Beatyfikacja zamiast Nobla

Beata Zajączkowska

GN 4/2021 |

publikacja 28.01.2021 00:00

Odkrył przyczynę zespołu Downa i całe życie przeciwstawiał się próbom wykorzystania go jako argumentu za aborcją, przez co stracił szansę na Nagrodę Nobla. Zbliżająca się beatyfikacja prof. Jérôme’a Lejeune’a to krzyk za życiem w społeczeństwie, w którym zdiagnozowanie tej choroby u nienarodzonego dziecka coraz częściej oznacza wyrok śmierci.

To nie przypadek,  że Kościół właśnie teraz przypomina nam prof. Lejeune’a, który swoje życie poświęcił obronie ludzkiego życia od poczęcia. fundacja Jérôme Lejeune To nie przypadek, że Kościół właśnie teraz przypomina nam prof. Lejeune’a, który swoje życie poświęcił obronie ludzkiego życia od poczęcia.

Od dziecka marzył, by zostać wiejskim lekarzem. Wychował się w mieszczańskiej rodzinie w podparyskim Mont­rouge. Jego rodzice długo nie mogli mieć dzieci. Gdy zaczęli tracić już nadzieję, pojechali do Chartres, by w pięknej katedrze u stóp Matki Bożej modlić się o dar potomstwa. Wkrótce doczekali się trzech synów. Jako drugi, w 1926 r., na świat przyszedł Jérôme. – Pamiętam żywą wiarę moich rodziców, która nie miała nic wspólnego z dewocją, i ich nacisk na to, byśmy realizowali swe marzenia i pasje oraz pielęgnowali braterskie więzi – wspominał w jednym z wywiadów. Medycynę studiował na Sorbonie, tam też zafascynował się genetyką i możliwościami ludzkiego umysłu.

Na obiad wracał do domu

W paryskiej bibliotece spotkał Dunkę o kruczoczarnych włosach, która studiowała język francuski. Szybko została jego żoną, razem wychowali pięcioro dzieci. – Ślęczałem nad książkami, kiedy Birthe poprosiła mnie o pióro, bo chciała coś zanotować. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia do nieprzytomności – opowiadał swoim dzieciom. Pióro do dziś jest troskliwie przechowywanym rodzinnym skarbem. – Napisał nim potem setki listów do mnie – wspominała żona sługi Bożego, którego heroiczność cnót za zgodą papieża Franciszka uznała właśnie Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych. Pytana kilka dni przed śmiercią, co oznacza dla niej proces beatyfikacyjny męża i ojca jej dzieci, stwierdziła: – Dla mnie jest to jakaś abstrakcja, ale wiem, że zanim był wybitnym naukowcem i pasjonatem życia, to przede wszystkim był wspaniałym mężem, całkowicie oddanym rodzinie. Byliśmy z nim szczęśliwi. Rodzina zawsze była dla niego na pierwszym miejscu i myślę, że na tym straciła jego kariera naukowa, co było konsekwencją świadomych wyborów mego męża. Miał też głębokie mistyczne doświadczenie Boga, choć się tym nie chwalił.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.