Jak litery w alfabecie

Barbara Gruszka-Zych ,Henryk Przondziono

GN 31/2020 |

publikacja 30.07.2020 00:00

– Bezmiar roślinności zarasta tu zaginioną cywilizację – mówi Adam Szary o terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Odkrywa ją spod dzikich agrestów, chabrów, łopianów.

Grobowiec rodziny Stroińskich. Henryk Przondziono Grobowiec rodziny Stroińskich.

Jest przekonany, że bez przyrody świat byłby głuchy i niemy. Ciągle uczę się porozumienia z nią, poznając jej metafizyczny język – przyznaje. – Jesion, a nad nim dramatyczna w kształcie chmura, lipy zasadzone, kiedy rodziła się córka, teraz szumiące nad ruinami dworu. To wszystko przekazuje nam jakiś komunikat, jak litery w alfabecie układające się w zdania. W Bieszczadach przyroda towarzysząca mieszkańcom przez ponad cztery wieki od powojnia dziczeje i kryje zgliszcza. – Miejsca, gdzie żyli Łemkowie i Bojkowie, a do II wojny – Polacy, Ukraińcy, Żydzi i skupieni w koloniach Niemcy, przypominają zaginioną Atlantydę – opowiada. – Podczas kończącej bratobójcze rzezie akcji „Wisła” przesiedlono miejscową ludność i zrobiło się pusto. A przed wojną były to jedne z najbardziej przeludnionych terenów nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Idziemy niezatłoczonym przez turystów szlakiem z Tarnawy przez Bukowiec i Beniową do źródeł Sanu. Na trasie wpadamy między strofy poezji, które piszą swoimi barwami i wonią – świerząbek korzenny, poziewnik pstry, przytulia czepna i dziesiątki innych ziół. Co jakiś czas napotykamy jednak fragmenty dramatu – miejsca po dawnych światach. W bezleśnym pustkowiu pojawia się studnia, piwniczka, podmurówka zniszczonego dworu. To, że kiedyś były tu domostwa, zdradzają obrastające je krzewy dzikich malin, haczące ubrania i skórę. Bo tamta krew płynie tu do dziś, nawet w ich owocach.

Cuda

Adam Szary razem z żoną Beatą od 22 lat pracują w Bieszczadzkim Parku Narodowym. – To, że zdecydowaliśmy się tu przenieść ze Śląska, to był pierwszy cud – mówi. – Drugim było odkrycie tej ziemi.

Zachwycił się nią już w latach 80., kiedy w czasach studenckich przyjechał w Bieszczady pierwszy raz i zobaczył ocean buczyny niespotykany gdzie indziej w Polsce. Z wykształcenia jest biologiem – fitosocjologiem zajmującym się tzw. społeczeństwami roślinnymi i ochroną przyrody. Z pasji – etnobotanikiem, badającym związki kultury z naturą. Z natury – pisarzem, który właśnie w Bieszczadach rozwinął swój talent i wydał kilka książek. Urodzony i wychowany na Śląsku, z dala od dzikiej przyrody, po przyjeździe tu zajął się spisywaniem opowieści starszych mieszkańców, żyjących w symbiozie z nią.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.