Uważaj

Pewien rabin, słysząc jak jego rozmówca co drugie zdanie powtarza: bo ja uważam, odparł w pewnym momencie: jeśli uważasz, to uważaj...

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Jako felietonista debiutowałem przed niemalże czterdziestu laty. Co prawda gazeta była ścienna. Za to cieszyła się sporym zainteresowaniem przechodzących. Wystarczająco dużym, by zamieszczane tam teksty zwróciły uwagę redaktora dużego, jak na tamte czasy, dwutygodnika katolickiego. Siłą rzeczy wpadłem „do papieru” i na długo pożegnałem się z pisaniem felietonów. Do czasu… W portalu wiara.pl odnalazłem swój kącik, zajmując się tym, co lubię. Ale zmiany, roszady, przyjścia i odejścia sprawiły, że pewnego dnia zapytano: a może byś tak komentarz napisał. Miało być na krótko. Sprawdziła się stara zasada: najdłużej trwa to, co tymczasowe.

Wracam do pierwszego opublikowanego tekstu. Mottem było zdanie, zaczerpnięte z „Posiewu kontemplacji” Tomasza Mertona. „Rzadko słucham i oglądam to, co mówią i pokazują w mediach. Gdy już zajrzę, obejrzę i posłucham, mam wrażenie, że oni tam siedzą na jednym wielkim śmietniku”. Za tło wybrałem okolice rodzinnego domu, gdzie popołudniem każdej słonecznej niedzieli gromadzili się sąsiedzi, znajomi, na rozmowach, zabawach, wspólnym biesiadowaniu. Do czasu…

Merton dawno nie żyje. Zastanawiam się co by napisał obserwując współczesne dyskusje w mediach społecznościowych i jakiego by użył określenia, skoro już na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych pisał o śmietniku.

Śmietnik nie zawsze jest zbiorowiskiem odpadów, rzeczy nieużytecznych. Może powstać wskutek pozbawionego wszelkiej logiki gromadzenia różnych dobrych rzeczy. Także myśli, idei. Swoim bezładem zarażając, paraliżując myślenie, stając się toksycznym, na końcu uniemożliwiając sensowny dialog, dyskusję, rozmowę. Bo ta, jeśli ma być twórcza, siłą rzeczy musi zacząć się od porządkowania. Tymczasem wielu jest przekonanych, że jej istotą jest wydobywanie i żonglowanie tym, co w śmietniku akurat znajdzie się pod ręką.

Żeby nie być gołosłownym. Uczestniczyłem nie tak dawno w rozmowie o pontyfikacie Franciszka. Koronnym argumentem jednego z jej uczestników był zarzut popierania przez obecnego papieża teologii wyzwolenia. Uzasadniając swój punkt widzenia wskazywał „aferę”, jaką było pojawienie się na Synodzie pachamamy. Problem w tym, zauważyłem, że akurat z powodu teologii wyzwolenia Bergoglio został odsunięty od zarządzania prowincją i w pewnym sensie zesłany na peryferie, zaś pachamama to problem nie teologii wyzwolenia, ale inkulturacji Ewangelii. Przecież to wszystko jedno – usłyszałem w odpowiedzi.

Na końcu języka miałem odpowiedź, jaką w okresie międzywojennym dał zakopiański fiakier, gdy został zapytany dlaczego za kurs w górę płaci się więcej niż za kurs w dół, mimo iż ta sama długość trasy. „Kie by było wszystko jedno, to by…” Tu, przez szacunek dla Czytelnika, wstrzymam się od cytowania dalszego ciągu. Natomiast przytoczę pewnego rabina, który słysząc, jak jego rozmówca co drugie zdanie powtarza: bo ja uważam, odparł w pewnym momencie: jeśli uważasz, to uważaj…

Uważaj, czyli bądź uważny. Bo możesz przegapić coś wartościowego. Wnoszącego w twój rozwój duchowy i intelektualny. O co nie jest trudno. Zwłaszcza w natłoku obowiązków. Z tegoż powodu (natłoku obowiązków) zacząłem nadrabiać zaległe lektury. W ten sposób trafiłem na dotąd nie zauważony cykl, jaki od stycznia tego roku publikuje miesięcznik W drodze. Rewolucja św. Pawła. Jak Apostoł Narodów ewangelizował ówczesny, pogański świat. W jaki sposób to robił.

Streszczać artykułów nie będę. Choćby dlatego, by  nie zubożyć bogactwa myśli. Napomknę tylko, że czytając kwietniowy tekst, w którym autor analizuje przesłanie Listu do Efezjan, pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy, to inkulturacja. Święty Paweł kapitalnie wykorzystał wszystkie elementy kultu Artemidy, by przekonać słuchaczy, iż to nie efeska bogini rządzi wszystkimi złowrogimi siłami świata, ale Jezus Chrystus „ma je wszystkie pod nogami jako podnóżek swego tronu”. Wykorzystał, czyli posłużył się ich językiem, pojęciami, wartościami, symboliką, w ten sposób docierając do nich z przesłaniem Ewangelii. Dziś jesteśmy z językiem Pawła obsłuchani. Ale wówczas była to prawdziwa rewolucja, o której nawet święty Piotr mówił, że porusza niekiedy trudne do zrozumienia sprawy.

Uważaj. Czyli słuchaj jakim językiem mówi twój rozmówca. On nie zawsze, a nawet z reguły, nie jest ideologicznym przeciwnikiem. On jedynie porusza się w innym obszarze kulturowym, a jeśli reaguje alergicznie, to nie ze względu na reprezentowany przez ciebie świat wartości, ale z racji niezrozumiałego języka. I nie jest to proces zapoczątkowany rewolucją kulturalną i cyfrową. On trwa przynajmniej od czasów Oświecenia. Tylko my, jak słusznie przed kilkoma dniami zauważył redaktor Macura, żyliśmy złudzeniami. A nasi rozmówcy nie zawsze byli po drugiej stronie barykady, czy żyli na kulturowym śmietniku. Oni po prostu czekali/czekają aż przemówimy w ich „ojczystym języku”. Jak w Dziejach Apostolskich, w dniu Pięćdziesiątnicy.