Pod skrzydłami Bożych Aniołów

Andrzej Macura

publikacja 01.10.2020 13:30

Garść uwag do czytań wspomnienia Świętych Aniołów Stróżów c cyklu "Biblijne konteksty".

Anioł Stróż Wikimedia /PD Anioł Stróż

Jak napisałem w Biblijnych kontekstach na święto świętych Archaniołów z Aniołami mamy pewien kłopot. Objawienie Boże każe nam wierzyć, że istnieją. Ale jakoś specjalnie się nimi nie zajmuje. Powtórzę się: wiemy, że są duchami. Duchami czystymi, bez żadnej domieszki materialnej. Ich funkcję określa ich nazwa: „posłańcy” (ἄγγελος, ángelos). Są Bożymi posłańcami. Jemu służą, a z Jego woli – także ludziom. Wiemy, że różne są w niebie ich rangi – jak to mówimy, należą do różnych chórów. Wiemy, że część z nich przed wiekami zbuntowała się przeciwko Bogu i nazywamy je demonami. Znamy z Biblii imiona trzech Archaniołów, czyli, jak przypuszczamy, najważniejszej  grupy Aniołów. Wiemy, że są Aniołowie Stróżowie, których tego dnia wspominamy. Ale poza tym niewiele więcej. Krótkie wzmianki o nich w Biblii nie pozwalają na jakiś dokładniejszy i w miarę spójny obraz ich hierarchii czy tego, czym się zajmują.

Z wielu tekstów starotestamentalnych, w których mowa jest o Aniołach w liturgii czytamy jedno, z Księgi Wyjścia. A Ewangelia to chyba jedyne słowa Jezusa, w których wspomina o istnieniu Aniołów opiekujących się ludźmi. Dokładniej – dziećmi.  Ale to chyba dobrze. Nie chodzi o zaspokojenie naszej ciekawości ale o świadomość, że dobre niebieskie duchy nam sprzyjają. I z woli Boga chronią nas przed złem. Przynajmniej w jakiejś mierze.

1. Pierwsze czytanie Wj 23,20-23

Czytany tego dnia fragment to urywek z Księgi Wyjścia. Tej, w której zapisano opowieść o wyjściu Izraela z Egiptu i zawarciu przezeń przymierza z Bogiem na Synaju. Słowa, które słyszymy w liturgii to fragment jednej z mów, jakie wygłasza Bóg w związku z zawarciem przymierza i wymaganiami, jakie to przymierze stawia. Tak, bo to nie jest tylko nadanie prawa, ale zawarcie przymierza: coś za coś. Bóg obiecuje, ze będzie się Izraelem opiekował, Izrael obiecuje, że będzie przestrzegał nadanych mu praw. I właśnie w tym kontekście pada miedzy innymi ta obietnica:

Tak mówi Pan:

„Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie. Mój anioł poprzedzi cię i zaprowadzi do Amoryty, Chetyty, Peryzzyty, Kananejczyka, Chiwwity, Jebuzyty, i Ja ich wygładzę”.

Wymowa czytania jest jasna. Wpisuje się w logikę przymierza: jeśli będziecie wierni, będę będzie się wam powodziło, ale jeśli nie, będziecie mieli kłopoty. W kontekście wspomnienia Aniołów Stróżów bardziej interesujące jest jednak to, że Bóg mówi o Aniele, którego pośle z Izraelem. Aniele – Opiekunie. Co wiemy o nim więcej? W zasadzie nic.

Bibliści mówią że w Starym Testamencie Anioł bywa personifikacją Boga. To znaczy autorzy biblijni, żeby nie mówić, że coś robi sam Bóg, zwłaszcza jeśli chodzi o ukazanie się człowiekowi, to mówią o Bożym Aniele. Nie godziło się przecież myśleć o Bogu, jakoby tak bez żadnej zasłony pokazywał się ludziom. Tak jest np. w scenie walki Jakuba z jakąś tajemniczą postacią. Mówimy z Aniołem, ale to w tamtej scenie nie jest takie jasne. Nie zawsze tak jednak jest, czasem wyraźnie Bóg i Anioł Boży są kimś innym. Tak jest np. w scenie wyjścia (Wj 14, 19):

Anioł Boży, który szedł na przedzie wojsk izraelskich, zmienił miejsce i szedł na ich tyłach. Słup obłoku również przeszedł z przodu i zajął ich tyły, stając między wojskiem egipskim a wojskiem izraelskim.

W słupie ognia/obłoku szedł sam Bóg. A więc mowa tu i o Bogu i o Aniele. W  wypowiedzi Boga, którą słyszymy w 23 rozdziale Księgi Wyjścia, mamy jednak wyraźne stwierdzenie, że nie będzie się fatygował osobiście, ale posłuży się aniołem. Nie rozstrzygajmy lepiej tej niejasności, czy w wydarzeniach historii Izraela Bóg działa sam czy przez swoich Aniołów. W gruncie rzeczy to nie jest tak ważne. Bo czy osobiście, czy przez posłańca i tak działa sam Bóg. Pięknie to wyraził autor Księgi Wyjścia w czytanym tego dnia fragmencie: „Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim”. Moje imię jest w nim znaczy Ja jestem w nim, Ja przez swojego Anioła będę działał.

I to chyba najważniejsza konstatacja płynąca z tego czytania w kontekście obchodów wspomnienia Aniołów Stróżów. W Aniele działa sam Bóg. Jego działanie na pewno zawsze jest zgodne z wolą Bożą. Na pewno nie jest więc w naszych relacjach z Bogiem żadną instancją odwoławczą, która mogłaby zmienić Boże wyroki. Na ile oręduje za nami, wyprasza nam łaski, zostawmy bez odpowiedzi.

A następujący po tym czytaniu psalm przypomina

Kto się w opiekę oddał Najwyższemu
i mieszka w cieniu Wszechmocnego,
mówi do Pana: „Tyś moją ucieczką i twierdzą,
Boże mój, któremu ufam».

Bo On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego
i od słowa niosącego zgubę. Okryje cię swoimi piórami,
pod Jego skrzydła się schronisz.

Wierność Jego jest puklerzem i tarczą;
nie ulękniesz się strachu nocnego.
Ani strzały za dnia lecącej,
ani zarazy, co skrada się w mroku,
ani moru niszczącego w południe.

Nie przystąpi do ciebie niedola,
a cios nie dosięgnie twego namiotu.
Bo rozkazał swoim aniołom,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Piękne. Co by się nie działo, Bóg nad nami czuwa.

2. Ewangelia Mt 18,1-5.10

Czytany tego dnia fragment Ewangelii Mateusza to część dłuższej mowy Jezusa, którą bibliści nazywają mową o Kościele. Faktycznie, dotyczy specyficznych problemów, których może doświadczyć każda wspólnota wierzących. To najpierw pouczenie, czytane we wspomnienie Aniołów Stróżów, o konieczności stania się jak dzieci. Potem pouczenie o zgorszeniu, o prawdzie, że Bóg szuka tych, którzy się pogubili, o konieczności braterskiego upomnienia i potrzebie przebaczenia. (Zainteresowanym całym tym fragmentem polecam jeden z cyklów na Wiara.pl, który powstał na kanwie tegoż 18 rozdziału Ewangelii Mateusza „No to się zreformujmy”. Jest tam też tekst dotyczący interesującego nas dziś fragmentu zatytułowany Najmniejszy, największy, pierwszy i ostatni). To, co słyszymy dziś w Ewangelii nie jest więc jakąś radą skierowaną jedynie dla szukających doskonałości, ale wymaganiem, które dotyczy każdego chrześcijanina. Bo każdemu chrześcijaninowi grozi, że będzie się uważał za ważniejszego od braci.

Przytoczmy więc interesujący nas tekst.

W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: „Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.

Zastanawiające. By w ogóle osiągnąć królestwo trzeba stać się jak dziecko.  Jednocześnie by być w nim największym trzeba się jak dziecko uniżyć....

Co to znaczy? Myślę, że cechą charakterystyczną wszystkich dzieci jest zależność od rodziców. Bez nich, bez dorosłych, nie dałyby w życiu rady. I mniej czy bardziej zdają sobie z tego sprawę. Mogą robić po swojemu do pewnych granic – ale więcej nie. I to jest chyba to ich uniżenie się: poddanie się woli starszych. Stać się jak dziecko to zdać się na Boga; zaufać Mu z przekonaniem, że nawet jeśli uważam inaczej, On ma rację. A uniżyć się jak dziecko, to, po pierwsze i najważniejsze, poddać się woli Boga. Ten jest największy w królestwie niebieskim, kto pełni wolę Boga. Po drugie, i być może trochę już naciągane,  znaczy to we wspólnocie nie starać się grać pierwszych skrzypiec; nie przepychać swojego, nie stawiać na swoim, nie rządzić innymi, ale poddać się woli innych, poddać się Kościołowi. Nie ten jest największy, kto rządzi, ale ten, który słucha, wykonuje polecenia; który służy....

Ale to w tekście Ewangelii nie wszystko. Mowa jest także o tym, że przyjmujący dziecko przyjmuje Chrystusa. Możemy to potraktować dosłownie: że chodzi o przyjmowanie dzieci. Wydaje mi się, że trzeba by jednak nie ograniczać rozumienia tego zdania do tego wymiaru.  „Kto by przyjął takie dziecko” niekoniecznie oznacza przecież to, konkretne stojące przed uczniami dziecko, ale – jak wynika z kontekstu –
każdego, kto zaufał Niebieskiemu Ojcu, kto poddaje się woli Bożej i kto nie próbuje rządzić, a służy. Słowem: kto przyjmuje ucznia Jezusa, ten przyjmuje Jego samego.

No i jest jeszcze jest ta wzmianka o Aniołach ludzi „małych” (dzieci?), którzy wpatrują się w oblicze Boga. To wskazuje, że „dzieci” mają swoich Aniołów – Opiekunów. Aniołów Stróżów mówimy. Zwrot, że wpatrują się (oni) zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie” należy rozumieć jako stwierdzenie, że są oni blisko Boga, że żyją z Nim w zażyłości. Te „dzieci” więc, którymi się opiekują, mają niesamowite „znajomości”. Pogardzanie nimi, pewnie i lekceważenie, krzywdzenie, to narażanie się na to, ż Bóg szybko się dowie o tym niecnym postępowaniu i jakoś zainterweniuje.

W ostatnich zdaniach „dzieci” pisałem w cudzysłowie. Bo nie wiem, czy, analogicznie do wcześniejszych interpretacji, chodzi tylko o dzieci w sensie fizycznym, czy także o „dzieci” w sensie duchowym – tych, którzy poddają się woli Bożej, ufają Mu, żyją wedle Jego przykazań. Odpowiedź na to pytanie zostawiam otwartą...

3. W praktyce

  • W obu czytaniach bardzo mocno postawione zostało wymaganie, by wierzyć w Boga, by Mu ufać. Dotyczy to przede wszystkim zachowywania Bożego prawa. Można śmiało powiedzieć, że to zawsze najważniejszy wymóg. Wiara, która jest wiarą jedynie teoretyczną, która nie wpływa na ludzkie wybory, na ludzkie postępowanie,  nie jest wiarą prawdziwą, a jedynie jej namiastką. Warto pod tym kątem spojrzeć na własne życie. W kontekście jakich konkretnych wskazań – to już każdy w sumieniu musi ocenić sam.
     
  • W obu czytaniach mocno przypomniano, że człowiek, który zaufał Bogu, który stara się wcielać w życie Jego wskazania, nigdy nie jest sam. Zawsze ma do pomocy samego Boga i nieodgadnioną siłę pomocy niebieskich współpracowników Boga. Chyba dobrze wiedzieć, że ktoś z nieba czuwa nad każdą naszą chwilą, nad każdym krokiem....