Wielka cisza

ks. Adam Pawlaszczyk

GN 52-53/2020 |

publikacja 23.12.2020 00:00

Święty Augustyn twierdzący, że Kościół powinien stale się reformować (Ecclesia semper reformanda est), w Roku Pańskim 2020 poczułby się jak w domu. I z pewnością podziękowałby Bogu za ten rok.

To z pewnością najbardziej poruszający obraz – symbol roku 2020. Papież Franciszek samotnie modlący się w strugach deszczu  na placu św. Piotra o ustanie pandemii. W naszych uszach wciąż dźwięczą słowa modlitwy papieża: „Byliśmy niewzruszeni, myśląc,  że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. Teraz, gdy jesteśmy na wzburzonym morzu, błagamy Cię: Zbudź się, Panie”. VATICAN MEDIA /AFP/east news To z pewnością najbardziej poruszający obraz – symbol roku 2020. Papież Franciszek samotnie modlący się w strugach deszczu na placu św. Piotra o ustanie pandemii. W naszych uszach wciąż dźwięczą słowa modlitwy papieża: „Byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. Teraz, gdy jesteśmy na wzburzonym morzu, błagamy Cię: Zbudź się, Panie”.

Jeśli na sądzie ostatecznym archanioł z wielkim mieczem w dłoni podzieli historię Kościoła Chrystusowego na części niczym wielki tort, rok 2020 znajdzie się pośród kawałków o gorzko-słodkim posmaku. Gorzkim jak lekarstwo. Ale nie tylko gorzkim, choć wielu mieniących się „życzliwymi” i „przychylnymi Kościołowi” chciałoby w tym pandemicznym okresie widzieć jedynie rany Mistycznego Ciała. Jeśli znajdzie się w tym smaku sporo słodyczy, to tylko i wyłącznie dlatego, że jako wspólnota poorana grzechem w krzyżu i bólu dostrzegamy nadzieję. Czy można zresztą inaczej podsumować losy Kościoła?

Pusty plac

„W naszym świecie, który kochasz bardziej niż my, ruszyliśmy naprzód na pełnych obrotach, czując się silnymi i zdolnymi w każdej dziedzinie” – mówił papież Franciszek 27 marca. Sam na wielkim placu Świętego Piotra wyglądał jak prorok na pustyni. I dobrze, że mówił o świecie, który zatrzymał się z powodu pandemii: „Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem”. Ten głos papieża, choć wybrzmiał wyraźnie, przyćmił obraz. Deszcz. Pusty plac przed najważniejszą bazyliką na świecie, refleksy światła, cienie pałacu apostolskiego odbijające się w mokrym bruku. I on. Wszystko oszczędne, ciche, jakby zamknięte w przestrzeni pomiędzy papieską sedilią, obrazem Maryi – Ocalenia Ludu Rzymskiego (Salus Populi Romani) z bazyliki Matki Bożej Większej oraz krzyżem z kościoła pod wezwaniem świętego Marcelego. To jeden z najpiękniejszych wielkopostnych piątków, jakie widział świat. „Na naszych placach, ulicach i miastach zebrały się gęste ciemności; ogarnęły nasze życie, wypełniając wszystko ogłuszającą ciszą i posępną pustką, która paraliżuje wszystko na swej drodze. Czuje się je w powietrzu, dostrzega w gestach, mówią o tym spojrzenia” – kontynuował papież. Motyw burzy na jeziorze i przestraszonych uczniów dopełniał całości. Pandemia koronawirusa, która wystraszyła (prawie) wszystkich, wielu odebrała nadzieję. A na odebraną nadzieję sposób jest tylko jeden: Chrystus. Dwa tygodnie później papież dopełni liturgicznych obrzędów Męki Pańskiej, leżąc samotnie na posadzce bazyliki Świętego Piotra. To będą najbardziej samotne dni Triduum Paschalnego w historii, nie tylko Rzymu. Katedry całego świata, kościoły i kościółki, bazyliki mniejsze i większe będą świeciły pustkami niczym Boży Grób po poranku zmartwychwstania. Zanim to się jednak stanie, papież podczas przywołanego nabożeństwa powie: „Nie jest to czas Twojego sądu, ale naszego osądzenia: czas wyboru tego, co się liczy, a co przemija, oddzielenia tego, co konieczne, od tego, co nim nie jest. Jest to czas przestawienia kursu życia ku Tobie, Panie, i wobec innych”.

Dostępne jest 51% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.