy. Współpracujemy w realizacji wszystkich konkretnych projektów służących dobru naszego państwa. Nasze relacje są dobre.

KAI: Jesteśmy w trakcie Synodu Biskupów na temat synodalności. Jak on przebiega w Ukrainie? W jego kontekście, czy macie jakieś wspólne inicjatywy z Kościołem rzymskokatolickim?

– Podczas naszego wspólnego spotkania i rekolekcji w listopadzie ub.r. Synod i synodalność była głównym przedmiotem naszej refleksji. Dzieliliśmy się naszymi poglądami na temat synodalności, co mamy wspólne, a czym się różnimy, co jest kontrowersyjne, na co już znaleźliśmy odpowiedź, a jakie zadania jeszcze przed nami stoją. Synod to przede wszystkim dobry czas, aby powiedzieć sobie prawdę o sytuacji, w jakiej się znajdujemy, aby w prawdzie stanąć przed Panem. Zdarza się, że mamy u siebie przysłowiowego „słonia w składzie porcelany” i niestety nie mamy odwagi mówić publicznie o jego zachowaniu, sprawiamy wrażenie, że go nie widzimy, że on nie istnieje. Przede wszystkim musimy sobie powiedzieć, że ukraińskie społeczeństwo ulega niezwykle szybkiej sekularyzacji. Powstaje pytanie, jak my chrześcijanie mamy na to reagować? Mamy dwa podejścia wzajemnie się wykluczające. Jedno mówi: musimy walczyć przeciwko zeświecczeniu, budować mury i twierdze oraz ich zaciekle bronić zwalczając myślących inaczej, Głosimy, że musimy zwyciężyć nawet przy wsparciu państwowego ustawodawstwa, a pytani przez przeciwników: dlaczego „tak ma być”, słyszą odpowiedź, „bo tak musi być”.

Z kolei druga opcja zachęca do dialogu ze światem i bynajmniej nie dlatego, by zdradzić swoją tożsamość i wartości, ale aby przede wszystkim mówić językiem zrozumiałym dla ludzi. W nurcie sekularyzacji są oczywiście siły zwalczające Kościół, ale moim zdaniem wśród ludzi zsekularyzowanych ponad 90 proc. potrzebuje przede wszystkim nowej ewangelizacji. Zatem synod jest bardzo dobrym czasem, aby się zastanowić, w jaki sposób wyjść do tych ludzi, jakiego języka używać, by do nich trafić, zwłaszcza, że coraz rzadziej spotykamy się na żywo, a coraz częściej przebywamy w przestrzeni wirtualnej, która stała się integralną częścią naszego życia. Powstaje pytanie, czy to co wirtualne nie stało się już czymś realnym. Musimy zatem otworzyć nowe areopagi, by móc ewangelizować nasz kraj. W Ukrainie sekularyzacja ma trochę inne oblicze niż w krajach zachodnich. Globalne zeświecczenie nakłada się na rany społeczeństwa postkomunistycznego, zwłaszcza na centralnej, południowej i wschodniej Ukrainie, gdzie wszelka tradycja religijna, narodowa i rodzinna była niszczona. Znajdujemy się w sytuacji budowania od nowa tradycji, oczywiście nie zawsze ma ona charakter chrześcijański. W dialogu musimy wypracowywać nową kulturę opartą na wartościach chrześcijańskich.

KAI: Dużym wyzwaniem dla Ukrainy jest emigracja….

– Bez wątpienia jest to wielkie wyzwanie dla państwa i naszego Kościoła. Na naszej drodze synodalnej zadajemy sobie trzy pytania: kim i gdzie jesteśmy oraz jak możemy być razem. Droga synodalna to nie jest tylko dyskusja nad problemami. Synodalność polega na tworzeniu wspólnoty, tak aby najlepiej brać osobistą odpowiedzialność za Kościół Chrystusa. Nasz Kościół przeżywa już czwartą fazę jednoczenia. W historii żyjąc w diasporze staraliśmy się zawsze być jednością. Nasze parafie, eparchie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii, Brazylii i innych zakątkach świata zawsze utrzymywały świadomość, że należymy do jednej wspólnoty kościelnej pochodzącej z Ukrainy, z całą jej wielowiekową kijowską tradycją duchowo-teologiczną. W obecnych czasach zachowanie tej jedności nie jest takie łatwe. Identyfikacja migrantów ze swoją ojczyzną i Kościołem nie jest już tak oczywista. Już w pierwszym pokoleniu emigrantów dzieci się asymilują ze środowiskiem, w którym żyją. Np. dzieci, migrantów, które urodziły się we Włoszech nie zawsze mówią po ukraińsku i musimy je katechizować po włosku. Dla wielu migracja jest wielką szansą na urządzenie sobie życia, a z drugiej strony wielkim wyzwaniem. Ludzie jadą tam, gdzie jest im najlepiej i zazwyczaj nie pytają w pierwszej kolejności, gdzie znajduje się najbliższy kościół, ale po jakimś czasie zaczynają go szukać. Ponadto migracja odbywa się także wewnątrz państw, np. w Stanach Zjednoczonych wszystkie nasze struktury kościelne znajdują się na wschodzie kraju, gdyż tam osiedlali się Ukraińcy od początku XX w. Tymczasem obecnie geografia naszej obecności w tym kraju zmieniła się radykalnie. Już teraz musimy poważnie zastanowić się nad wyznaczeniem nowych struktur na zachodzie USA. Trwające od lat przekształcenie się społeczeństwa statycznego w dynamiczne jest wielkim wyzwaniem dla naszego Kościoła i dlatego musimy robić wszystko, aby być jak najbliżej swoich wiernych. Hasłem naszej drogi synodalnej są słowa: „Kościół jest zawsze i wszędzie z tobą”. Musimy odkryć i stale towarzyszyć naszym wiernym tam, gdzie oni żyją.

KAI: W obecnej, trudnej sytuacji zagrożenia inwazją bez wątpienia niezwykle ważną byłaby wizyta Ojca Świętego na Ukrainie. Czy i kiedy możemy jej się spodziewać?

– Miałem zaszczyt długo rozmawiać z papieżem Franciszkiem w listopadzie ub. roku. Było to pierwsze moje spotkanie od wybuchu pandemii na początku 2020 r. Ojciec Święty nie tylko pytał o ogólną sytuację na Ukrainie, ale naprawdę był zainteresowany szczegółami. Zapewnił, że jego decyzja o odwiedzeniu naszego kraju już dojrzała do realizacji. Wie doskonale, że agresja rosyjska na Ukrainę nie dotyczy tylko nas, ale ma wymiar globalny. Widzimy to zresztą wyraźnie poprzez ultimatum, jakie Rosja postawiła USA i NATO, a które dotyczy całego Zachodu. Nasz kraj stał się takim „bolesnym nerwem” świata i dlatego dla papieża tak ważne jest realne dotknięcie naszej rzeczywistości.

KAI: Czy są już jakieś konkretne daty wizyty?

– Jeszcze nie. Prosiłem Ojca Świętego, że gdy już podejmie ostatecznie decyzję, to aby ją ogłosił jak najszybciej, abyśmy mogli się dobrze przygotować na jego przyjęcie. Tak zresztą było z wizytą Jana Pawła II, której data została ogłoszona na rok przed przyjazdem i mogliśmy się dobrze przygotować. Papież przyjedzie nie tylko do katolików Kościołów obu obrządków, którzy stanowią mniejszość, ale do wszystkich Ukraińców, prawosławnych i przedstawicieli innych religii oraz niewierzących. Wizyta będzie miała wymiar ogólnopaństwowy. Spodziewamy się, że będzie chciał mówić o zasadach budowania sprawiedliwego społeczeństwa i państwa w myśl swojej encykliki „Fratelli tutti” o braterstwie i przyjaźni społecznej. Będzie to niezwykle ważne, zwłaszcza wobec naszych ran powstałych w wyniku wojny na wschodzie kraju i pandemii. Społeczna wrażliwość papieża Franciszka jest dla nas i całego świata bardzo ważna.

Wizyta będzie miała wiele wymiarów i czeka nas dużo pracy. Na spotkaniu z biskupami rzymskokatolickimi postanowiliśmy utworzyć wspólny komitet, który zajmie się przygotowaniami do papieskiej wizyty i będziemy się starali zrobić wszystko, by przebiegła jak najlepiej. Wizyta papieża będzie wielkim wsparciem i światłem nadziei dla państwa, narodu i Kościoła. Będzie to przede wszystkim wielkie wydarzenie duchowe i wyraz modlitewnego wsparcia całego świata katolickiego dla Ukrainy.

KAI: Najlepszy dla Ukrainy termin to…?

– Chyba okres letni, tak aby zgromadzić jak najwięcej ludzi. Tym bardziej, że jak widzimy z perspektywy dwóch ostatnich lat, w tym okresie opada zazwyczaj pandemiczna fala i luzowane są obostrzenia.

KAI: Jak my Polacy i Kościół w tym dramatycznym czasie powinniśmy wspierać Ukrainę?

– Przede wszystkim modlitwą. Módlcie się za nas, gdyż Wasza modlitwa jest silniejsza niż amerykańska broń. Potrzebujemy także wsparcia Polski w różnych organizacjach międzynarodowych. Polska teraz przewodniczy OBWE i ma dużo do powiedzenia na temat bezpieczeństwa i pokoju na Ukrainie i całym naszym kontynencie. Rosyjska agresja na nasz kraj jest też atakiem na Polskę i inne kraje, które wstąpiły do NATO w 1997 r. Musimy się wspierać na wszelkich płaszczyznach, na jakich się da.

Ja staram się przede wszystkim myśleć jak chrześcijanin i z Bożej perspektywy oceniać obecną sytuację. Nawiążę do Biblii. Kiedy Izrael szukał w Egipcie wsparcia przed agresją asyryjską, wtedy prorok Izajasz przestrzegał, jak zwodnicze może być zbytnie zaufanie Izraela do Egiptu i apelował mówiąc, że Bóg jest jedynym Panem, który może ocalić, i wzywał do całkowitego oddania się Jemu. Dzięki Bożej interwencji Asyryjczycy odstąpili od obleganej Jerozolimy i Izrael został uratowany. Dlatego i my teraz mamy nadzieję, że tak jak Jerozolimę Bóg obroni Ukrainę. Modlimy się, aby rosyjskie wojska odeszły od naszych granic i wróciły do swoich koszar.