Sojusz ołtarza z rozsądkiem

Andrzej Macura

WIARA.PL |

W miłości trzeba sluchać nie tylko serca, ale i rozumu.

Sojusz ołtarza z rozsądkiem

Niedziela 7 lutego, epidemii w Polsce dzień 341... Oczekiwanie na rozluźnienie rygorów. Czas pewne sprawy przemyśleć...

Od czego zacząć? Może od przypowieści :). Ot, o człowieku szukającym fachowców. Pewien człowiek postanowił pomalować pokój. Umówił się z robiącym świetne wrażenie fachowcem. Schludny roboczy strój, cała gama różnorakich akcesoriów w zmyślnych skrzynkach, dwie drabiny – niższa i wyższa, no i to wygadanie. Umówili się co i jak i gospodarz poszedł do swojej pracy. Fachowiec – owszem – pomalował. Tylko nie zaszpachlował dwóch pęknięć, krzywo odgraniczył biały sufit od kolorowych ścian – bo przecież ściany krzywe – zostawił po sobie pochlapane okna i drzwi, a przede wszystkim zamiast na pistacjowo, pomalował na oliwkowo. Bo uznał, że tak będzie lepiej. I tak już na parę lat już zostało. Po paru latach trzeba było znów mieszkanie pomalować. Tym razem człowiek ów wybrał innego fachowca. Wrażenie robił nie najlepsze. Strój roboczy pamiętający już wiele malowań, pędzle w reklamówce, jedna, stara drabina no i, co tu dużo mówić, mruk. Ale kiedy skończył, okazało się wszystkie ubytki w tynku uzupełnione tak, że nie ma po nich śladu, wszystko równo, nic, nawet podłoga nie pochlapana. No i przed wszystkim kolor taki, jaki miał być. Którego z tych fachowców człowiek ten może polecić swoim najlepszym znajomym?

Odpowiedź oczywista. Dlatego nieustannie dziwię się, kiedy słyszę z różnych ust  głosy oburzenia o sojuszu Kościoła z obecną władzą. „Popiera ich, tak nie można”. Faktycznie popiera? No, są katolicy, także księża, którzy tę władzę kochają. Nie brak jednak i takich, którzy uczucia ulokowali po drugiej stronie politycznego sporu. Kościół to zawsze konkretni ludzie, nie jacyś oni. Ale ja, i podejrzewam także spora część wierzących, księży i biskupów nie wyłączając, nie patrzę na scenę polityczną uczuciami, ale rozumem; nie jak kawaler szukający miłości życia, nie jak piłkarski kibic, który tylko swoją drużynę będzie sławił piosenką, transparentem, a jeśli trzeba to i kijem (dla kibiców innych drużyn). Dlaczego więc mam popierać polityków, którzy Polskę organizują nie tak, jak bym chciał, a sprzeciwiać się tym, którzy realizują to, co wydaje mi się dla nas wszystkich dobre? Dlaczego mam mówić, Kościół ma mówić, że dobra jest wolna amerykanka panująca w kwestii in vitro, wspieranie jedynie samotnych matek tudzież najuboższych (czytaj: często najbardziej trunkowych), plany usunięcia religii ze szkół i rozluźnienie prawa aborcyjnego, a złe jest to, że wspiera się rodziny, osoby starsze i dba się o niedzielny odpoczynek? Dlaczego mam polecać fachowca, który zrobił po swojemu, a nie tego, z którego usług jestem zadowolony? Tak naprawdę nie o sojusz ołtarza z tronem tu chodzi. To sojusz ołtarza z racjonalnością.

Nie twierdzę, że ta władza robi wszystko dobrze, nie twierdzę, że poprzednie robiły wszystko źle. Uważam tylko, że chrześcijaninem nie jestem tylko na niedzielnej Mszy, ale zawsze. I jest ważne, czy stoję na ulicy z tymi, którzy dołączyli do krzyczących „je....” i „wy...” naiwnie sądząc, że to sposób na reformę państwa i przy okazji Kościoła, czy z tymi, którzy gotowi są to co święte zasłonić przed zniewagą własnym ciałem.