Między językiem a głową

Język jest czymś żywym. Dlatego próby urzędowego kształtowania go mogą budzić tylko politowanie.

Między językiem a głową

Zdumiałem się. Wynikami plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku. Dokładniej, tym, że trzecie miejsce zajął w nim zwrot „twoja stara”. Zdumiałem się, bo w zeszłym roku plebiscyt odwołano ze względu na to, że zbyt wiele zgłoszonych słów uznano za wulgarne czy obraźliwe. Teraz pozwolono na podium stanąć – w moim przekonaniu  –  bardzo obraźliwemu „twoja stara”. W internetowym Słowniku Języka Polskiego PWN napisano, że „funkcjonuje (ono) jako dezaprobująca odpowiedź na pytanie: kto? lub na dowolną inną wypowiedź”, ale...  Nie wiem. Tak zmieniło swoje znaczenie? Bo jeszcze kilkanaście lat temu było znakiem, że pyskówka między dwójką uczniaków weszła na wyższy poziom agresji. Z poziomu „ty jesteś taki a taki” na obrażanie matek. „Twoja stara” odnosi się przecież do matek, nie tak? Wystarczy wpisać ten zwrot w wyszukiwarkę. Z jednej z pierwszej stron: „Twoja stara ubija ziemniaki czołem”. „Twoja stara jest tak tania ze zrobili ja w Chinach”. Więcej nie cytuję. Zwrot „twoja stara” to obraźliwy myślowy skrót do wszystkich tych obelżywych stwierdzeń na raz. Trzecie miejsce w plebiscycie na słowo roku? Porażka...

A przywołuję tę sprawę nie dlatego, by kogoś potępiać albo wyśmiać czyjąś naiwną niewiedzę. To raczej ilustracja dla znacznie poważniejszego problemu. Prób ustalania przez urzędników UE, jak można mówić, a jak mówić nie wolno. Nie lepiej po prostu apelować o nieużywanie języka obraźliwego, szczegółowe wybory pozostawiając już samym używającym języka, bez definiowania jak powiedzieć wolno a jak nie wolno? Przecież to, że ktoś uznał jakieś określenie za obraźliwe nie znaczy jeszcze, że faktycznie jest ono w danym języku obraźliwe.

Ot, z kościelnego podwórka. Słowo „heretyk”: jest obraźliwe czy nie? W wielu kontekstach będzie to tylko określenie czysto techniczne, w żadnym wypadku nie wartościujące. Podobnie „sekta” czy „sekciarz”. Faktem jest, że dla wielu słowa te są synonimem czegoś, co moglibyśmy raczej określić „sektą destrukcyjną” czy określeniem członka takiej grupy. Nie znaczy jednak, że każdy w tym znaczeniu tego słowa używa. A definicje słownikowe stoją po stronie tego drugiego....

Przykładów, czasem kuriozalnych, można podawać mnóstwo. Ot, słowo „pieprzyć”. Oznacza sypać pieprzem, prawda? A że dla niektórych to wulgarne określenie płciowego stosunku, to przestać używać tego słowa a zacząć „sypać pieprzem”? A co w takim razie z określeniem „kochać się”? O słowach, które w jednej części Polski są uważana za bardzo obraźliwe, w innych takiego znaczenia nie mają, już nawet nie ma co mówić.

Gdy chodzi o definiowanie tego na poziomie europejskim jest jeszcze gorzej. Wszak tłumaczenia nigdy nie oddają wszystkich językowych niuansów, za to dodają inne. Ot, polskie słowo „czarny”. Gdy ktoś krzyknie, że to obraźliwe, to mamy przestać używać? A „black”, choć znaczy to samo,  już obraźliwe nie jest? Paranoja. To może „brukselkę” tez należałoby nazwać jakoś inaczej? No bo można skojarzyć. Że Bruksela wiatropędna...

O usuwaniu z języka pewnych określeń a zastępowaniu ich innymi już nawet nie chcę pisać. Proponuję tylko by próbujący tworzyć nową rzeczywistość przez określanie jakich zwrotów wolno a jakich nie, spojrzeli na sprawę szerzej. Ot: taki zwrot „wschód słońca”. Czyż w swym wstecznictwie nie sugeruje odrzucenia kopernikańskiej wizji wszechświata, a powrotu do tezy, że wszystko kręci się wokół Ziemi?

Życzę brukselskim (od miasta, nie kapusty) urzędnikom powodzenia. Ja nie zamierzam kaleczyć pięknego polskiego języka taką nowomową.