Pasterka, nomadzi i sok z dzikiej róży

o. Jacek Wróblewski MAFR

publikacja 21.12.2010 11:45

Z niezwykłym wzruszeniem wspominam Święta spędzone wraz z siostrami ze Zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa. Były one chyba najbardziej zbliżone do atmosfery panującej w Betlejem, jako, że siostry żyją w buszu wraz z nomadami z plemienia Tubu w szałasach zbudowanych z gałęzi i wysuszonej trawy, bez dostępu do elektryczności czy bieżącej wody.

Pasterka, nomadzi i sok z dzikiej róży   AUTOR / CC 2.0 Nigryjska kobieta Święta Bożego Narodzenia, te jakie znamy w naszej polskiej tradycji, odznaczają się szczególnym klimatem, który oprócz białego śniegu uzupełniają świąteczne dekoracje, choinka, wigilijna wieczerza, Pasterka, szopka, kolędy i „święty Mikołaj”.

Te wszystkie nasze zwyczaje, tradycje i obrzędy towarzyszące świętom Bożego Narodzenia do których my Polacy jesteśmy tak mocno przywiązani, sprawiają ,że nie wyobrażamy sobie aby spędzić te właśnie Święta gdzie indziej niż na ojczystej ziemi, w rodzinnym domu. Jednakże my misjonarze do różnych wyrzeczeń, które są związane z naszym misyjnym powołaniem, musimy dorzucić także i to, że Święta spędzane w Afryce, Azji  czy Oceanii będą pozbawione tego tak drogiego naszym sercom polskiego świątecznego klimatu. Ale przecież tam gdzie pracujemy ludzie również na swój i im drogi sposób świętują narodzenie Chrystusa.

Chciałbym w kilku słowach przedstawić, jak święta Bożego Narodzenia są obchodzone w Nigrze, kraju w którym spędziłem osiem lat. 

No cóż, w Nigrze trudno zauważyć na ulicach jakiekolwiek świąteczne dekoracje, co nie jest czymś zaskakującym jeśli uwzględni się fakt, iż kraj ten jest na wskroś muzułmański – 95% jego mieszkańców to właśnie wyznawcy islamu. Aczkolwiek trzeba przyznać, iż bardzo ładnym gestem ze strony tamtejszych władz jest   zgoda na uczynienie dnia 25 grudnia dniem wolnym od pracy, dzięki czemu będący w mniejszości chrześcijanie  mogą, tak jak ich bracia i siostry na całym świecie, świętować i radować się.

Przygotowania do Świąt rozpoczynają się oczywiście wraz z Adwentem, kiedy to w naszym misyjnym kościele, u stóp ołtarza pojawiał się adwentowy wieniec wraz z czterema świecami symbolizującymi cztery tygodnie okresu oczekiwania na narodziny Chrystusa.

Wraz z kolejnymi niedzielami okresu adwentu zapalały się kolejne świece.  Im bliżej było świąt tym większy ruch panował na naszej misji; albowiem to właśnie teren naszej misji stanowił miejsce, gdzie w sposób szczególny mała (ok. 200 osób) wspólnota spędza Święta.

Do przygotowań podchodzi się solidnie – organizowane są zebrania różnych grup istniejących przy misji, w trakcie których to szukają pomysłów w jakiż to sposób w danym roku zorganizować przebieg Świąt. Oczywiście każdego roku są w programie „żelazne” punkty, których nie należy zmieniać. Do nich należy Pasterka, poprzedzona jasełkami, szopka oraz wspólny świąteczny posiłek na misji dla wszystkich parafian w sam dzień Bożego Narodzenia.

Jednak aby nie było rutyny czy  monotonii każdego roku inna grupa zajmuje się przygotowaniem innego punktu uroczystości. Mniej więcej na tydzień przed Świętami każdego wieczoru w przykościelnej salce gromadzi się chór parafialny na próby śpiewania kolęd.

Pewnego roku repertuar poszerzył się o polską kolędę „Przybieżeli do Betelejem pasterze”, której afrykańscy śpiewacy uczyli się z godnym podziwu (uwzględniwszy, iż musieli się oni nauczyć polskiej wymowy) zapałem.

Dzień przed Wigilią grupa odpowiedzialna za dekorację kościoła przystępuje do dzieła. W miejsce adwentowego wieńca pojawia się szopka; zielone palmowe drzewko służy za choinkę ozdobioną dekoracjami wykonanymi własnoręcznie przez dzieci. Przywiezione z Europy migoczące światełka sprawiają, iż z daleka palmowe drzewko naprawdę przypomina choinkę.

Wigilijny wieczór różni się bardzo od tego jaki znany jest nam w Polsce – jest to gorący okres ostatnich przygotowań do Świat – w domach gospodynie gotują potrawy na jutrzejszy obiad, młode dziewczyny plotą warkoczyki, młodzież robi ostatnią próbę jasełek, lektorzy ćwiczą teksty z liturgii a mężczyźni w tym czasie przygotowują dziedziniec naszej misji na mającą miejsce nazajutrz wspólną agape. 

Nie będę ukrywał, że mimo , iż również uczestniczyłem  w tych wszystkich przygotowaniach, to jednak gdy na chwilę się zatrzymałem, myśli ulatywały gdzieś daleko za Saharę, Morze Śródziemne, Alpy i Tatry do rodzinnego domu, gdzie to wszyscy moi bliscy gromadzili się na wigilijnej wieczerzy.

Pasterka, nomadzi i sok z dzikiej róży   AUTOR / CC 2.0 Delta Nigru Około godziny 21 zaczynali przychodzić pierwsi uczestnicy Pasterki, którą rozpoczynaliśmy o 22; wcześniej jednak miały miejsce jasełka, zwykle bardzo dobrze przygotowane i odegrane, gdzie obok tradycyjnych motywów towarzyszących narodzinom Jezusa w Betlejem pojawiały się również i aluzje do aktualnych wydarzeń z życia naszej wspólnoty chrześcijańskiej. Po jasełkach rozpoczynała się uroczysta Pasterka.

Kościół był zwykle wypełniony po brzegi; a oprócz naszych parafian, uczestniczyła zawsze we Mszy grupa muzułmanów – to przyjaciele, naszej misji czy też naszych parafian. Bardzo docenialiśmy ten gest, a także ogromną kulturę zachowania w trakcie Mszy Świętej, która trwała ponad dwie godziny. Po zakończeniu pasterki oferowano mały poczęstunek dla naszych muzułmańskich gości w postaci orzeszków ziemnych, ciastek , daktyli i soku z dzikiej róży.

Nazajutrz, cała wspólnota chrześcijańska gromadziła się ponownie w kościele na uroczystej Mszy Świętej, w trakcie której rozbrzmiewały radośnie kolędy, którym towarzyszyło dynamiczniejsze niż zwykle bicie w bębny. Po tej Mszy cała wspólnota gromadziła się na dziedzińcu misji na wspólna ucztę. Był to bardzo sympatyczny i bardzo wspólnotowy element świętowania.

Każda rodzina przynosiła uprzednio przygotowane danie; a z racji Świąt  dania te były wyjątkowe, o czym świadczyła obecność ziemniaków, wciąż jeszcze uchodzących w Nigrze za rarytas.  Wspólnemu posiłkowi towarzyszyło wspólne śpiewanie kolęd; no i aby tradycji stało się zadość – zjawiał się także i „Święty Mikołaj”, którego pojawienie się wzbudzało ożywienie wśród dzieci.

Każde dziecko było obdarowane przez niego świąteczna paczką, w których można było znaleźć głownie przybory szkolne i historyjki obrazkowe. Na wieczór, już na zakończenie wspólnego świętowania był też i czas na tańce...

Tak obchodzono Święta Bożego Narodzenia na naszej głównej misji znajdującej się w mieście. Ale, ja z niezwykłym wzruszeniem wspominam Święta spędzone wraz z siostrami ze Zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa. A wspominam je dlatego, gdyż były one chyba najbardziej zbliżone do atmosfery panującej w Betlejem.

Jako, że siostry żyją w buszu wraz z nomadami z plemienia Tubu; i żyją w dokładnie takich samych warunkach jak ci ludzie, tzn. w szałasach zbudowanych z gałęzi i wysuszonej trawy, bez dostępu do elektryczności czy bieżącej wody.

Siostry miały swoja kaplicę, która podobnie jak wszystkie inne zabudowania była tez zwykłym pasterskim szałasem. I to właśnie  w tejże kaplicy sprawowaliśmy nasza Pasterkę. W bardzo kameralnym gronie 6 sióstr i kilku chrześcijan, którzy przyjechali ze mną z okolicznej wioski. Ludzie Tubu wśród których siostry żyły to w 100% muzułmanie.

I to  dzięki tej ogromnej prostocie pasterskiego szałasu, w otoczeniu kóz i owieczek, przy ćmiącej się lampie naftowej chyba najlepiej można było sobie wyobrazić okoliczności jakie towarzyszyły narodzeniu się naszego Zbawiciela, który przyszedł na świat właśnie w pasterskim szałasie.

Ogromny spokój tego wieczora, rozgwieżdżone niebo, delikatny i nieco rzewny głos sióstr śpiewających kolędy, wszystko to sprawiało, że już żadne inne dekoracje ani światełka  nie były potrzebne do tego aby poczuć naprawdę to co się nazywa „magią Świąt”.....

 

O. Jacek Wróblewski jest kapłanem zgromadzenia Ojców Białych Misjonarzy Afryki, pracował w Nigrze.. Obecnie rektorem seminarium Zgromadzenia w Natalinie pod Lublinem.