Na pierwszej linii frontu

Magdalena Dobrzyniak

Gość Krakowski 34/2020 |

publikacja 20.08.2020 00:00

– Pomoc materialna jest potrzebna, bo sprawia, że kobiety nie muszą się martwić tym wycinkiem rzeczywistości, ale to nie rozwiązuje problemów. Chodzi głównie o długofalową, cierpliwą pracę z emocjami i odwracanie złych schematów – mówi Magdalena Laryś, szefowa Fundacji Bezcenni.

▼	Informacje o tym, jak pomóc, można znaleźć na stronie: fundacjabezcenni.org. Archiwum rodzinne ▼ Informacje o tym, jak pomóc, można znaleźć na stronie: fundacjabezcenni.org.

Magdalena Dobrzyniak: Kim jest Hania?

Magdalena Laryś: To nasze pierwsze dziecko uratowane przed aborcją, nasza perełka. Wojciech, mój mąż, jest jej ojcem chrzestnym. Gdy się urodziła, czułam trudną do opisania radość, trochę jakby urodziło się moje dziecko. Jak poznaliście mamę Hani? Moja znajoma z Domowego Kościoła spotkała ją przed jednym z domów pomocy społecznej, zapłakaną. Zapytała, czy może w czymś pomóc. Ewelina była roztrzęsiona, w desperacji. Bo kto opowiada obcej osobie o tym, że życie się sypie, o wplątaniu w romans, o tym, że w drodze jest piąte dziecko, które zamierza zabić? Ważne jest, by takiej kobiecie dać najpierw wsparcie, wysłuchać. Kobiety w tym stanie nie powinno się przekonywać, żeby nie dokonywała aborcji, bo efekt będzie przeciwny. Ta moja znajoma po prostu dała Joannie mój numer telefonu.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.