Koniec z rozgrywaniem energetycznym Polski

GN 33/2020 |

publikacja 13.08.2020 00:00

O powodach fuzji Orlenu i Lotosu, bezpieczeństwie energetycznym Polski i działaniach Orlenu na rzecz klimatu mówi prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.

Koniec z rozgrywaniem energetycznym Polski tomasz gołąb /foto gość

Bogumił Łoziński: Głośno jest o fuzji PKN Orlen i Grupy Lotos. Zwykły obywatel zadaje sobie pytanie, czy spowoduje ona zmniejszenie cen paliw w Polsce.

Daniel Obajtek: Spółki łączy się, żeby wzmacniać biznes i poszerzać ofertę dla kupujących. Mamy grupę stałych klientów, o których musimy dbać, aby byli przy firmie, w której wydają swoje pieniądze, ale chcemy również pozyskiwać nowych. Aby zwiększać bazę lojalnych klientów, nasza oferta musi być coraz atrakcyjniejsza, i m.in. fuzje to umożliwią.

Czyli kierowca kupujący paliwo na stacji Orlenu skorzysta na tej fuzji?

Oczywiście. Fuzja wiąże się z optymalizacją kosztów, co powoduje pewne oszczędności, a przede wszystkim stabilność cen. Proszę pamiętać, że ceny paliw w Polsce należą do najniższych w Europie. Połączenie, poprzez na przykład optymalizację zakupów ropy, da wręcz impuls do wprowadzenia korzystnych zmian mających odzwierciedlenie także w cenach paliw. Zamierzamy konsekwentnie rozwijać i uatrakcyjniać naszą sieć, na czym zdecydowanie zyskają klienci.

Orlen przejmuje Grupę Lotos i Energę SA zajmującą się dystrybucją i sprzedażą energii elektrycznej, wkrótce także Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Jaki jest cel budowania olbrzymiego konsorcjum energetycznego?

Chodzi o stworzenie silnego koncernu multienergetycznego, skutecznie konkurującego w tej części Europy z innymi firmami, które już wcześniej zbudowały mocną pozycję w regionie i na świecie. My nie działamy tylko i wyłącznie na rynku polskim. Z rodzimego rynku mamy 40 procent przychodów, a 60 procent z rynków zewnętrznych. Tam musimy bardzo mocno konkurować z koncernami mającymi strukturę, którą właśnie budujemy – od wydobycia, przez rafinerię i petrochemię oraz nowoczesną energetykę, aż po sprzedaż detaliczną. Aby utrzymać silną pozycję nie tylko w Polsce, ale i w tej części Europy, musi nastąpić konsolidacja polskich firm, która umożliwi nam zróżnicowanie obszarów działalności. Chodzi też o to, abyśmy w trakcie transformacji energetycznej w kierunku Zielonego Ładu, niskoemisyjnej energetyki, na którą Unia Europejska przeznacza potężne środki, nie byli pod stołem, tylko przy nim siedzieli i mieli możliwość realizowania procesów inwestycyjnych. Do tych wyzwań nie możemy podchodzić jako oddzielne firmy. Tylko wtedy będziemy się w tej grze liczyć. A skorzysta na tym cała polska gospodarka.

Mówi Pan o korzyściach płynących z fuzji Orlenu i Lotosu. Jednak Komisja Europejska wyraziła zgodę na tę fuzję pod pewnymi warunkami: 30 procent udziałów rafinerii Lotos i 80 procent stacji tej spółki mają być wystawione na sprzedaż. Czy to nie osłabi Lotosu, a przez to odbije się niekorzystnie także na Orlenie?

Wręcz przeciwnie. Ta fuzja ma nas wzmocnić. Przy wsparciu i zaangażowaniu rządu: premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jacka Sasina i wicepremier Jadwigi Emilewicz udało się wynegocjować dobre warunki. Zachowujemy 70 procent udziałów w wydzielonej spółce, której będziemy operatorem i którą będziemy mogli skutecznie zarządzać. Chcę też wyraźnie podkreślić, że to my będziemy decydować, z jakim partnerem nawiążemy współpracę, kto będzie dysponował tymi 30 procentami. Jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną, nawet po realizacji środków zaradczych, wspólnie z Grupą Lotos nadal będziemy mieć największą sieć stacji paliw w Polsce. Prawda jest taka, że wiele stacji Lotosu sąsiaduje ze stacjami Orlenu i byłoby to zupełnie nienaturalne, by taki stan rzeczy w przyszłości utrzymywać. Musielibyśmy podjąć się takiej optymalizacji tak czy inaczej. Wynegocjowane warunki umożliwią nam dalszy rozwój.

Czy nie dało się uzyskać lepszych warunków?

Przygotowując się do takiej fuzji, do negocjacji z Komisją Europejską, zrobiliśmy pełną analizę biznesową. Wyceniliśmy wszystkie synergie, dzięki czemu wiedzieliśmy, w jakim zakresie możemy się poruszać w kwestii warunków zaradczych proponowanych przez KE. Takie analizy są robione przez międzynarodowych doradców finansowych i posługiwaliśmy się nimi w czasie negocjacji w KE. Przygotowując fuzję, braliśmy pod uwagę opłacalność tego biznesu, bezpieczeństwo paliwowe naszego kraju, mocną pozycję w regionie i opłacalność połączenia dla sprzedającego, w tym Skarbu Państwa. Z całą mocą podkreślam: wynegocjowaliśmy dobre środki zaradcze. Początkowo Komisja oczekiwała, że sprzedamy całą gdańską rafinerię, a w pewnym okresie żądała nawet zbycia także litewskiej rafinerii w Możejkach i czeskiej w Kralupach. Ale na to nie mogliśmy się zgodzić.

Krytycy fuzji wskazują, że Orlen i Lotos przed połączeniem posiadały ponad 50 procent rynku energetycznego w Polsce, a po fuzji będą miały poniżej 40 procent.

Dostępne jest 51% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.