Misja zrodzona z wdzięczności

Beata Zajączkowska

GN 28/2021 |

publikacja 15.07.2021 00:00

Przez pół wieku Karmel mocno wrósł w ziemię Burundi. – Każdego dnia dziękuję Bogu za tę obecność, dzięki której wiara wzrasta – mówi Hermes Nijimbere, który wraz z karmelitami bosymi angażuje się w poprawę bytu najuboższych mieszkańców tego kraju.

Gdy Paweł VI dowiedział się o tak licznej grupie misjonarzy, postanowił przyjąć ich na audiencji. ARCHIWUM MISJI KARMELITÓW Gdy Paweł VI dowiedział się o tak licznej grupie misjonarzy, postanowił przyjąć ich na audiencji.

Chrześcijaństwo przyszło do Burundi tuż po „różańcowych” encyklikach Leona XIII, w czasie ogłoszenia dogmatu o Wniebowzięciu NMP i poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Pierwsza karawana misyjna dotarła na tereny ówczesnego Królestwa Urundi w 1896 r., we wspomnienie Matki Boskiej z Góry Karmel. Pierwsi misjonarze mieli ze sobą różańce i do dziś każdy katechumen w dniu chrztu zawiesza go sobie na szyi.

Pół wieku temu na ten teren przybyli polscy karmelici. Fundatorem misji był o. Leo­nard Kowalówka, spowiednik kard. Wojtyły. Zorganizował pierwszą w historii samodzielną misję polskich karmelitów. Wcześniej przez niespełna trzy wieki dołączali oni do inicjatyw międzynarodowych. Pod egidą o. Leonarda tylko jednego dnia, 1 września 1971 r., na misje wyjechało aż jedenastu zakonników. – To posłanie miało być odpowiedzią na wołanie Soboru Watykańskiego II o nowych misjonarzy. Był jednak jeszcze inny motyw. W czasie rozbiorów dwie prowincje karmelitów bosych istniejące na terenie Królestwa Polskiego zostały zniszczone. Z odradzających się powoli klasztorów dopiero w 1920 r. utworzono samodzielną polską prowincję zakonu. W 1970 r. miał być obchodzony jubileusz jej 50-lecia. To skłaniało do wdzięczności, która wyrazić się miała m.in. podjęciem samodzielnej pracy misyjnej – wspomina ojciec Teofil Kapusta, który był w pierwszej misyjnej ekipie. Karmelitańskie kroniki odnotowują, że wszyscy nowicjusze z Czernej zgłosili gotowość wyjazdu do Afryki. Pół wieku od tych wydarzeń pracujący na Czarnym Lądzie zakonnicy podkreślają, że w czasie, gdy miejscowi biskupi rozbudzają ducha misyjnego w lokalnym Kościele afrykańskim, Karmel nie powinien być w ogonie, ale w awangardzie. – Skoro nasza misja zrodziła się z wdzięczności, to powinniśmy być równie hojni i podzielić się z Kościołem owocami łaski Bożej. Są jeszcze kraje Afryki, gdzie Karmel nie jest obecny – mówi „Gościowi” ojciec Maciej Jaworski, który swe powołanie misyjnego odnalazł przy sprzątaniu muzeum misyjnego w Czernej.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.