Każda siostra ma palmę

Marcin Jakimowicz/ GN

publikacja 01.02.2011 08:58

Zrywam się o 5. Uff! To środek nocy. W Kętach u podnóża Beskidów mniszki wstają codziennie o tej porze. Ruszam do klarysek od Wieczystej Adoracji.

Każda siostra ma palmę Roman Koszowski/ GN Ruch miotłą. „Jezu, kocham Cię”. Ruch miotłą. „Jezu, dziękuję Ci”. Rytm świętości

Gdy pod wzgórza Asyżu podchodziły wojska Saracenów, a ludzie w popłochu uciekali w pobliskie lasy, Ubogie Panie nie zwiały z klasztoru. Klara wyszła na balkonik. Trzymała w dłoniach Najświętszy Sakrament. Blask bijący z Hostii miał zrobić na muzułmanach tak piorunujące wrażenie, że cofnęli się i zaniechali plądrowania miasta.

Tę scenę ujrzy każdy, kto przekroczy furtę klasztoru w Kętach. Pokaźny, namalowany przez jedną z mniszek, obraz wisi w korytarzu. Obok za kratą 25 sióstr adoruje Najświętszy Sakrament. Za oknami zmarznięci, opatuleni w długie płaszcze ludzie kupują w piekarni chleb z dynią. I zastanawiają się nad tym, czy nasi szczypiorniści dadzą radę rosłym Duńczykom. Czy każda z Was może przygotować swój ulubiony cytat ze świętej Klary? – poprosiłem siostry. – Jasne! – odparły. I na spotkanie wyszły z maleńkimi karteczkami.

Na syk piekła zatkaj uszy
Rozpoczyna siostra Bonawentura: „Na syk piekła zatkaj uszy. Jego ataki dzielnie odpieraj”. To genialna rada, by nie wchodzić w dialog z pokusą i odrzucać ją już na samym początku. – Jest też taki tekst Klary, który zawiera ważną myśl o walce duchowej – dopowiada siostra Rafaela. – Klara mówi coś takiego: „Nie może człowiek ubrany walczyć z nagim, bo jest go za co złapać i obalić”. Im mniej jest rzeczy, za które Zły może nas złapać, tym lepiej. Stąd nasze ubóstwo.

Zdumieją się ci, którzy za kratami spodziewają się ujrzeć surowe, zgorzkniałe zakonnice. Wielu zachwyca już na samym początku nieziemski błysk w oku i ogromne poczucie humoru. Pogodą ducha klaryski zarażają przychodzących ze świata gości. – Skąd się ona bierze? Z bliskości. Z adoracji – zgodnie odpowiadają mniszki. Ile można udawać? Rok? Dwa? Klaryskom, które od lat adorują non stop Jezusa, naprawdę płoną oczy. – Może nam brakować wielu cnót, ale poczucia humoru nam nie brakuje – rzuca siostra Bonawentura, a kilkanaście mniszek wybucha gromkim śmiechem.

Każda siostra ma palmę   Roman Koszowski/ GN "My po prostu uwielbiamy adorować ..." Adoracja? Uwielbiam!
Umbria huczała od plotek. 800 lat temu, w 1211 roku, osiemnastoletnia Klara i młodsza o dwa lata jej siostra Agnieszka przeniosły się do niewielkiego, tonącego w zieleni kościółka San Damiano. Córki szlacheckie wybrały życie w cieniu. W skrajnym ubóstwie. – Mój ulubiony cytat? „Wpatruj się umysłem w zwierciadło wieczności, wznieś duszę do blasku chwały, przyłóż serce do obrazu Boskiej Istoty i przez kontemplację cała się przemieniaj w obraz samego bóstwa” – recytuje jak z nut siostra Franciszka.

A siedząca obok niej siostra Jadwiga dopowiada: „Mnie bardzo dotyka jedno sformułowanie: „Ja, Klara, służebnica Chrystusa, roślinka świętego ojca naszego Franciszka, błogosławię was za mego życia i po mojej śmierci, jak mogę i więcej, jak mogę”. Czy można być w lepszych rękach? Mówię to po 30 latach spędzonych w klauzurze. Może to zabrzmieć dziwnie, ale ja… uwielbiam adorację. Szczególnie nocną. Mogłabym tak czuwać i czuwać, trudno się oderwać. Te dwie godziny mijają jak z bicza strzelił.

 

Święte zamiatanie
Gdy siostra Faustyna, góralka z Orawy, bierze w swe dłonie miotłę, kurz nie ma żadnych szans. Zapytałem kiedyś benedyktynów, który człon hasła „Ora et labora” jest najważniejszy. Modlitwa? Praca? – Najważniejsze jest „et” – roześmiali się, stawiając kropkę nad i. – Parzenie herbaty, mycie garów jest tak samo ważne jak adoracja – opowiadają mniszki. – W życiu monastycznym chodzi o uważność – wyjaśnia o. Michał Zioło. – Bóg przychodzi, kiedy chce. Często robi takie właśnie psikusy, że przychodzi, gdy kompletnie nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie jesteśmy ani umyci, ani dobrze ubrani, jesteśmy w trakcie przebierania się na modlitwę i wtedy jest dotknięcie. Mocne dotknięcie.

Siostra Faustyna otwiera solidną bramę klasztoru i patrzy w sunące nad Kętami chmury. Realizuje słowa swego ulubionego cytatu z Klary: „O najdroższa, spoglądaj w niebo, które nas zaprasza”? Bierze miotłę i zaczyna dziarsko zamiatać. Czy zamiatanie jest czynnością mistyczną? – Oczywiście! – nie mają wątpliwości mniszki. Ruch miotłą. „Jezu, kocham Cię”. Ruch miotłą. „Jezu, dziękuję Ci”. Ruch miotłą. „Mamuś, pomóż”. Rytm świętości. – Gdy do Was jechałem – przerywam – otwarłem na chybił trafił Biblię. Na dzień dobry dostałem słowo: „Gedeon młócił na klepisku zboże, aby je ukryć przed Madianitami. I ukazał mu się Anioł Pana. Pan jest z tobą – rzekł mu – dzielny wojowniku!”. Niezła sceneria. Klepisko, młócka. Nie było bardziej wzniosłego scenariusza? – Krojenie chleba, szorowanie podłóg. Wszystko jest modlitwą. Ale do tego cały czas musimy dorastać – wyjaśniają mniszki. Siostra Goretti cytuje: „Omiń wszelkie sidła, w które w tym zwodniczym niespokojnym świecie uwikłani są jego ślepi miłośnicy, i całym sercem pokochaj Tego, który cały się oddał dla twej miłości”. „Nie oglądajcie się na życie, które płynie na zewnątrz. Życie z ducha jest lepsze” – przypominał pierwszym klaryskom sam Franciszek.

Każda siostra ma palmę   Roman Koszowski/ GN Może nam brakować wielu cnót, ale poczucia humoru nam nie brakuje – rzuca s. Bonawentura, a klaryski wybuchają gromkim śmiechem Budowanie na ruinach
– Każda mniszka ma palmę – opowiada siostra Bonawentura – Dostajemy je w Niedzielę Palmową. To pamiątka tej Niedzieli Palmowej, gdy Klara uciekła z domu. Gdy wszyscy podchodzili do biskupa, by wziąć z jego rąk palmę, 0na pozostała na miejscu. I wtedy stała się rzecz niecodzienna. Sam biskup podszedł do niej i wręczył jej wiązankę. Ten gest był dla osiemnastolatki potwierdzeniem tego, co przeczuwała. Jej życie zmieni się diametralnie. My nasze palmy przyczepiamy do krzyży w celach. Po roku palimy je. Pozostaje popiół. Dostajemy nowe, zielone rośliny. To symbol pewnej powracalności. Umieramy, ale otrzymujemy nowe życie. Bóg buduje na ruinach. Aż do czasu, gdy będziemy niosły palmy przed samym Barankiem.

– Jestem dumna, że noszę imię św. Klary – uśmiecha się zza okularów s. Karencja. I zaczyna wspominać swe obłóczyny – noc 11 sierpnia 1953 roku. – Najpierw ubrano mnie w białą suknię jak pannę młodą. Ruszyliśmy z procesją do kaplicy. Tu najpierw obcięto mi włosy, a potem ubrano w gruby habit franciszkański. Na głowę włożono mi piękny welon. A nasi ministranci siedzieli cicho na dachu i ciekawie zaglądali przez okno. Nagrał pan? To już mogę sobie iść? – pyta mniszka, a siostry znów wybuchają gromkim śmiechem.

Nikt na mnie nie czeka
Proroctwo we wspólnocie. Obraz. Pogrążone w mroku osiedle. Bloki otuliła noc. Kilkanaście tysięcy ludzi śpi. Jezus zwierza się: „Nikt na mnie nie czeka...”. Jest samotny, niezrozumiany. Czy Wasze nocne czuwania łączycie z czekaniem na Paruzję? Na powrót Oblubieńca? – To naturalne – opowiadają siostry. – To eschatologiczny aspekt tego czuwania. Nie najważniejszy, ale na pewno istotny.

On przyjdzie „jak złodziej w nocy”. Czy znajdzie wiarę, gdy wróci? – Gdy modlę się nocą, jestem sama, ale mam świadomość, że cieszę się obecnością Jezusa i czuwam w imieniu całego Kościoła – nie ma wątpliwości siostra Maksymiliana. – I nie przychodzi Siostrze myśl: „Jestem lepsza. Oni na zewnątrz smacznie chrapią, a ja czuwam”? – Nie. To łaska. Jestem powołana. Nie ma w tym żadnej mojej zasługi. Życie klasztorne skutecznie leczy z takich myśli.

A jednak przychodzący na furtę ludzie często traktują klaryski jako gigantki ducha, modlitewne supermenki. – Czasami już na początku trzeba ich sprowadzić do parteru – śmieją się Bonawentura i Rafaela. – Nikogo nie wyręczymy w modlitwie. Klasztor to nie bankomat czy skrzynka życzeń. Zza kraty nie wyskakuje po wrzuceniu karteczki puszka coca-coli. Siostra Kamila czyta swe ulubione powiedzenia Klary: „Wpatruj się w Niego, rozmyślaj o Nim, uwielbiaj i staraj się naśladować”.

Co tu dużo mówić: to całe nasze życie... – Pan Bóg w czasie zwykłym, wiejącym nudą, zaskakuje nas – dopowiada siostra Maksymiliana. – Nastawiamy się często na jakieś duchowe fajerwerki i łatwo możemy przegapić Boga, który przychodzi, tak po prostu, wtedy, gdy pozornie nie dzieje się nic niezwykłego. Kiedy przyjdzie Oblubieniec? Nie wiadomo. Na wszelki wypadek klaryski od Wieczystej Adoracji czuwają nieustannie.