Za ścianą

GN 28/2021 |

publikacja 15.07.2021 00:00

O mamie i Matce Boskiej, walce o niezależność i pożegnaniu z ojcem opowiada o. Michał Legan.

Za ścianą Roman Koszowski /Foto Gość

Barbara Gruszka-Zych: Twoja mama zdecydowała się na zwierzenia, teraz kolej na Ciebie. Pamiętasz moment, kiedy niosąc Cię na barana, weszła do kaplicy jasnogórskiej i oddała pod opiekę Matce Najświętszej?

O. Michał Legan: Miałem wtedy kilka lat i jest to jedno z moich pierwszych życiowych wspomnień. Towarzyszył mi wówczas lęk wywołany widokiem kilku pań, które w prezbiterium leżały krzyżem na posadzce. Czy to były jakieś śluby, a może prywatna dewocja, tego się już nie dowiem. Mam przed oczyma obraz mamy, jakby to było dziś, która płacząc, zapisuje na karteczce intencję modlitewną. Dobrze pamiętam, że zostałem wtedy powierzony Matce Bożej na piśmie. Potrzeba oddania mnie Maryi wiązała się z niedawną śmiercią babci. Mama przeżywała lęk, że gdyby i jej nagle zabrakło, zostałbym na świecie sam. Przez lata to wydarzenie było dla mnie archetypem poczucia bezpieczeństwa. Ale nigdy nie czułem presji, że z tego powodu jestem zobowiązany do pójścia do klasztoru.

Jednak wracała do Ciebie ta chwila.

Przypomniałem ją sobie bardzo intensywnie 26 lat później, podczas ślubów wieczystych. Miałem trzydziestkę, kiedy przytomnie i z dystansu spojrzałem na swoje życie i stwierdziłem, że nic w nim nie zdarzyło się przypadkiem. Począwszy od rodzinnej Zielonej Góry, która jest dla mnie jak matka, przez Kraków, przypominający pierwszą miłość, po Jasną Górę, która jest jak żona.

Wszystko zaczęło się w Zielonej Górze.

Tam w szczęśliwym domu przeżyłem dzieciństwo. Lubię wracać do pewnego rozczulającego wspomnienia z tamtych lat. Moja szkoła podstawowa stała naprzeciw bloku, w którym mieszkaliśmy, a mama słyszała dzwonki lekcyjne. Wiedziała, kiedy w danym dniu wybrzmi mój ostatni dzwonek, i kiedy wychodziłem ze szkoły, stała w oknie kuchni, a ja cieszyłem się, że na mnie czeka. Teraz ikona jasnogórska jest dla mnie takim oknem, w którym Matka Boża oczekuje mnie jak rodzona mama. Wiem, że to okno do nieba, i widząc je, znów czuję się dzieckiem. Ale to nie jest tak, że Matka Boża zastąpiła mi mamę, bo to są zupełnie inne miłości.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.