Za wszystkich

Początkiem śmierci chrześcijaństwa, cywilizacji, jest wykluczenie kogokolwiek.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Wczoraj na Palermo spadła bomba d’acqua – bomba wodna – jak mówią Włosi. Po naszemu było to oberwanie chmury. Dwie osoby nie żyją. Olbrzymie straty. Niespełna godzinę po tragedii głos zabrał przyjaciel i mentor niektórych polskich polityków, lider Ligi, Matteo Salvini. Gniew natury był, jego zdaniem, oczywiście karą za imigrantów. Ta wypowiedź natychmiast wywołała kolejną burzę. Tym razem w mediach społecznościowych. Głos zabrał między innymi Pietro Bartolo, lekarz z Lampedusy i poseł do Europarlamentu. W sposób zdecydowany sprzeciwił się wykorzystywaniu tragedii do celów politycznych. Nie wolno – pisał – wykorzystywać takich sytuacji do budowania wyborczego poparcia. Jego wypowiedź nie była przysłowiowym wołaniem na puszczy. W podobny, a może nawet bardziej dosadny sposób (żartowałem, że księdzu pewnych wypowiedzi nie wypada cytować) Włosi wyrażali swoje oburzenie.

Dziś zapewne lider Ligi będzie znów groził gniewami natury i karami Bożymi. Na Fiumicino wylądował kolejny samolot z uchodźcami. Tym razem z Lesbos. Epidemia na pewien czas wstrzymała loty w ramach korytarzy humanitarnych. Teraz, gdy sytuacja wygląda na opanowaną, wznowiono – także z inicjatywy Stolicy Apostolskiej – inicjatywę. Jak widać nie wszyscy w czasie epidemii myślą jedynie o własnym nosie. Przeciwnie, chrześcijańskie sumienie rozumie, że wielu znalazło się w jeszcze trudniejszej sytuacji, niż dotychczas i trzeba szukać nowych rozwiązań.

Włoski polityk zwolenników i sympatyków ma nad Wisłą licznych. Podobnie jak on „teologię” wykluczania – mam wrażenie – opanowali do perfekcji. By wprowadzić ją w życie wykorzystają każdą okazję. Przy czym wykluczanymi nie są jedynie uchodźcy. Kategorii „nie” namnożyło się sporo. Ironią zaś losu jest to, że wielu spośród wykluczających nagle, jednej nocy, przeistoczyło się w proroków pojednania. Już wiedzą co zrobić, by pozszywać to, co zostało rozdarte, zjednoczyć na nowo podzielonych, budować wspólną przyszłość. Niestety, w swoim proroczym zapale nie widzą, że kopią kolejne rowy, pogłębiają podziały. Nie dziwię się, gdy robią to ludzie nie związani z Kościołem. Boli, gdy argumentuje się jego obroną i troską o wartości chrześcijańskie. W katalogu ostatnich nigdy „teologii” wykluczania nie było. Gdy święty Jan Paweł II mówił o cywilizacji śmierci miał na myśli nie tylko aborcję i eutanazję. Początkiem śmierci chrześcijaństwa, cywilizacji, jest wykluczenie kogokolwiek.

By tę prawdę zrozumieć wrócić trzeba do świętego Pawła. W Liście do Rzymian przypomina z całą mocą, że „za wszystkich umarł Chrystus” (Rz 8,32). Tym samym, co podkreśla Sobór Watykański II, „wszystkim daje możliwość uczestniczenia w tym misterium paschalnym w tylko Bogu znany sposób” (KDK 22). Skoro zaś Bóg daje tę możliwość wszystkim, nam nie wolno nikogo jej pozbawiać. Bo to już nie będzie chrześcijaństwo. Jego esencją są słowa, wypowiadane w trzeciej Modlitwie Eucharystycznej: „nieustannie gromadzisz swój lud, aby na całej ziemi składał Tobie ofiarę czystą”.

Jeżeli w punkcie wyjścia tej podstawowej, biblijnej, przesłanki zabraknie, nici do zszywania się skończą, a pęknięcie będzie coraz większe. Gorzej, chrześcijaństwo straci swój katolicki, czyli powszechny wymiar, przeistaczając się w jakąś narodową hybrydę, wybierającą z Ewangelii to, co wygodne na potrzeby chorego nacjonalizmu.