Uprowadzona Matka

ks. Adam Pawlaszczyk

GN 30/2020 |

publikacja 23.07.2020 00:00

Każda historia miłości ma swoje meandry. Jak i każda historia człowieka obdarowanego łaską, który pomimo głębokiej wiary w zrządzenia Boże szuka jednak własnych ścieżek.

Bazylika i klasztor kodeński. Roman KOSZOWSKI /foto gość Bazylika i klasztor kodeński.

Ale tutaj cicho. Dobrze wyasfaltowaną drogą poruszają się rowerzyści. Miejscowi i przyjezdni. – No i znowu się widzimy! – śmieje się do znajomej przejeżdżającej obok starsza pani. – Tak, ale ja dzisiaj jeszcze tylko na pocztę i do domciu wracam – odpowiada zaczepiona. – W domu najlepiej – dodaje. Jest ósma trzydzieści rano. Zaczyna się robić gorąco. Światło słoneczne coraz mocniej ogrzewa mury bazyliki Matki Bożej Kodeńskiej i odbija się od dwóch złotych bani na dachu stojącej sto metrów dalej cerkwi. Jakieś trzysta metrów w drugą stronę biało-czerwony słupek graniczny. Dalej jest już Białoruś. Pomimo tej ciszy leniwego lipcowego poranka, braku fanfar, proporców i powodzi pielgrzymów wiem, że jestem w jednym z najważniejszych miejsc w Polsce. W Częstochowie Wschodu, jak nazywają Kodeń. Opiekę nad tym sanktuarium sprawują ojcowie oblaci. Nic dziwnego, przecież Maryję Niepokalaną mają w swojej nazwie. Gościnnie przyjmują nas w swoim domu zakonnym, gdzie pełno księży z całej Polski, którzy urlop coraz częściej spędzają, podróżując po wschodniej ścianie Polski. Nie dziwi mnie to ani trochę. Jest tu tyle urokliwych, pełnych spokoju miejsc, niezniszczonej przez człowieka natury oraz tyle duchowego bogactwa, że trudno z wypoczynkiem w tej części Polski konkurować nawet najbardziej wypasionym wczasom z palemką w tle. Kodeń jest na tej trasie przystankiem o podwyższonym standardzie.

Madonna z Kodnia ukoronowana papieskimi koronami pięć lat po Maryi Jasnogórskiej.   Roman KOSZOWSKI /foto gość Madonna z Kodnia ukoronowana papieskimi koronami pięć lat po Maryi Jasnogórskiej.

Historia pewnej miłości

Nie tylko o piękno chodzi. Chociaż rzuca się ono w oczy natychmiast po przekroczeniu progu kościoła. Również o jakąś szczególną atmosferę... dramatu spełnionego? Wielkiej historii? A może miłości, którą można się tu zarazić? Pandemia zmieniła trochę oblicze Kodnia, jak słyszymy od goszczących nas zakonników. Mniej tu ludzi, jeszcze więcej ciszy... – Kościół św. Anny w Kodniu to bazylika mniejsza – opowiada o. Dariusz Malajka, proboszcz parafii św. Anny i zarazem kustosz sanktuarium, młody, pełen energii kapłan. Jest tu zaledwie od dwóch tygodni. Z pasją ujawnia szczegóły niezwykłej historii cudownego wizerunku. – Obraz Matki Bożej Kodeńskiej to drugi, po ikonie Czarnej Madonny, obraz ukoronowany papieskimi koronami – mówi. Faktycznie, przynajmniej mając na względzie współczesną mapę Polski. Ukoronowano go w roku 1723 i była to trzecia koronacja obrazu na terenach dawnej Polski (Jasna Góra – 1717 r., Troki k. Wilna – 1718 r. i Kodeń – 15 sierpnia 1723 r.). Historia tego niezwykłego wizerunku sięga jednak setek lat wstecz. I jest historią miłości, może zbyt nieuporządkowanej i butnej. Ale zawsze miłości. Do figury sportretowanej na obrazie.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.