Poza naszym podwórkiem

Poza naszym podwórkiem wiele się dzieje. Wystarczy się rozejrzeć. Wystarczy chcieć.

Poza naszym podwórkiem

W Polsce trwa obecnie po raz kolejny dyskusja, kto kogo nie szanuje i komu się szacunek należy. Dyskusja ta zasadniczo nie prowadzi do niczego. Ot, zwykłe przerzucanie się odpowiedzialnością za trwający wojenny rytuał, którego chyba nikt nie ma zamiaru przerwać. A byłoby to zrobić bardzo łatwo: nie rezygnując z oczekiwania szacunku w stosunku do siebie zdecydować się na bezwarunkowy szacunek dla człowieka po drugiej stronie. Stawiając jasne granice zrezygnować z ataku. I oczekiwań, że ktoś mnie za taką decyzję pochwali albo że natychmiast odpowie tym samym. Ani nie pochwali, ani nie odpowie. Ale to jedyna sensowna droga. I co powinno być w Kościele ważne: jedyna zgodna z Ewangelią, która nakazuje miłować nieprzyjaciół i dobrem zło zwyciężać, a przy tym trzeźwo wskazuje, że na uznanie liczyć nie należy.

I chyba tyle, bo poza naszym podwórkiem wiele się dzieje. Epidemia zagarnęła Amerykę Południową, rozszerza się w Afryce. Choroba nakłada się na brak żywności i wody i praktycznie niewydolną służbę zdrowia. Organizacja Save the Children alarmuje, że głód zabije libańskie dzieci przed końcem roku. W greckich obozach dla uchodźców tłum. Możliwości zapobiegania zakażeniom żadne. Hasło “dystans społeczny” może budzić tylko gorzki śmiech. Jemen, Somalia, Sudan Południowy. Wsparcia, żeby móc pomagać, potrzebują polscy misjonarze na całym świecie...

Potrzeby są wszędzie. Ale i w akcjach pomocy i lokalizacjach można przebierać. Wystarczy się rozejrzeć. Chcieć zauważyć. Tak, to prawda, ogrom potrzeb może sprawić że opadają ręce. Że łatwiej nie widzieć, zrezygnować, powiedzieć, że się nie da i nie robić nic. Ale to nieprawda. Nie jesteśmy sami: jest jeszcze Bóg. Może mamy tylko to, co mamy: pięć chlebów i dwie ryby. Ale skoro wtedy wystarczyło, i dziś może wystarczyć. Jeśli potrafimy się podzielić.

“Niech sobie poradzą” nie wchodzi do słownictwa chrześcijańskiego – przypominał w niedzielę Franciszek. Logika Boga jest inna: to logika nieumywania rąk, nieodwracania wzroku, brania odpowiedzialności za drugiego. Nawet wtedy, gdy możemy dać tylko i aż modlitwę czy post, nie możemy nie widzieć. Osiemnastoosobowa grupa polskich wolontariuszy związanych ze Wspólnotą Sant'Egidio wyjedzie za kilka dni na Lesbos, z najprostszą pomocą dla uchodźców. Dadzą im swój czas. Ile osiągną? Zależy jak patrzeć. Jeśli w skali problemów, zapewne niewiele. Jeśli w skali człowieka, być może będą tą kroplą, która go uratuje.

Nie zamierzam proponować jednej inicjatywy. Jest wiele organizacji, świeckich i kościelnych, polskich i zagranicznych. Z polskich można wymienić PAH, Caritas, Pomoc Kościołowi w Potrzebie czy wspomagające polskich misjonarzy Dzieło Pomocy Ad Gentes i zapewne wiele więcej. Wystarczy się rozejrzeć. Wystarczy chcieć.

Efekt zostawiając Bogu. On potrafi pomnożyć nasze “niewiele”.