Biskup w fartuchu

Beata Zajączkowska

Kościół dysponuje stułą sakramentów i fartuchem służby.

Biskup w fartuchu

Gdy czyta się różne analizy pontyfikatu papieża Franciszka można odnieść wrażenie, że od niego wszystko się zaczęło: otwartość na ubogich, dyspozycyjność, uważność słuchania, prostota życia i ubóstwo, gotowość do działania i hojne dzielenie się miłosierdziem. To wszystko jednak w Kościele już było i wciąż jest, choć może nieraz wydaje się nieco zaśniedziałe rutyną. I nawet jeśli teraz wybrzmiewa to z mocniejszym akcentem, to warto sobie uświadomić, że  Franciszkowa rewolucja jest w istocie kontynuacją, tylko z charakterystycznym dla niego stylem i charyzmatem. Myślałam o tym czytając ostatnio wspomnienia o włoskim bp. Antonio Bello, którego 28. rocznica śmierci właśnie mija. Z perspektywy czasu mówi się, że był on prekursorem stylu Franciszka. Myślę, że każdy z nas w swym środowisku może wskazać wielu takich prekursorów.

Warto jednak odkryć tego „biskupa w fartuchu”, który całe życie skracał dystans używając zdrobnienia swego imienia – Antonio. Dla wszystkich był „don Tonino” i tak też podpisywał nawet oficjalne dokumenty (don po włosku znaczy ksiądz). Na jego grobie, pod prostym krzyżem, również widnieje napis – don Tonino Bello, pod nim „tercjarz franciszkański” i dopiero na końcu „biskup”. Świadectwa zbierane w czasie trwającego procesu beatyfikacyjnego mówią o jego „nadzwyczajnej normalności”. Szukał ludzi i był im bliski. Marzył o Kościele głodnym Jezusa i nietolerancyjnym wobec wszelkiej światowości. Swym przykładem uczył, jak żyć Ewangelią bez taryfy ulgowej. Pod swój dach nie bał się przyjąć przemoczonej prostytutki, która przyszła prosić go o pomoc. Drzwi swego biskupstwa zawsze sam otwierał i zapraszał biednych, chorych, księży w trudnościach, młodych szukających sensu życia, wierzących i ateistów. Namawiając kapłanów do ofiarności, do znudzenia powtarzał, że Kościół dysponuje stułą sakramentów i fartuchem służby. Gdy zmarł okazało się, że nie miał ani grosza. Wszystko przeznaczał dla ludzi.

Jego stuła i fartuch mogą być dla nas drogowskazem jaką drogą dalej iść, gdy z niepokojem patrzymy na pustoszejące kościoły i kolejnych młodych ludzi, którzy dokonują aktu apostazji. I tu wkracza Franciszek ze swą teologią bliskości, czułości i świadectwa. Obaj uczą, że nie ma co działać bez godzin wcześniej spędzonych przed tabernakulum. Prawdziwa rewolucja dokonuje się nie dzięki teoretykom miłości i pomocy potrzebującym, ale chrześcijanom żyjącym Ewangelią bez taryfy ulgowej.  Obydwaj dają najlepszą lekcję reformy Kościoła – więcej Jezusa.