publikacja 12.11.2020 00:00
Kończy się proces beatyfikacyjny wyjątkowych kobiet. Czas je poznać.
archiwum Zgromadzenia
S. Józefa Krause była pierwszą postulatorką w procesie beatyfikacyjnym sióstr męczenniczek. Tu przy zdjęciach bohaterskich katarzynek.
Był rok 1945. Niemcy uciekali na zachód. Od wschodu wchodzili „wybawiciele” – Armia Czerwona. Sowieci brutalnie rozprawiali się z tymi, których uważali za wrogów i „Niemców”. Nie miały znaczenia płeć i pochodzenie. Wymierzali sprawiedliwość przez prześladowania, rabunki, gwałty na kobietach. Tego losu doświadczyły też siostry katarzynki z Warmii i Mazur. Ich winą było to, że mówiły po niemiecku, niektóre były Niemkami, inne pochodziły z mieszanych rodzin. Większość była tutejsza – z Warmii właśnie. Były córkami gospodarzy, nauczycieli, leśniczego, marynarza... Zajmowały się opieką nad biednymi, chorymi, sierotami. Niezależnie od pochodzenia podopiecznych do wszystkich podchodziły z sercem. Zapłaciły za to cenę najwyższą. Obecnie kończy się proces beatyfikacyjny kilkunastu z nich. Kończą się też prace ekshumacyjne zamordowanych sióstr.
Dziedzictwo Protmann
– Nasza założycielka bł. Regina Protmann mawiała: „Na większą pochwałę zasługuje ten, kto łódkę swą prowadzi naprzód wśród trudów i niebezpieczeństw, pod prąd, pod wiatr i pod fale, aniżeli ten, kto żegluje z prądem i wiatrem” – mówi s. Angela Krupińska, wikaria prowincjalna Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy. – Nasze zgromadzenie ma już ponad 450 lat i staramy się wypełniać duchowe przesłanie założycielki. Jednak to siostry, które przeżyły II wojnę światową, dały największe świadectwo prowadzenia łódki pod prąd, wśród niebezpieczeństw, wręcz heroicznie...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł