Żal, ot co

Doświadczenie uczy, że mieszanie zagranicy w nasze, polskie sprawy zawsze źle się dla Polski kończyło.

Żal, ot co

17 września, epidemii w Polsce dzień 198. Mocno już przywykliśmy. Cóż, takie jest przecież życie. Jednoczenie dziś 81. rocznica napaści ZSRR na Polskę. Spełniło się proroctwo Jacka Kaczmarskiego: po 1 września święcimy 17. Pamiętamy....

Dziś znów nad Polską gromadzą się ciemne chmury. I nie myślę tylko o ruchach naszego ciągle próbującego odbudować swoje imperium ... północnego sąsiada (o którym ciągle mówimy że jest wschodni :) ) Myślę też o ciągłych połajankach ze strony różnych ciał Unii Europejskiej. Czy rzeczywiście tak źle u nas z samorządnością? Może się nie znam, ale wszystkie wybory, które miały się o ostatnich latach odbyć, odbyły się. Jeśli mamy dyktaturę, to jest to dyktatura... ustawodawczej większości. Cóż niepraworządnego jest w tym, że w demokracji większość stanowi prawo? Jaka mniejszość jest przez tą większość prześladowana? A reforma sądownictwa? Czy nie potrzeba poddania trzeciej władzy kontroli suwerena? Czy jakakolwiek władza w demokratycznym państwie może być od niego całkowicie niezależna? Zwłaszcza że idąc za ogólnoświatowy trendem ewidentnie wchodzi w buty władzy ustawodawczej...

Czasami się zastanawiam po co parlamenty, skoro sędziowie na podstawie dziś istniejącego prawa sami tworzą nowe? Przecież tak je czasem interpretują, że de facto tak właśnie robią. Okazuje się, że władza ustawodawcza tego nie może, tamtego nie może, a owego jeszcze bardziej bo to, owo i jeszcze tamto. I nie chodzi tylko o zgodność z konstytucjami poszczególnych krajów, ale całą masę traktatów, umów, konwencji i temu podobnych, w których zawsze znajdzie się coś, na co można się powołać, żeby rodzimego prawa nie zastosować. Zwłaszcza że są jeszcze sądy europejskie, które prawami krajowymi się nie przejmują, a nakazują je zmieniać – jak to mieliśmy w głośnej swego czasu sprawie kobiety, która żądała odszkodowania za to, że nie pozwolono jej zabić własnego dziecka.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że mamy wśród polskich polityków tylu targowiczan, którzy niezadowoleni z wyników wyborów w swoje rozgrywki wciągają zagranicę. Z historii wiemy, że to zawsze źle się kończy. Cóż, widać albo nawet tak podstawowej nauki ze szkół nie wynieśli albo im po prostu na Polsce nie zależy....

W sumie... Gdyby nie to całe zamieszanie po I wojnie i starania naszych dziadów i pradziadów, którzy za Polskę gotowi byli oddać życie (ci, co oddali, wnuków i prawnuków nie doczekali) to bym pewnie mówił po niemiecku. Czy by mi to szkodziło? Pewnie nie. Ale cieszę się, że nie taki scenariusz dziejów się zrealizował. I żal mi, że dla tak wielu własne chciejstwa i nieumiejętność pogodzenia się z demokratycznym wyborem znaczy więcej niż Polska....

Nie rwę z tego powodu włosów z głowy. Bo ich nie mam ;) Ale przypominam sobie, co mawiał mój kolega: „Wszystko się jakoś ułoży. W trumnie”. Nie jestem takim jak on złośliwcem, ale też myślę, że wszystko się ułoży. Poza bramą śmierci narodowość nie będzie miała znaczenia. Ale wierność Bożemu prawu już jednak tak. A że w tych sporach nie o narodowość chodzi, a promocję pogardy dla Bożego prawa... No cóż. On sobie z tym poradzi. Nie z takimi sprawami sobie w historii radził. Ale żal, ot co.