Siódme: Nie myśl tylko o sobie

O przykazaniach pozytywnie. Andrzej Macura

publikacja 27.10.2010 23:33

Jak może wyglądać życie człowieka, którego porzucono podczas mrozu bez jedzenia i ciepłego ubrania na pustkowiu, z dala od ludzkich osiedli? Jeśli nawet uda mu się przeżyć, będzie musiał stoczyć heroiczną walkę o życie.

Siódme: Nie myśl tylko o sobie Henryk Przondziono Agencja GN „Nie kradnij” to nie fanaberia bogaczy. To wezwanie do poszanowania własności bliźniego po to, by mógł on w miarę spokojnie żyć.

Aby przeżyć więcej niż kilka, kilkanaście dni, nie wystarczy dobre zdrowie. Trzeba mieć co jeść i pić. W naszych warunkach klimatycznych potrzeba też ubrania i jakiegoś schronienia. Bez nich człowiek nie ma szansy. Jednak by życie nie było ciągłym miotaniem się, człowiek potrzebuje trochę więcej: zapasów, stabilizacji, dzięki którym może bez lęku patrzeć na najbliższe dni.  Potrzebuje ich dla siebie i dla swoich bliskich. W zrozumieniu tego faktu leży odpowiedź na pytanie o najgłębszy sens siódmego przykazania. „Nie kradnij” to nie fanaberia bogaczy. To wezwanie do poszanowania własności bliźniego po to, by mógł on w miarę spokojnie żyć.

Ta prosta konstatacja prowadzi do jeszcze jednego, dla niektórych być może zaskakującego, wniosku. Otóż prawo do posiadania własności nie jest i nie może być najważniejszą zasadą. Przed nią jest ta, którą teologowie nazywają zasadą powszechnego przeznaczenia dóbr.

Ziemia dla wszystkich

Andy. Misjonarz staje przed szlabanem, zagradzającym jedyną bitą drogę do leżącej gdzieś w sercu gór wioski. Właścicielka terenu nie zgadza się na jej używanie. Zawrócić? Misjonarz zdejmuje kłódkę i jedzie dalej. Bo jest nienawykłym do południowoamerykańskich zwyczajów, wychowanym w duchu prawa rzymskiego, Europejczykiem. Niedługo potem wezwane do chorego człowieka pogotowie zawróci. Bo jego pracownicy wiedzą, że w ich kraju prawo własności bogatych bywa ważniejsze niż życie biedaka. Później bogata właścicielka ziemi, w obawie przed konsekwencjami swojego postępowania, profilaktycznie oskarża misjonarza o naruszenie jej prawa własności. Bo jeśli sąd w tej sprawie orzeknie, że miała prawo postawić na swojej ziemi szlaban, to nie będzie mógł oskarżać jej o spowodowanie śmierci człowieka, do którego szlaban „nie wpuścił” lekarza. Ta historia wydarzyła się naprawdę. Pokazuje, do czego prowadzi zapominanie, że przed prawem do posiadania własności stoi zasada powszechnego przeznaczenia dóbr. Oczywiste? Niby tak. Ale nie dla wszystkich.

Także w Polsce zdarza się, że nowy właściciel gruntu zamyka przez lata używaną drogę. Zdarzają się i protesty przeciwko wybudowaniu w pobliżu posesji bogaczy czegoś, co jest naprawdę potrzebne, ale co mogłoby obniżyć jej wartość. Na przykład kościoła czy domu dziecka. I o dziwo, takie postępowanie znajduje uznanie. Ale to nie jest  chrześcijańskie podejście do sprawy. Twórcy Katechizmu napisali (2402):  „Dobra stworzone są przeznaczone dla całego rodzaju ludzkiego”.

„Prawo do własności prywatnej, nabytej lub otrzymanej w sposób sprawiedliwy, nie podważa pierwotnego przekazania ziemi całej ludzkości” – wyjaśniają autorzy Katechizmu. „Powszechne przeznaczenie dóbr pozostaje pierwszoplanowe, nawet jeśli popieranie dobra wspólnego wymaga poszanowania własności prywatnej, prawa do niej i korzystania z niej” – dodano (2403).  A „władza polityczna ma prawo i obowiązek - ze względu na dobro wspólne - regulować słuszne korzystanie z prawa własności”  (2406). Siódme przykazanie nie broni więc tych, którzy dobra zawłaszczają dla siebie tak, iż uniemożliwia to innym sensowną egzystencję. Więcej, takie działanie jest uznawane za niesprawiedliwe.

Odrzućmy własność prywatną i budujmy komunę? Nie. „Ziemia (...) jest rozdzielona między ludzi, by zapewnić bezpieczeństwo ich życiu, narażonemu na niedostatek i zagrożonemu przez przemoc. Posiadanie dóbr jest uprawnione, by zagwarantować wolność i godność osób oraz pomóc każdemu w zaspokojeniu jego podstawowych potrzeb, a także potrzeb tych, za których ponosi on odpowiedzialność” – wyjaśniają autorzy Katechizmu (2402). Posiadanie własności jest nie tylko dopuszczalne, ale wręcz pożądane. Zawsze jednak powinno służyć temu, co  nazywa się dobrem wspólnym.

Kto jest złodziejem?

Jak bardzo w myśli teologicznej dobro wspólne postawione jest ponad prawo własności świadczy definicja kradzieży, jaką można znaleźć w katechizmie. „Polega (ona) na przywłaszczeniu dobra drugiego człowieka wbrew racjonalnej woli właściciela”. Bo przecież postawa właściciela może być też nieracjonalna. Kiedy? To też w katechizmie wyjaśniono. „Nie mamy do czynienia z kradzieżą, jeśli przyzwolenie może być domniemane lub jeśli jego odmowa byłaby sprzeczna z rozumem i z powszechnym przeznaczeniem dóbr. Ma to miejsce w przypadku nagłej i oczywistej konieczności, gdy jedynym środkiem zapobiegającym pilnym i podstawowym potrzebom (pożywienie, mieszkanie, odzież...) jest przejęcie dóbr drugiego człowieka i skorzystanie z nich” (2408).

Katalog czynów, które wchodzą w zakres siódmego przykazania jest bardzo szeroki i wykracza daleko poza obiegowe pojęcie kradzieży i złodzieja. W Katechizmie wymieniono: umyślne zatrzymywanie rzeczy pożyczonych lub znalezionych, oszustwa w handlu, podwyższanie cen wykorzystujących niewiedzą lub potrzebę drugiego człowieka, spekulację  czy wypłacanie niesprawiedliwych wynagrodzeń. Kradzieżą jest też korumpowanie tych, którzy podejmują ważne decyzje, korzystanie w celach prywatnych z własności przedsiębiorstwa, złe wykonanie pracy, przestępstwa podatkowe, fałszowanie dokumentów finansowych, a także, co dotyczy chyba głównie decydujących o rozdziale dobra wspólnego, nadmierne wydatki i marnotrawstwo.

Skoro Ziemia jest wspólną własnością wszystkich, złodziejami są także ci, którzy nadmiernie i niepotrzebnie eksploatują jej zasoby. Owszem, fabryka może dymić, ale jeśli istnieje już dziś coś takiego jak elektrofiltry, nie powinny być one wyłączane dla zwiększenia zysku przedsiębiorstwa. A już zupełnym draństwem jest lokowanie przez bogatych trujących zakładów tam, gdzie mieszkańcy przymuszeni nędzą zgodzą się na każde warunki. Na przykład w krajach Trzeciego Świata.

Niekoniecznie równo

„Wszyscy mamy jednakowe żołądki” – przypominano niegdyś, demonstrując przeciwko uprzywilejowaniu jednych kosztem drugich. Prawda. Jednak nie wszyscy mamy takie same zdolności i chęć do pracy. I nie wszystkim z nas jednakowo sprzyja szczęście. Zróżnicowanie dochodów to w gruncie rzeczy dobra rzecz. Motywuje do wysiłku, by polepszyć swoją sytuację, a przez to sprzyja rozwojowi jednostek i społeczeństw. Jednak tam, gdzie chodzi o działalność gospodarczą, priorytet zasady powszechnego przeznaczenia dóbr nad prawem własności zmusza do wypracowania uczciwego kompromisu.

Właściciel gospodarstwa, fabryki czy banku nie może prowadzić tylko działalności charytatywnej. Musi zarabiać. Choćby po to, by móc inwestować. Ale jednak trudno przyjmować te pomysły, które z zysku czynią „wyłączną normę i ostateczny cel działalności gospodarczej” (KKK 2424). Państwo powinno ustanowić prawa, w których gospodarka może się harmonijnie rozwijać, a jednocześnie szanowane są prawa pracowników. Powinno też zadbać o sprawiedliwe rozłożenie obywatelskich obciążeń i przywilejów; stworzyć warunki, w których obywatel będzie mógł korzystać z owoców swojej pracy, a jednocześnie nie zostanie pozbawiony pomocy, gdy wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności nie będzie jej mógł wykonywać. Lenistwa jednak popierać nie trzeba. „Praca jest (...) obowiązkiem: »Kto nie chce pracować, niech też nie je!«” – przypominają autorzy Katechizmu (2427).

Odkąd świat stał się globalną wioską,  troska o dobro wspólne, wynikające z zasady powszechnego przeznaczenia dóbr, jest jeszcze trudniejsze. Bo trzeba nie tylko mądrego i uczciwego ułożenia relacji w ramach poszczególnych państw, ale także w ich wzajemnych relacjach. I wcale nie chodzi tylko o udzielanie krajom ubogim doraźnej pomocy. Ta bywa wykorzystywana do utrzymania władzy przez reżimy czy demotywuje do solidnej pracy rodzimych wytwórców. Trzeba pomocy systemowej. Więcej, „należy takżereformować międzynarodowe instytucje gospodarcze i finansowe, by bardziej sprzyjały sprawiedliwym stosunkom z krajami słabiej rozwiniętymi” (KKK 2440).

Najpierw sprawiedliwość

Bez podstawowych środków do życia nie można się obejść. A posiadanie jakichś zapasów pozwala spokojnie myśleć o przyszłości. Dlatego tak ważne jest, by bez ważnej przyczyny nie zabierać bliźniemu tego, co dzięki swojej zapobiegliwości wypracował. Bez szanowania tej zasady świat pogrążyłby się w bratobójczej walce o przeżycie. Nie można jednak zapominać, czemu posiadanie własności ma służyć.

Święty Jan Chryzostom pisał: „Niedopuszczanie ubogich do udziału w swych własnych dobrach oznacza kradzież i odbieranie życia”. Siódme przykazanie nie tylko broni pracowitych i bogatych przed cwaniactwem leniwych. Ma pomóc w sprawiedliwym podziale dóbr doczesnych tak, by nikomu nie zabrakło tego, co najbardziej do życia niezbędne. Łaskawość bogatych, rzucających biednym ochłapy ze swego stołu to jedynie spełnienie wymogu sprawiedliwości.