publikacja 28.01.2021 00:00
To takie miejsce, w którym wszystko jest jakby zanurzone w świetle.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ
Wchodzisz i widzisz Pana Jezusa. Stoi tu wystawiony w monstrancji już 111 lat. Nieprzerwanie. I zawsze ktoś z Nim jest. Zawsze ktoś się przed Nim modli. Każdego dnia i każdej nocy, godzina po godzinie ktoś wpatruje się w biały opłatek otoczony glorią złoceń. I panuje tu cisza, inna niż ta, która wynika z braku dźwięku. Ta bierze się z obecności Boga. Wszystko tu jest nią przesiąknięte.
dziękujemy
Do kościoła sióstr klarysek od Wieczystej Adoracji w Kętach wchodzi się wprost z ulicy. I w ciągu dnia zawsze są ludzie, którzy wstępują tu na modlitwę. Ale nawet jeśli nie ma nikogo takiego, możemy mieć pewność, że z drugiej strony ołtarza klęczą przed Jezusem zakonnice w brązowych habitach. Nie widać ich, ale czasem je słychać. „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim” – zza ołtarza rozbrzmiewają łagodne głosy. To znak, że zaczęła się kolejna „zmiana”. – Ta adoracja wyróżnia nas spośród wielu innych zakonów, również klauzurowych. Adorujemy Najświętszy Sakrament wieczyście, to jest charakterystyczny rys naszego zakonu – uśmiecha się zza krat rozmównicy s. Bonawentura. – Są też benedyktynki sakramentki czy służebnice Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji. One również adorują, ale raczej w duchu wynagrodzenia. Natomiast u nas jest położony nacisk na dziękczynienie – dopowiada siedząca obok s. Rafaela. – Można powiedzieć, że my tak dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy 24 godziny na dobę – śmieje się.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.