Czystego serca

Szymon Babuchowski

Nowy numer 33/2021 |

publikacja 19.08.2021 00:00

Karolina żyła życiem, które daje Chrystus, i nikt nie był jej w stanie tego odebrać. Zostawiła nam przesłanie o tym, że trzeba poznać swoją godność i z tą godnością żyć – mówi ks. Zbigniew Szostak, kustosz sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie.

Płaskorzeźba Tadeusza Kowala w przedsionku kościoła przedstawiająca życie i kult bł. Karoliny. HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Płaskorzeźba Tadeusza Kowala w przedsionku kościoła przedstawiająca życie i kult bł. Karoliny.

Około dziewiątej pod domem Kózków pojawił się rosły Kozak. Wypytywał o to, gdzie stacjonują wojska austriackie. Gdy przerażony Jan źle zrozumiał pytanie, żołnierz chwycił go za gardło i zaczął nim potrząsać. Nagle Kozak zauważył za firanką przyglądającą się całemu zajściu córkę Jana, szesnastoletnią Karolinę. Wrzeszcząc i przeklinając, zmusił obojga do pójścia wraz z nim w stronę lasu, jednak na jego skraju przystawił ojcu dziewczyny broń do piersi i, grożąc śmiercią, kazał zawracać. Sam zaś uprowadził Karolinę w głąb lasu.

Życie za czystość

– Tylko te stare, ponaddwustuletnie dęby są świadkami tego, co tutaj zaszło 18 listopada 1914 r. – wskazuje potężne drzewa ks. Zbigniew Szostak. Ciało dziewczyny odnalazł ponad dwa tygodnie później Franciszek Szwiec, który zbierał na skraju lasu gałęzie na opał. Oględziny wskazywały na stoczoną z żołnierzem walkę. Kilkakrotnie cięta ostrą bronią, musiała wyrwać się napastnikowi i uciekać w stronę wioski. Wyczerpana i ranna, umarła z powodu upływu krwi. Ocaliła czystość, ale ceną było życie.

W miejscu śmierci Karoliny znajduje się dziś czternasta stacja drogi krzyżowej, przebiegającej szlakiem jej męczeństwa. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” – głosi napis na tabliczce. Szlak zaczyna się przy rodzinnym domu w Wał-Rudzie, odbudowanym z drewnianych ścian, które przetrwały pożar z 1921 r. Ten dom, położony w przysiółku o wdzięcznej nazwie Śmietana, nazywany był kiedyś „Betlejemką” i „kościółkiem” ze względu na pobożność jego mieszkańców. Dorośli Kózkowie rozpoczynali dzień nawet o czwartej rano i, krzątając się przy obrządkach, śpiewali godzinki. Gdy budziły się dzieci, cała rodzina odmawiała pacierz pod przewodnictwem matki. Wspólną modlitwę odmawiało się także w południe, a potem jeszcze przed wieczerzą i kolejny raz – przed udaniem się na nocny spoczynek. W domu czytano też Pismo Święte i żywoty świętych, a także czasopisma religijne, które Karolina prenumerowała.

Do odtworzonej izby wchodzi się przez dawną stajnię, w której dziś znajduje się kaplica. Na wprost wejścia do kaplicy przykuwa uwagę krucyfiks z bardzo oryginalną figurą Pana Jezusa. Sam środek postaci wydaje się odarty ze skóry, a wydrążona w ciele przestrzeń wygląda tak, jakby spomiędzy żeber ktoś wyrwał serce. Z obrazu umieszczonego na lewo od krzyża spogląda na nas ruda dziewczyna o bystrych oczach. „W szkole była dobrą uczennicą, a wrodzona inteligencja, poczucie obowiązku i powaga ponad wiek wyróżniały ją spośród koleżanek. Choć z usposobienia pogodna, a nawet czasem pełna humoru, była raczej zamknięta w sobie i często w jej twarzy uderzał wyraz zastanowienia i troski” – wspominał Karolinę jej nauczyciel Franciszek Stawiarz.

Dostępne jest 28% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.