Czwarte: Nie zapomnij o wdzięczności

O przykazaniach pozytywnie IV. Andrzej Macura

publikacja 06.10.2010 00:15

Z morałem płynącym z wiersza Fredry o Pawle i Gawle trudno się nie zgodzić: jak ty komu, tak on tobie. W czwartym przykazaniu – czcij ojca swego i matkę – chodzi mniej więcej o to samo.

Czwarte: Nie zapomnij o wdzięczności Henryk Przondziono Agencja GN Znacznie gorszą krzywdę potrafią wyrządzać swoim rodzicom dorosłe dzieci. Szczególnie gdy o nich zapominają i gdy nie interesują się specjalnie ich losem nawet wtedy, gdy bardzo potrzebują pomocy.

Paweł i Gaweł w jednym stali domu – rozpoczyna swój wiersz Aleksander Fredro.  Różne usytuowanie ich mieszkań w budynku i różne charaktery sprawiły, że ten z góry nie odpłacił temu z dołu dokładnie tym samym. Na ciągłe hałasy spowodowane niby polowaniem Gawła, Paweł odpowiedział zalaniem mieszkania – niby łowieniem ryb. Morał płynący z tej opowiastki, a zawarty na końcu wiersza jest prosty: jak ty komu, tak on tobie.  W czwartym przykazaniu – czcij ojca swego i matkę – chodzi o mniej więcej to samo. Kierując się wdzięcznością za wyświadczone przez całe życie dobrodziejstwa chrześcijanin ma szanować swoich rodziców i być wobec nich znacznie bardziej wyrozumiałym, niż w stosunku do obcych. Nawet jeśli wymaga to znacznych ustępstw i ciągłego gryzienia się w język.

Dobrodziej rodzic

Pewnie część kobiet z taką opinią się nie zgodzi, ale wielu uważa, że urodzić dziecko to najmniejszy problem. Kłopoty zaczynają się później. Kolki, biegunki, gorączki, mnóstwo nieprzespanych nocy. Potem nerwy zszargane irracjonalnym z pespektywy dorosłego zachowaniem dziecka, które uparło się wejść do kałuży albo położyć na środku ulicy, by w ten sposób zaprotestować przeciwko odmowie kupna lizaka. A to jeszcze nic. Z czasem, w myśl zasady „małe dziecko małe kłopoty, duże dziecko duże kłopoty” problemów przybywa. Trzeba kupić nowe buty, modną kurtkę i dać pieniądze na wycieczkę. Dobrze, gdy jest z czego. Gorzej, gdy dorastające dziecko, w imię budzącego się w nim buntu wobec rzeczywistości, postanawia ewidentnie zrobić sobie krzywdę. I nie pomagają żadne tłumaczenia, bo przecież młody idealista wie lepiej. Gdyby tak samo zrobił ktoś dorosły, pewnie skończyłoby się dziką awanturą. Ale dziecko? Wiadomo, zmądrzeje, trzeba być cierpliwym. Pewnie można by wszystkim rodzicom w dniu opuszczenia ich domu przez dziecko wręczać medal „Za cierpliwość i wyrozumiałość”. Ale znacznie lepszym jest wdzięczność ich własnych dzieci.

Nieszczęsne posłuszeństwo

 „Tak długo jak dziecko mieszka z rodzicami, powinno być posłuszne każdej prośbie rodziców, która służy jego dobru lub dobru rodziny” – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (2217). Łatwo napisać. W praktyce to znacznie trudniejsze. Istota sporu między rodzicami a dziećmi najczęściej dotyczy właśnie rozumienia owego „dobra dziecka i dobra rodziny”. Problem staje się coraz większy, gdy dziecko jest dorosłe i choć mieszka z rodzicami, jest już samodzielne. Tarcia na tym tle są nie do uniknięcia.

Myli się jednak ten, kto w czwartym przykazaniu widzi usprawiedliwienie dla rodzicielskiego despotyzmu.  „Rodzice powinni uważać swoje dzieci za dzieci Boże i szanować je jako osoby ludzkie” – czytamy w Katechizmie (KKK 2222). „W okresie dzieciństwa szacunek i życzliwość rodziców przejawiają się przede wszystkim w trosce i uwadze, jaką poświęcają oni wychowywaniu swoich dzieci, zaradzaniu ich potrzebom materialnym i duchowym. W miarę wzrastania dzieci ten sam szacunek i to samo poświęcenie skłaniają rodziców do wychowywania ich do prawidłowego używania rozumu i wolności” (KKK 2228). Narzucanie dzieciom swojej woli i odwoływanie się przy tym do zrządzenia Bożego niewiele ma wspólnego z odważną i otwartą postawą, jaką proponują rodzicom twórcy Katechizmu.  Wyjaśniono tam też, że „dorastające dzieci mają obowiązek i prawo wybrać zawód i stan życia. Powinny wypełniać te nowe zadania życiowe w zaufaniu do swoich rodziców, chętnie prosząc ich o opinie oraz rady i przyjmując je od nich. Rodzice powinni czuwać, by nie ograniczać swoich dzieci ani w wyborze zawodu, ani w wyborze współmałżonka” (2230).  I dodano: „Obowiązek delikatności nie zabrania im, lecz wprost przeciwnie, zobowiązuje ich do pomagania dzieciom przez mądre rady, zwłaszcza wtedy gdy dzieci mają zamiar założyć rodzinę”. 

Tarcia między rodzicami a dziećmi są nie do uniknięcia. To nawet dobrze, gdyż w nich wykuwa się dojrzałość dziecka.  Ale chodzi o to, by w końcu  wszystko zmierzało ku jednemu: ku samodzielności młodego człowieka.

Rodzic uczczony

Jak czcić rodziców? Przecież nie nabożnym klękaniem przed nimi i śpiewaniem pochwalnych hymnów. Ale skoro Bóg nakazał czcić, jakoś to trzeba zrobić.

Od północy Tatry straszą urobionymi niegdyś przez lodowiec głęboko wciętymi dolinami, często kończącymi się pionowymi zerwami. Nic dziwnego, że część Polaków woli wybrać się na Słowację. Wędrówka po pełnych słońca południowych stokach jest zacznie przyjemniejsza. Niestety, ślady obecności polskich turystów to nie tylko zostawione u naszych południowych sąsiadów pieniądze. Czasem też całe mnóstwo polskojęzycznych napisów w toaletach, wiatach autobusowych czy w słynnej elektriczce. Hałaśliwe rozmowy, wyniosłe traktowanie kelnerek na pewno nie przysparza naszej ojczyźnie chwały. I odwrotnie. Życzliwość, uśmiech, podwiezienie kogoś na stopa sprawiają, że nasi południowi sąsiedzi myślą o Polakach cieplej.  

Nie inaczej jest z czcią rodziców. Nie na darmo dzieci nazywa się czasem pociechami. Mądry i dobry chłopak, choćby się czasem z ojcem pokłócił, koniec końców przysparza mu chwały. O rodzicach uczynnej dziewczyny, choćby się i czasem w domu dąsała, wszyscy będą mówić, że muszą być dobrzy, skoro tak dobrze ją wychowali. Gdy dzieci rosną na mądrych i życzliwych ludzi, drobne utarczki nie zaćmią radości i dumy rodziców. Doznają wtedy prawdziwej czci: od dzieci, znajomych i sąsiadów.  

Dorosłe dzieci miewają żal

Ból trudno mierzyć. Ale można zaryzykować twierdzenie, że  to chyba nie młodzi popełniają najcięższe grzechy przeciw czwartemu przykazaniu. W rodzinnych dyskusjach łatwo o zbyt ostre słowo czy obrażenie się, ale w końcu najczęściej obie strony szybko zakopują wojenny topór. Skoro mieszkamy pod jednym dachem, jakoś musimy się dogadać. Znacznie gorszą krzywdę potrafią wyrządzać swoim rodzicom dorosłe dzieci. Szczególnie gdy  o nich zapominają i gdy nie interesują się specjalnie ich losem nawet wtedy, gdy bardzo potrzebują pomocy. Powody takiej postawy bywają różne. Czasem zwykły egoizm czy zaniedbanie. Czasem oddalenie fizyczne, które w dobie telefonów komórkowych nie powinno już być zbyt wielką przeszkodą w regularnym kontakcie. I tylko czasem powodem jest to, co psychologia nazywa „toksycznością” rodziców. Tak tak, bo rodzice, nie tylko ludożerców, potrafią dzieci zatruć. Dzieje się tak, gdy zapominają, iż dzieci muszą kiedyś rozpocząć samodzielne życie. I że wtedy więzi, jakie istniały w czasach, gdy dorastały, muszą ustąpić bezinteresownej radości z ich powodzenia i sukcesów.  Wieczne narzucanie swojej woli, wymuszanie jej nieraz perfidnymi szantażami dalekie jest od koncentrującego się wokół czwartego przykazania Bożego pomysłu na dobrą rodzinę.

Nie tylko rodzice

Nie tylko rodzicom, ale dziadkom, rodzeństwu, chrzestnym, wychowawcom, katechetom, a nawet tym, którzy pełnią w państwie funkcje służące wspólnemu dobru należy się wdzięczność za ponoszony trud. Należy się ona także ziemskiej ojczyźnie chrześcijanina. Bo to w dużej mierze dzięki niej człowiek jest kim jest korzystając zarówno z osiągnięć cywilizacyjnych własnego narodu, jak i materialnej ochrony w razie problemów. Katechizm (2240) wymienia trzy podstawowe dziedziny zaangażowania, przed którymi obywatel nie powinien się uchylać: płacenie podatków, korzystanie z prawa wyborczego i obrona kraju. Przedstawiając te obowiązki przypomina jednak fragment starożytnego Listu do Diogeneta: „Chrześcijanie... mieszkają we własnej ojczyźnie, ale jako pielgrzymi. Podejmują wszystkie obowiązki jako obywatele, ale i podchodzą do wszystkiego jak cudzoziemcy... Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem przekraczają prawa... Bóg wyznaczył im tak zaszczytne miejsce, że nie wolno go opuścić”.

Jest jeszcze Bóg

Nakazując cześć i szacunek wobec rodziców czwarte przykazanie wspiera naturalny odruch, jakim jest wdzięczność za otrzymane dobrodziejstwa. Gdy pamięta się, że „więcej szczęścia jest w dawaniu niźli w braniu” jego wypełnianie nieźle wpływa na ludzkie samopoczucie. Jednak ani rodzice, ani wychowawcy, ani ojczyzna czy państwo nie stoją na miejscu Boga. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Chrystusa, nie jest Go godzien. Tylko jemu cześć i posłuszeństwo należą się zawsze i bezwzględnie.