Czcij ojca i matkę

Ks. Jerzy Samiec

publikacja 08.12.2010 11:49

Myśląc o czwartym przykazaniu, powinniśmy uświadamiać sobie, że Bóg ma "upodobanie" w tym, że człowiek czci ojca i matkę. A czy rodzice mogą stawać na drodze posłuszeństwa Bogu?

Czcij ojca i matkę AUTOR / CC 2.0

Czcij ojca swego i matkę swoją, aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi.. Gdy myślę o czwartym przykazaniu, od razu przypomina mi się postać Matki Ewy z Miechowic (Ewa von Tiele Winckler), a właściwie jej wspomnienia zapisane w książce "Matka Ewa".

Młoda wtedy dziewczyna pragnęła poświęcić się całkowicie służbie dla Pana, poprzez służenie najbiedniejszym. Po usilnych naleganiach otrzymała zgodę od ojca na wyjazd do Bielefeld, gdzie znajdowały się zakłady opiekuńcze pastora Bodelschwinga. Życzeniem ojca Ewy było, aby wcześniej odwiedziła swoje rodzeństwo nad Renem.

"I choć bardzo ich kochałam, to pobyt bardzo mi się dłużył, a nawet stawał się nie do zniesienia. Tak bardzo mi przecież było pilno do upragnionego Bielefeld! Wreszcie nie wytrzymałam i na dzień przed urodzinami mojego szwagra, wyjechałam. Było to o jeden dzień wcześniej, niż przewidywał plan ojca." Radosna dziewczyna przybyła do zakładów, nie zdając sobie sprawy, jakie konsekwencje pociągnie za sobą złamanie nakazu ojca. "Byłam wtedy tak szczęśliwa, że po tylu latach wyczekiwania i tłumionych pragnień mogę oddać się całkowicie i bez przeszkód temu, do czego wyrywała się cała moja istota. Nareszcie więc będę mogła pracować, mieć własne poważne obowiązki, być pożyteczną, cieszyć się życiem, które teraz zaczęło przybierać zupełnie inną wartość."

Pełna zapału i radosnego podniecenia, które wynikały z tego, że jej marzenia się spełniają, otrzymała list. "Czytałam go i czytałam, i nie mogłam pojąć jego treści. Ojciec pisał bardzo poważnie. Uważał mój wyjazd tuż przed urodzinami szwagra za niestosowny i obrażający uczucia rodzinne. Żałował, że udzielił mi zezwolenia na pobyt w Bielefeld i że ustąpił wobec moich niestosownych skłonności. Byłam zdruzgotana. Podczas choroby, która teraz nastąpiła, miałam czas przemyśleć całą sprawę. Stopniowo ustępowało moje wzburzenie i uciszyłam się wewnętrznie."

Jaka była decyzja pełnoletniej kobiety, która realizowała nie tylko swoje marzenia, ale także Boże powołanie? Czy ojciec, czy rodzice mogą stawać na drodze posłuszeństwa Bogu? "Napisałam do ojca, że jestem gotowa do zupełnego podporządkowania się jego woli i powrotu do domu. Będę czekać tak długo, aż sam udzieli mi ponownie swojego zezwolenia na wyjazd. Nie mogę bowiem bez jego zezwolenia i błogosławieństwa podejmować drogi, którą uważam za swoje powołanie. Zdaję się całkowicie na jego wolę i czekam na jego decyzję w tej sprawie."

Dla mnie osobiście jest to samo jądro przestrzegania czwartego przykazania. Nie wiem czy sam byłbym gotów przyjąć taką postawę, jaką przyjęła Ewa von Tiele Winckler. Ale jej postawa zawiera w sobie głęboką wiarę. Jeżeli to Bóg powołuje, to On też ma moc doprowadzić do tego, aby powołanie to można było zrealizować. Nie ma takiej siły, która mogłaby przeszkodzić Bogu. To Bóg jest wszechmogący i każda istota musi Mu się podporządkować.

Jeżeli Jego powołanie jest prawdziwe to On też usunie wszystkie przeszkody. Niestety często jest tak, że to my sami usiłujemy usunąć przeszkody, które pojawiają się na naszej drodze. Tymczasem Boże Słowo poucza nas, że powinniśmy polegać na samym Wszechmogącym. Jemu mamy polecać nasze sprawy w modlitwie i czekać na Jego działanie. Od razu dodam, że taka postawa wcale nie zachęca do bierności. Postawa modlitewna nigdy nie jest bierna. Ona uczy tylko ufności w Boże działanie.

Jak zakończyła się historia Matki Ewy? "Odpowiedź nie dała na siebie długo czekać. Ale jaka to była odpowiedź! Była pełna dobroci i miłości ojcowskiej! Potwierdzał ponownie swoje zezwolenie na odbycie mojej praktyki pielęgniarskiej w Bielefeld i połączył je z serdecznym ojcowskim błogosławieństwem. Dopiero teraz byłam świadoma posiadania zupełnej wolności i mogłam z radością i wdzięcznością czerpać z dobra, które stało się moim udziałem przez pobyt w Bielefeld."

Właściwie w tym miejscu mógłbym zakończyć swój tekst na temat przykazania o czczeniu matki i ojca. Można dywagować, jak zachowałby się Pan Tiele Winckler, gdyby jego córka odmówiła kategorycznie powrotu do domu, powołując się na to, że realizuje Bożą wolę. Wiemy jedno, że od tej pory wspierał swoją córkę, jak tylko mógł, co bardzo konkretnie przełożyło się na rozwój dzieła miłosierdzia Matki Ewy. Zainteresowanych odsyłam do lektury książki. Naprawdę warto.
 

Apostoł Paweł w liście do Galacjan, dając przykazania na co dzień dla rodzin, zwrócił się także do dzieci i wezwał do posłuszeństwa względem rodziców. Podkreślił znaczenie tego przykazania poprzez zwrócenie uwagi na to, że jest to pierwsze przykazanie z obietnicą. Mówi ona o długim, szczęśliwym i błogosławionym życiu na ziemi. Apostoł łączy jednak przestrzeganie tego przykazania z posłuszeństwem względem Boga: Dzieci bądźcie posłuszne swoim rodzicom w Panu, bo to rzecz słuszna (Ga 6,1). W liście do Kolosan podkreśla fakt, że posłuszeństwo rodzicom jest miłe Bogu. Dzieci bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim; albowiem Pan ma w tym upodobanie (Kol 3,20).

Posłuszeństwo i szanowanie rodziców mają podwójne korzenie. Po pierwsze, wynikają z naturalnego porządku rzeczy. W normalnej, kochającej się rodzinie budowane są relacje miłości i wzajemnego szacunku. Oznacza to, że poprzez przechodzenie przez poszczególne etapy rozwoju człowieka kształtują się jego postawy zaufania, wdzięczności, miłości i one pozwalają na szanowanie rodziców. Szanowanie i miłość, które najpierw wyrażają się w podporządkowywaniu się ich woli, a później w przejęciu odpowiedzialności za los rodziców, gdy upływający czas odciśnie swoje piętno na ich zdrowiu i sprawności. Ale drugim powodem szanowania rodziców jest Boże przykazanie.

Przestrzegamy przykazania, bo kochamy Boga. Luter w objaśnieniach do przykazań w "Małym katechizmie" zwraca zawsze uwagę na bojaźń i miłość względem Boga. Powinniśmy Boga bać się i miłować Go... Jeszcze przed nadaniem przykazań Mojżeszowi, ludzie wiedzieli, że ich złe czyny są wymierzane często przeciw konkretnym ludziom, ale jednocześnie przeciw Bogu. Gdy Józef w niewoli egipskiej był kuszony przez żonę Potyfara, bronił się powołując się na tę prawdę: Jakże miałbym popełnić tak wielką niegodziwość i zgrzeszyć przeciwko Bogu? (1 Mż 39,9).

Tak więc nasze życie prowadzimy jakby w podwójnej odpowiedzialności. Z jednej strony odpowiadamy za nasze czyny i postawy przed ludźmi. Możemy swoją postawą gromadzić sobie szacunek, zaufanie, miłość, podziw, możemy otrzymywać nagrody, ale możemy także zasługiwać na pogardę lekceważenie czy na karę. Z drugiej strony odpowiadamy przed Bogiem. Różnica polega na tym, że Bóg zna wszystkie nasze czyny, myśli, zamiary i motywy. Bóg jest sprawiedliwy i, co dla nas jest najistotniejsze, łaskawy. Możemy liczyć na Jego przebaczenie i odpuszczenie grzechów, gdy będziemy ich żałować i je wyznawać.

Myśląc o czwartym przykazaniu, powinniśmy uświadamiać sobie, że Bóg ma "upodobanie" w tym, że człowiek czci ojca i matkę. Reformator zwraca uwagę na znaczenie tego, że Bóg nie tylko nakazuje kochać, ale także czcić rodziców. "Nierównie bowiem wyższe jest czcić niż kochać, gdyż tamto pojęcie zawiera w sobie nie tylko miłość. Lecz także karność, pokorę i bojaźń, jakby przed jakimś ukrytym majestatem i wymaga nie tylko tego, aby się do rodziców zwracać uprzejmie i z szacunkiem, lecz przede wszystkim, aby zarówno sercem jak i postawą ciała okazywać, że się ich wysoko ceni i uważa za najwyżej postawionych po Bogu."

Jeżeli swoim życiem, chcemy służyć Bogu, to w pierwszej kolejności powinniśmy zajmować się rodzicami, uważa Luter. "Jeżeli mam spełniać dobre i święte uczynki, to nie znam lepszych nad oddawanie czci moim rodzicom i okazywanie im posłuszeństwa, gdyż sam Bóg to nakazał. Co bowiem Bóg nakazuje, musi być nierównie szlachetniejsze, aniżeli wszystko, co sami moglibyśmy wymyślić."

Przyjmując te słowa, musimy zmierzyć się z pewnymi trudnymi zagadnieniami. Można zadać pytanie: "Jak ma wyglądać okazywanie szacunku rodzicom we współczesnym świecie, gdzie dominuje model partnerskich stosunków między rodzicami a dziećmi?". Drugim problemem jest sytuacja, w której to rodzice zdecydowanie sprzeciwiają się Bogu i stają na drodze posłuszeństwa Zbawicielowi swoich dzieci. Czy mam nadal słuchać rodziców, gdy zabraniają mi kochać Boga?

Pierwszy problem można podzielić na dwie płaszczyzny. To rodzice są odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci. To od ich podejścia zależy, czy dzieci potrafią szanować swoich rodziców. Szacunek tak naprawdę nie zależy od formy zwracania się do osoby. Można zwracać się do kogoś, używając wszystkich możliwych tytułów, a tak naprawdę go lekceważyć. Można mówić po imieniu, a jednoczenie okazywać należną cześć. Szacunek zawiera w sobie odrobinę podziwu i poważne traktowanie danej osoby. Liczymy się z jej zdaniem, choć czasami możemy nie rozumieć jej postępowania czy motywów, którymi się kieruje. Od rodziców więc zależy, czy będą potrafili w taki sposób wychowywać swoje pociechy, aby te miały dla nich szacunek i okazywały im cześć. Szacunek nie tylko słowami, lecz swoją postawą.
 

Druga płaszczyzna tego problemu pojawia się w momencie, gdy rodzice źle wychowują swoje dzieci. "Skoro rodzice nie potrafili we mnie wzbudzić szacunku, to jestem zwolniony od okazywania im czci!", tak może ktoś powiedzieć. Nigdy nie jestem zwolniony z posłuszeństwa Bogu. Nie jestem zwolniony z przestrzegania Jego przykazań. Może być mi trudniej, ale nie oznacza to, że jestem zwolniony.

Postaram się to wytłumaczyć na następującym przykładzie: Pan Jezus powiedział, że mamy przebaczać swoim winowajcom, że mamy miłować swoich nieprzyjaciół. Jest to trudne zadanie. Powiem więcej, jest to zadanie, którego nie jesteśmy w stanie wypełnić swoimi siłami. Potrzebujemy pomocy z góry. A jednak dokonujemy analizy czynów i ustawiamy je w pewnej hierarchii. Łatwiej nam wyobrazić sobie, że przebaczamy komuś, kto ukradł nam jakiś cenny przedmiot niż osobie, która dokonała gwałtu.

Czy oznacza to, że Chrystusowy nakaz przebaczania zawiera odnośnik, w którym jest napisane: "Nie dotyczy! Nie dotyczy osób, które zostały zgwałcone. Nie dotyczy dzieci, które znalazły się w domu dziecka, mimo że ich rodzice żyją. Nie dotyczy rodziców, którym dzieci zginęły pod kołami samochodu prowadzonego przez pijanego kierowcę. Nie dotyczy bliskich chłopaka, zamordowanego przez pseudokibiców". Łatwiej nam wyobrazić sobie przebaczenie w wybranych tylko przypadkach. W innych sytuacjach wydaje się, że przebaczenie nie jest możliwe. A jednak Bóg daje taki nakaz i, co ważniejsze, może też dać do tego siły.

Kolejny problem pojawia się, gdy rodzice w otwarty sposób sprzeciwiają się Bogu i nakazują dziecku przyjęcie takiej samej postawy. W tym przypadku byłoby dużą nieodpowiedzialnością generalizowanie. Każda sytuacja jest inna i jedyną dobrą rzeczą, którą możemy zrobić to modlić się, aby Pan podpowiedział nam, jak mamy się zachować.

W sytuacji jawnego łamania Bożego prawa, powinniśmy się sprzeciwić, podając np. powód swojej odmowy niezrobienia czegoś. W innych sytuacjach musimy prosić Boga o podsunięcie właściwego rozwiązania, tak jak uczyniła to Matka Ewa, gdy ojciec nakazał jej powrót z praktyki pielęgniarskiej.

W swoim życiu szukamy szczęścia i zabiegamy o długie życie. Bóg mówi: Czcij ojca swego i matkę swoją, aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi.


Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP