Ideologiczny knebel

Beata Zajączkowska

Prezydent Macron nie ustaje w swych zapędach cenzorskich, promujących jedynie to, co poprawne politycznie i mile widziane przez współczesne ideologie.

Ideologiczny knebel

Paradoksalnie czas pandemii, to we Francji okres wzmożonego ataku na wartości i spychania społeczeństwa na tory jedynie słusznych współczesnych ideologii. Najpierw Zgromadzenie Narodowe przyjęło ustawę przeciwko mowie nienawiści w internecie. Pod groźbą horrendalnie wysokich kar zakładała ona obowiązek usunięcia przez media społecznościowe, wyszukiwarki i portale internetowe treści podżegających do nienawiści i do terroryzmu. Kto jednak miał definiować ową „nienawiść”? W istocie chodziło o to, by cenzurować idee i wartości nieprzystające do tego, co obecnie jest politycznie poprawne. Stąd „nienawiścią” mogło stać się cytowanie pewnych passusów Biblii, mówienie prawdy o ludzkiej biologii i seksualności, o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety, ochronie życia, wolności edukacji, prawach rodziców, godności ludzkiej… Na szczęście Rada Konstytucyjna zablokowała procedowanie ustawy z uwagi na jej „zapędy cenzorskie”.

Gdy Francuzi nie radzili sobie ze skutkami pandemii, i coraz więcej rodzin zaczęło boleśnie odczuwać jej skutki ekonomiczne, zamiast zastanawiać się nad konkretnymi formami pomocy, za wszelką cenę przepychano kontrowersyjną ustawę bioetyczną, która m.in. udostępnia zapłodnienie in vitro parom lesbijskim i samotnym kobietom. Przemyciła również poprawkę zezwalającą na aborcję aż do samego porodu - ze względu na „niepokój psychospołeczny” matki. Kontrowersyjna ustawa obudziła francuskie rodziny i środowiska por-life, które mimo obostrzeń pandemicznych organizują uliczne protesty, by nie doszło do jej ostatecznego zalegalizowania.

Kolejnym wymysłem prezydenta Macrona jest zakazanie nauczania domowego, z wyjątkiem przypadków, gdy jest ono podyktowane stanem zdrowia dziecka, a wszystko niby w imię walki z islamizmem. Ponadto wszystkie szkoły prywatne i organizacje pobierające dotacje publiczne będą zmuszone podpisać tzw. kartę laicyzmu, a funkcjonariusze publiczni będą musieli wykazywać się neutralnością światopoglądową. Stowarzyszenie LAIA, zrzeszające rodziny opowiadające się za formą edukacji domowej zauważa, że decyzja prezydenta Macrona jest arbitralna, nie opiera się na żadnych badaniach, które potwierdzałyby związek między nauczaniem domowym i islamską radykalizacją młodzieży. Warto też się zapytać, jak proponowane zmiany mają się do wolności nauczania gwarantującej rodzinom wolność wyboru sposobu w jaki chcą edukować swe dzieci i wartości, które pragną im zaszczepić? Z nauczania domowego korzysta we Francji 50 tys. dzieci, nie tylko muzułmańskich, ale również katolików i żydów. Już w latach ’80 rząd Mitteranda kilkakrotnie próbował wprowadzić „jeden zunifikowany system nauczania, obowiązkowy i laicki dla wszystkich dzieci”. Miliony Francuzów wyszły wówczas na ulice. Tylko w Paryżu 2 mln rodziców broniło prawa do wychowania dzieci. Ówczesne władze musiały skapitulować. Oby podobnie stało się i dziś.  W najbliższą niedzielę zapowiedziano protesty w stolicy i wielu innych francuskich miastach. Ich organizatorzy przypominają władzom, że zamiast rewolucjonizować życie rodzinne, powinny udzielić wsparcia rodzinom, które okazały się głównym oparciem społeczeństwa podczas pandemii. Trudno się z tym nie zgodzić. Także z perspektywy tego, co sami przeżywamy w Polsce.